Reklama czy manifest polityczny? Zamieszanie wokół tablicy i taczek na skrzyżowaniu ulic Św. Anny i Grel

NOWY TARG. Ciągnący się od lat spór pomiędzy Esterą i Pawłem Lejami, a władzami Miasta - jak ma wyglądać przebudowa skrzyżowania - miał dziś kolejną odsłonę.
Sprawa przebudowy skrzyżowania ulic Św. Anny i Grel ma już swoją historię. Państwo Lejowie oskarżają władze miasta o brak zdecydowanych działań przy przebudowie skrzyżowania ulic Grel i Św. Anny. Mający tam dom i sklep - chcą odszkodowania w wysokości 6 mln zł, bowiem ich zdaniem poszerzenie łuku drogi odbędzie się kosztem parkingu przed sklepem. Zaproponowali albo wykup domu, albo likwidacje sklepu w zamian za działkę przy ul. Targowej.

Zaangażowane zostało - z jednej strony miasto-gmina, starostwo, radni, Powiatowy Zarząd Dróg, z drugiej - parlamentarzyści, ministrowie, a nawet Kancelaria Prezydenta. To do tych organów państwo Lejowie piszą od lat skargi, powiadomienia, czy prośby o interwencje. Po drodze są jeszcze sprawy sądowe i słowne utarczki personalne podczas publicznych uroczystości, a także demonstracyjne banery, oklejony hasłami-apelami do burmistrza samochód parkowany m. in. przed budynkiem Urzędu Miasta.

Niejako stałym elementem tej ostentacji jest tablica umieszczona obok domu państwa Lejów z napisem "Skrzyżowanie hańby!!! Burmistrzu czy ci nie wstyd???" . I to właśnie urządzenie Urząd Miasta uznał za nośnik reklamy i postanowił naliczyć stosowną opłatę.

Pomiary, nie decyzja

Dziś odbyła się wizja lokalna. Dodajmy - kolejna. Tym razem to Samorządowe Kolegium Odwoławcze nakazało oględziny. Urzędnicy z Wydziału Podatków i Opłat oraz Referatu Gospodarki Komunalnej przyszli zmierzyć tablicę i urządzenia reklamowe. I od razu musieli zmierzyć się z prawnikiem. Pełnomocnik państwa Lejów - Szymon Goliński - nim doszło do pomiarów - domagał się od urzędniczek odpowiedzi na pytania:"co to za urządzenie reklamowe i jakie niesie ze sobą treści reklamowe". W odpowiedzi usłyszał, że skoro może być wykorzystane pod reklamę to podlega opłacie reklamowej. Prawnik zagroził, że takie działanie prowadzi wprost to złożenia zawiadomienia o przestępstwie urzędniczym.

- Nie jesteśmy tu, żeby ustalać czy urządzenie już spełnia wymogi ustawy i je opodatkować, tylko po to, by wymierzyć tablicę i stwierdzić stan faktyczny. My nie wydajemy decyzji, zrobi to burmistrz - ucięła dyskusję jedna z urzędniczek.

"Wydruk zmanipulowany"

W protokole zapisano wymiary tablicy, to że jest trwale związana z gruntem i że urządzenie jest widoczne z przestrzeni publicznej. Swoje uwagi do protokołu złożył pełnomocnik pp. Lejów. Jego zdaniem załączone do protokołu zdjęcia nie przestawiają konstrukcji, "wydruk jest zmanipulowany, nie przestawia stanu faktycznego, gdyż nie obejmuje treści znajdującej się na urządzeniu". Tu wyjaśnienie - na zdjęciach nie widać napisów, które zostały zasłonięte, a jedynie samą konstrukcję. Te zdjęcia wysłano wcześniej do kilku agencji reklamowych z zapytaniem o opinię, czy ich zdaniem ta konstrukcja spełnia definicję reklamy.

Wracając do protokołu - Szymon Goliński dodał, że "kontrolujący nie zmierzyli taczek, stanowiących integralny element instalacji artystycznej, a stanowiący wyraz poglądów politycznych pana Pawła Leji. Ponadto urządzenie nie jest nośnikiem reklamy w rozumieniu art. 2 pkt 16a Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym". W podsumowaniu znalazło się też zdanie: "Na pytanie pełnomocnika, kontrolujący nie przedstawili stronie postępowania - jakie treści reklamowe są umieszczone na urządzeniu i co one reklamują w ramach wymienionego przepisu".

Sprawa opłaty reklamowej za tę tablicę ciągnie się od lipca ub. r., kiedy UM wysłał właścicielom nieruchomości wezwanie do złożenia deklaracji na opłatę reklamową za 2021 rok. W odpowiedzi Estera Leja stwierdziła, że "nie posiada tablicy, ani urządzenia reklamowego". Z kolei Urząd Miasta odpowiedział definicją tablicy reklamowej, jako "przedmiotu materialnego przeznaczonego lub służącego ekspozycji reklamy wraz z jego elementami konstrukcyjnymi i zamocowaniami /.../". Zdaniem Urzędu Miasta - na działce przy ulicy Grel "zlokalizowane jest urządzenie reklamowe mogące służyć umieszczeniu treści reklamowej.

Sprawa zbyt głośna medialnie

Magistrat wyjaśnia, że Estera Leja mimo wezwania - nie złożyła deklaracji na opłatę reklamową - "w związku z tym 30 grudnia 2021 roku zostało wszczęte z urzędu postępowanie w sprawie określenia wysokości zobowiązania podatkowego z tytułu opłaty reklamowej". Urząd Miasta tłumaczy, że "podejmowane są wszelkie niezbędne działania w celu dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz załatwienia sprawy w postępowaniu podatkowym. W związku z powyższym burmistrz Miasta podjął próbę powołania biegłego rzeczoznawcy, który wykona opinię techniczną dotyczącą danej konstrukcji". Trzeba było szukać owych rzeczoznawców poza Miastem. Dlaczego? Bo sprawa sporu jest zbyt medialna...

"Niestety z przyczyn niezależnych od tutejszego organu podmioty prowadzące działalność gospodarczą w tym zakresie nie chcą angażować się w spór, który stał się sporem medialnym szeroko opisywanym w lokalnych mediach na przykład Tygodnik Podhalański czy Podhale 24. Dlatego w toku dalszego postępowania organ postanowił zapytać o opinię agencje reklamowe spoza miasta Nowy Targ - i jako dowód w toczącym się postępowaniu należy dopuścić /.../ Dołożono wszelkich starań celem prawidłowego przygotowania rozstrzygnięcia sprawy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa" - czytamy w wyjaśnieniu Urzędu Miasta skierowanym do Regionalnej Izby Obrachunkowej i Samorządowego Kolegium Odwoławczego z sierpnia tego roku.

Zarówno RIO jak i SKO zostały zaangażowane w tę sprawę, ponieważ adwokat rodziny Lejów poskarżył się na "przewlekłość działania burmistrza Nowego Targu".

Na wydanie decyzji odnośnie dzisiejszej wizji lokalnej, burmistrz Grzegorz Watycha ma siedem dni.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.09.2022 14:32