Mieszkańcy Dębna przeciw żwirowni. Chcą zamknięcia zakładu i przekształcenia się w miejscowość turystyczną

W Urzędzie Gminy Nowy Targ odbyło się spotkanie w sprawie zgody na dalszy pobór kamienia na terenie żwirowni w Dębnie. Firma Kruszgeo chce przenieść wydobycie w inne miejsce na terenie miejscowości, ale nie chcą się na to zgodzić mieszkańcy. Mają oni już dość działalności wydobywczej, chcą zamknięcia zakładu i budowy na terenach starej żwirowni ośrodka rekreacyjnego.
Do Rady Gminy Nowy Targ wpłynął wniosek od Kruszgeo o zmiany w Studium uwarunkowań i kierunków rozwoju. Uchwałę w tej sprawie na sesji 28 lutego podejmą radni. Jeśli się zgodzą, rozpocznie się proces zmian w studium, które mają pozwolić spółce wydobywczej na przeniesienie działalności na kolejny obszar na terenie wsi i pobór żwiru.

Obecne złoża, jak mówiła wiceprezes Jadwiga Korbecka, są na wyczerpaniu. - Teraz zakład nie ma kruszywa, które mógłby przerabiać. To resztki - stwierdziła.



- Deklarujemy, że po zakończeniu eksploatacji złoża w nowym terenie, która zajmie ok. 4-5 lat, zakład przeróbczy zostanie zlikwidowany - zadeklarował prezes Jerzy Graboś, obiecując mieszkańcom, że spółka zakończy wtedy swoją działalność w Dębnie, a na terenach po żwirowni powstaną obiekty rekreacyjne. - To złoże zawsze tam będzie, więc jeśli nie my, to ktoś inny może do niego wrócić - dodał.

- Ten zakład utrzymujemy po to, żeby wyeksploatować złoże i go zamknąć - stwierdził.

Mieszkańcy nie wierzą jednak w deklarację spółki. Jak mówią, nie mają do niej zaufania. Pod protestem przeciwko działalności żwierowni podpisało się 400 osób. Mieszkańcy obawiają się, że nowe wykopaliska pozbawią wieś wody pitnej, nie chcą już kolejnych lat życia w hałasie, dziesiątek samochodów ciężarowych rozjeżdżających wieś, nie chcą kurzu i brudu, a także dalszej degradacji terenu. Mieszkańców nie przekonują ani deklaracje o zamknięciu działalności za 5 lat, ani o budowie ośrodka rekreacyjnego, ani o budowie asfaltowych dróg.

- Ten przemysł nie jest po prostu po drodze z kierunkiem, w jakim chcemy rozwijać wieś - podsumowała dyskusję jedna z mieszkanek.



Wójt Jan Smarduch namawiał obie strony do kompromisu. - Warto podyskutować, bo coś dobrego z tego dla wsi może być. Inwestorzy nie pchają się do nas drzwiami i oknami. Nie jestem ani za, ani przeciw, to nie ja będę podejmował decyzję w tej sprawie, ale nawołuję do rozsądku. Lepiej nie odrzucać czego, tylko dlatego, że nam się nie podoba - zachęcał.

Spotkanie nie zakończyło się żadnymi przełomowymi ustaleniami. Obie strony nie wykluczyły dalszych rozmów, choć do porozumienia droga daleka.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 15.02.2023 14:51