Jacek Sowa: Nowy Targ po staremu - Krecia robota

Kiedy, będąc przez dwadzieścia lat na wygnaniu w stolicy, coś się wydarzyło na Podhalu, znajome cepry wciąż mi dogryzały: - U górali znowu coś poszło nie tak! Teraz mam to na miejscu, na co dzień…
Nie sposób przejść na co dzień wokół tego, co dzieje się na nowotarskich ulicach, zaś o przejechaniu nimi czasem w ogóle nie ma mowy. Drogowy armagedon powiększa się z dnia na dzień, powodując chaos komunikacyjny od świtu do nocy. Zakorkowana Niwa czy Aleja Tysiąclecia to dolegliwość, nad którą miejscowi kierowcy przeszli już do codzienności, zastanawiając się, co też kolejny dzień nam przyniesie. Ano przynosi; szaleństwo remontowe trwa w najlepsze, bo przecież lato to najlepszy czas na rycie w ziemi, a miasto hojnie sypie dutkami w stronę budowlańców, którzy sposobili się do tych przedwyborczych żniw już od pandemii.

Nie chce mi się już wyliczać nazw ulic i osiedli, które rozbebeszono, często nie kończąc roboty, bo to pewnie już inny wykonawca. Kierowcy i przechodnie złorzeczą, mieszkańcy myją i zasłaniają okna, turyści narzekają, władza umywa ręce. Tylko samoloty latają swobodnie nad miastem (i dlaczego za darmo?), więc na dole nasuwa się pytanie, jak długo ma trwać ta niekompetencyjna, ciągnąca się w nieskończoność indolencja, kiedy skończy się w mieście bałagan i czy w ogóle ktoś nad tym panuje. Czy leci z nami pilot?

Czy można tak niefrasobliwie uruchamiać remonty, które ciągną się w nieskończoność, a fuszerka i bylejakość widoczne są gołym okiem. To nie tylko deski na parkingu P&R, czy obłażąca elewacja dopiero co wyremontowanego dworca kolejowego, to groźne przypadki takie jak zawalenie dachu w centrum handlowym. Czy są jakieś terminy i normy, przewidujące sankcje za opóźnienia, bałagan, utrudnienia? Generalnie w cywilizowanym świecie to funkcjonuje, ale tzw. stolica Podhala do tego świata nie chce się zaliczać! Kto z imienia i nazwiska nadzoruje działania, paraliżujące życie miasta w środku sezonu, w tym ważnym ośrodku administracyjno-handlowym, na ważnym szlaku turystycznym.

Rozmawiam codziennie na ten temat z wieloma nowotarskimi współplemieńcami, których znam od kilkudziesięciu lat; są załamani. Mówią: - Napisz coś o tym! Piszę, tylko co to da? Czy ktoś kompetentny jest w stanie udzielić kompleksowej informacji na temat tego rozgardiaszu w mieście, które jakimś cudem jeszcze funkcjonuje?

Nowotarżanie mają już tych niedogodności po kokardę (nie mylić z wstążkami), więc mają też prawo do rzetelnej wiedzy, przekazanej z ratusza i oddalonej od zjadliwych komentarzy, o których lokalne trolle na pewno nie zapomną. Poradzono mi, abym nie przejmował się złośliwymi komentarzami, bo stanowią margines opinii mieszkańców Nowego Targu, abym felietony traktował jak rakiety ziemia-powietrze: wystrzel i zapomnij! Ale jak można zapomnieć o tym, co powoduje nieznośnym każdy następny dzień w tym mieście?

Jacek Sowa

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 01.08.2023 20:38