Skarga radnej na burmistrza spotkała się z prawniczą tyradą

NOWY TARG. W trakcie poniedziałkowej sesji radni rozpatrywali skargę na burmistrza Grzegorza Watychę. Chodziło o udzielanie odpowiedzi na pytania i interpelacje - po terminie. Złożyła ją Ewa Pawlikowska. W obronie burmistrza stanął adwokat z Biura Obsługi Prawej. Łukasz Ambroży na pewno kauzyperdą nie jest. Swoja błyskotliwą orację naszpikował aluzjami, niedomówieniami i ironią.
Jak tłumaczyła Ewa Pawlikowska odpowiedzi na jej zapytania i interpelacje pojawiają się po ustawowym terminie 14 dni, albo są publikowane na stronie Urzędu Miasta, albo nie, albo musi się o odpowiedzi przypominać i ponawiać pytania, gdy odpowiedzi burmistrza nie są merytoryczne. Czyli po prostu "nie na temat".

Radni zdecydowali, że skarga jest bezzasadna. Krzysztof Sroka przewodzący Komisji skarg, wniosków i petycji relacjonując przebieg posiedzenia przypomniał, że Ewy Pawlikowskiej na posiedzeniu komisji nie było. - Pani radna nie mogła być, więc nie daliśmy rady porozmawiać z nią, a z perspektywy pana burmistrza mamy informacje, że nigdy nie było przypadku zignorowania jej pytań i braku odpowiedz. Odpowiedzi się spóźniały - za co pan burmistrz przeprasza. Komisja uznała przedstawione przez burmistrza wyjaśnienie za wystarczające i jednocześnie opowiedziała się za wydłużeniem czasu odpowiedzi na interpelacje do 21 albo do 30 dni, żeby burmistrz wraz ze swoimi pracownikami miał możliwość odpowiedzieć - wyjaśniał radny Sroka.

Ewa Pawlikowska przyznała, że interpelacje nie zawsze składa bezpośrednio do Bura rady, czasem składa je na Dziennik Podawczy - co nie powinno być problemem, ale okazuje się że jest.

Pan burmistrz "olewa"

- To nie jest sytuacja taka, że tu i teraz pan burmistrz jest zawalony pytaniami przeze mnie czy kogoś innego. Spóźnienia się z odpowiedziami zdarzają się od dawna. A odpowiedzi odbiegają od treści pytań. Można ująć to w kilku zdaniach, a pan burmistrz rozpisuje się na półtorej strony, gdzie brak jest merytoryki. Natomiast w piśmie na moją skargę pan burmistrz odpowiada, że urzędnicy nie mają czasu i są zajęci. Ale ja nie proszę, żeby mi odpisywali na połowę strony. To są krótkie pytania np. o koszty. I odpowiedź powinna być krótka. Jak zapytałam o koszty Targów Bożonarodzeniowych, to uzyskałam odpowiedź że mam sobie iść do Urzędu - faktury przeglądać. Jak będę chciała przeglądać faktury to pójdę do Urzędu i o nie poproszę. Ale kwestia jest taka, że mieszkańcy zwracają się do mnie z zapytaniami i ja te zapytania kieruję do pana burmistrza i pan burmistrz olewa nie tylko moją osobę, ale i mieszkańców. Mieszkańcy wielokrotnie mi zgłaszali, że odpowiedzi burmistrza są nie na temat, że burmistrz unika odpowiedzi - jakby próbował coś ukryć. Może próbuje - nie umiem powiedzieć. Albo pan burmistrz nie rozumie co się pisze do niego - czasami mam takie wrażenia. Nie tylko ja, ale mieszkańcy także. Albo robi to celowo - nie kryła sarkazmu Ewa Pawlikowska.

"Nie mamy pańskiego płaszcza"

- Chcę znać koszty organizacji Targów Bożonarodzeniowych. Mnie nie interesuje sprawdzanie faktur. Uważam, że burmistrz nie wywiązuje się z obowiązków udzielenia odpowiedzi i nie publikuje tych odpowiedzi w terminie. I nie jest to pierwszy raz - powtarzała radna.

Zdziwienia na odrzucenie skargi nie krył Paweł Liszka. - Jak skarga może być bezzasadna, skoro burmistrz w pierwszym akapicie swojego wyjaśnienia napisał, że "przyznaje, iż odpowiedzi zostały wysłane po terminie". Sam przyznał, że statut nie jest przestrzegany. Skarga jak najbardziej jest zasadna, bo dotyczy nieterminowego odpowiadania na zapytania i interpelacje - zauważył.

- Potwierdzam to co powiedziała Ewa Pawlikowska plus to, że zapraszanie nas do Urzędu mija się z celem. Poszliśmy do Urzędu kiedyś na zaproszenie pana burmistrza - w odpowiedzi na interpelacje - i nawet powiedzieliśmy kiedy będziemy. I oczywiście dokumenty nie były przygotowane, było tłumaczenie, że gdzieś pismo utknęło - opowiadał Paweł Liszka.

