Burza w Szaflarach po wprowadzeniu opłat za naukę w zespołach góralskich

Po tym, jak gmina zdecydowała o wprowadzeniu symbolicznej opłaty dla dzieci za uczęszczanie do zespołów góralskich i naukę gry na skrzypcach, w Szaflarach zawrzało. Gmina ostatecznie wycofała z pierwszej propozycji, a wójt Rafał Szkaradziński nazywa to burzą, ale w szklance wody.
W sprawie chodzi o opłatę w wysokości 5 zł za uczestnictwo w próbie zespołu góralskiego oraz za naukę gry na skrzypcach.

- Tak nisko stoimy z finansami, że trzeba szukać oszczędności u rodziców - pytał na sesji radny Rafał Wilkus, mocno krytykując pomysł wprowadzenia opłat. - Liczę na otrzeźwienie i opanowanie u władz. Czy my musimy być liderami na Podhalu w tym, że wprowadzamy opłaty dla dzieci za chodzenie do zespołów góralskich - pytał.

Iwona Gal, dyrektor Gminnego Centrum Kultury Promocji i Turystyki, mówiła na sesji Rady Gminy Szaflary, że nie spodziewała się takiego odbioru tej propozycji, a zarzuty o zabijaniu góralszczyzny bardzo ją zabolały. Jak tłumaczyła, propozycja ta została omówiona z instruktorami, którzy poparli symboliczne opłaty, a także z wieloma rodzicami, którzy ze zrozumieniem przyjęli to do wiadomości. Dlatego zaskoczyła ją burza, jaka nagle w tej sprawie wybuchła. Tym bardziej, że jak mówiła, deklarowała, że spotka się rodzicami i chętnie to wyjaśni. Orientowała się szeroko w tej sprawie i ustaliła, że w innych gminach opłaty np. za naukę gry na skrzypcach są i to dużo wyższe niż w Szaflarach.

Wójt Rafał Szkaradziński bronił pomysłu. - Nie chodzi o żadne oszczędności - zapewniał. Wójt podkreślał, że wydatki na kulturę stale rosną, a wprowadzona opłata w żaden sposób ich nie pokryje, bo i nie taki był powód jej wprowadzenia. - Opłaty mają motywować dzieci i rodziców do uczestnictwa w zajęciach, bo były problemy z frekwencją. Nieraz dochodziło do sytuacji, że rodzice zapisywali dzieci, a potem przestawały one chodzić na zajęcia. Takie podejście pojawia się, gdy jest coś za darmo - mówił. Rafał Szkaradziński przypominał, że wkład własny rodziców pojawia się np. przy programach "Już Pływam" czy "Jeżdżę z głową" i to zupełnie coś normalnego. - Tu nie chodzi o pieniądze, ale o szacunek do czyjejś pracy, do instruktorów, ludzi którzy się w to angażują - przekonywał.

- To zamieszanie to burza w szklance wody - mówił.

Radna Barbara Zalińska-Sikoń podkreślała, że "to nasz obowiązek wspierać i pielęgnować tradycję góralską". - Jeśli zamierzeniem wprowadzenia opłat było zmobilizowanie dzieci do uczestnictwa w zajęciach, to może to przynieść efekt odwrotny od zamierzonego - mówiła i przestrzegała, że ludzie mogą się zniechęcić i niedługo "może nie być co zbierać", jeśli chodzi o naukę góralszczyzny.

Innego zdania był radny Bartłomiej Fatla, który jest również instruktorem. - Jestem za tym, żeby te odpłaty były, bo to są w tej chwili grosze. Za 10 lat tej nauki odrobi to miesiąc.

Ostatecznie gmina zdecydowała, że zwolni z opłat dzieci uczęszczające na zajęcia zespołów góralskich. Symboliczna opłata pozostanie przy nauce gry na skrzypcach.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 07.03.2023 10:58