O różnych pobudkach radnego

- Pan burmistrz przeprosił, a przekroczenie terminu nie było rażące. Zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych jest to dopuszczalne. Formuła odpowiedzi burmistrza mieściła się w normach relacji burmistrza i radnych, natomiast dzisiejsza wypowiedź radnej Pawlikowskiej potwierdzona przez radnego Liszkę to jest klasyczny przykład opisany w komentarzu do ustawy o samorządzie gminnych: jak radny nie powinien nadużywać formuły interpelacji. Właśnie nie tak: "nie będę chodził, bo nie będę sprawdzał, bo mi się należy, bo mieszkańcy mnie zobowiązują. Tak jakby mieszkańcy nie mieli prawa dostępu do informacji publicznej. Wreszcie najważniejsze - "bo pan burmistrz coś ukrywa, bo pan burmistrz nie chce czegoś powiedzieć". Jak to się ma do zakresu - czego powinna dotyczyć interpelacja i jakiej wagi spraw? Otóż burmistrz staje pod zarzutem: "odpowiedzi są zbyt obszerne". Pewnie jakby napisał jedną stroną albo pół - to odpowiedzi byłyby "lakoniczne". Więc dzisiejsza odpowiedź pani radnej, która nie uczestniczyła w komisji - potwierdza tylko, że to klasyczny przykład na utrudnienie działania nie tylko burmistrza, ale także urzędników, którzy chcą odpowiedzieć merytorycznie, w sposób pełny i rzetelnie. Tych interpelacji było wyjątkowo dużo jak na jednego radnego - i to też podlegało ocenie zewnętrznej. Taki problem jest dostrzegany w doktrynie, że bardzo aktywny radny działający z różnych pobudek - innych, niż tylko chęć dostępu do potrzebnych do wykonywania swojego mandatu - jest w stanie "uprzykrzyć" tak życie burmistrza i urzędników, że nie wyrobią się z odpowiedzią w terminie. Bo przecież to, że nie złożyła pani radna pism do przewodniczącego Rady to żaden problem. Że nie było kogoś w Biurze Rady - to żaden problem. Ale, że burmistrz odpowiedział na półtorej strony - to już jest problem. Że odpowiedział na 9 interpelacji - to już jest problem - wyrzucił niemal jednym tchem Łukasz Ambroży.

Radny kontra prawnik

Wrzutka o nieobecności radnej na posiedzeniu Komisji Skarg, napomknięcie o starających się urzędnikach i radnych nadużywających swojego mandatu i kpiarskie wymyślanie potencjalnych kolejnych skarg - było piękne. A majstersztykiem był finał, jaki adwokat zgotował Pawłowi Liszce.

Tego się nie da opisać. To trzeba przytoczyć tak jak to wyglądało, czyli w formie dialogu.

- Jeżeli chodzi o wizytę państwa w Urzędzie Miasta, to pozwolę sobie tylko na stwierdzenie, że stan faktyczny państwa wizyty wyglądał nieco inaczej, jak pan opisał. Ale może z uwagi na tę powściągliwość, jaką burmistrz zachowuje w stosunku do państwa działania - nie będę przytaczał jak ta państwa wizyta wyglądała - odpalił bombę mecenas Ambroźy.
- Proszę powiedzieć, skoro pan zaczął - zareagował radny Liszka.
- Już panu powiedziałem: "nie". Pan doskonale wie jak wyglądała, ja panu nie będę tego przypomniał.
- No właśnie wiem, dlatego chcę to usłyszeć.
- Nie ma powodu się chwalić, jak ta wizyta przebiegała.
- Tak to właśnie wygląda, takie rzucanie... - mówił radny.
- Nie stawiliście się w wyznaczonym terminie.
- Nieprawda - oponował Paweł Liszka.
- Pan sekretarz przekazywał zupełnie inny stan faktyczny.
- To dlaczego nas gościł w swoim biurze i przepraszał, że pismo gdzieś utknęło? - dopytywał radny.
- Gościł państwa, bo jest uprzejmy - zadał ostatni cios prawnik.

Dziwne głosowanie

Cios ostatni, bo na sali nie było sekretarza Miasta i do konfrontacji nie doszło, ale za to miało miejsce jeszcze jedno zdarzenie. Podczas głosowania przez całą Radę Miasta uchwały o odrzuceniu skargi na burmistrza - skarżąca, czyli Ewa Pawlikowska zagłosowała przeciwko swojej sprawie.

Jak tłumaczyła - źle zrozumiała intencję uchwały i dlatego podniosła ręką za odrzuceniem skargi. Uwzględniając jej błąd - w głosowaniu 12 radnych było za odrzuceniem, 3 przeciw, 5 wstrzymało się od głosu.

Gwoli wyjaśniania - podziwiam erudycję, sposób argumentacji i wyprowadzania z równowagi przeciwnika zastosowany przez adwokata, ale jako nowotarżanka obserwowałam walkę bratobójczą. Bo i radny jest miejski i prawnik jest na usługach Miasta. Taka potyczka budzi u mnie mieszane uczucia.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.04.2023 21:02