Jacek Sowa: Nowy Targ po staremu - Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie...

"O przebaczenie pokornie proszę, że troszkę pieprzna będzie balladka, którą wygłoszę" – takimi słowy zwrócił się ongiś do widowni teatru „Ateneum” Wojciech Młynarski podczas koncertu, po którym miałem zaszczyt poznać tego wspaniałego barda i szermierza słowa polskiego.
Co ma wspólnego z tym nasze miasto, o którym tak chętnie piszę, choć nie zawsze pochlebnie? Otóż codzienne wędrówki jego ulicami, (coraz częściej pieszo, bo za kółkiem już za chwilę się nie da), co raz przynoszą nowe uwagi i coraz głębsze przemyślenia.

Owszem, pięknieje to nasze miasto, ronda pięknie nazwane, mosty ukwiecone i podświetlone, witryny sklepowe na bogato i salon samochodów z całego świata w Rynku, który może konkurować z wieloma bardziej zabetonowanymi agorami naszego mlekiem i miodem płynącym kraju.

Upały wydłużyły kolejki do lodów, wyłączając przy okazji nowotarskie Di Trevi, które nie pryska wodą zapewne z obawy przed rozpylaniem legionelli, zrzucanej na nasz kraj przez drony Łukaszenki. Przed upałem pochowały się kleszcze, nie znajdując schronienia nawet w kępach traw, obficie zarastających krawężniki głównych ulic miasta. Na chodnikach nie brak pułapek, jak choćby pozostałość po wiekowym pniu tuż przy przedszkolu na Szaflarskiej. Ale któżby zwracał uwagę na takie drobiazgi, skoro tę strategiczną arterię zdobią architektoniczne pomniki niejakiego pana Kleksa, eee, pardon – Klapka, skądinąd ambasadora podhalańskiej metropolii. To kamieniczna ruina vis a vis Królowej Jadwigi, czy monumentalny szkieletor, uatrakcyjniający wylot obwodnicy nieopodal królestwa big maca i obrosła chwastami dawna zajezdnia PKS przy Ludźmierskiej.

Przytaczanie przykładów zakrawa już na wołanie Katona Starszego Cenzora, lecz nasza góralska Kartagina, niszczona od dawna zaniechaniem i niekompetencją nieudacznych komesów, wymaga jednak szybkiej interwencji, bez czekania na młodego Scypiona Emiliana w lokalnym wydaniu. Działania wyższej rangi, o której pisali przed wiekami Skarga i Frycz Modrzewski, zostawmy na połowę października…

Uciążliwości dnia codziennego Nowego Targu nie ubywa i co irytujące, poprawy nie widać; arogancja wykonawców przenosi się na dolegliwości komunikacyjne i tu nie chodzi o paniusie z ich wypasionymi brykami, stawianymi przed sklepem w poprzek chodnika. Chodzi o wszystkie służby, które dbają o nasz chleb powszedni: dostawcy, służby komunalne, karetki pogotowia. Porozmawiajcie z tymi pracownikami, co sądzą o tym bałaganie, nie tylko na Waksmundzkiej, Nadwodnej, Zaciszu, na terenie dawnego Kombinatu, czy kilku jeszcze innych rozwalonych ulicach; a dziur przybywa. Zapytajcie nowotarskich przedsiębiorców, którzy łatają dziury w budżecie stolicy Podhala…

Dobrze, że coś się robi dla poprawy infrastruktury miasta, tylko, na miłość boską, dlaczego wszyscy naraz? Czy ktoś to koordynuje, czy ktoś nad tym panuje, czy ktoś to rozlicza? Kiedy aula miejskich rajców eksploduje po kolejnej dawce samouwielbienia włodarzy? Bo skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?

Młynarski określił to, że: faceci co wokół się snują są już tacy, że czego dotkną, zaraz zepsują. Niech zatrą ręce…lecz ta myśl im wzrok rozpromienia, że tyle jeszcze jest do spieprzenia, a będzie więcej…Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?

Ceterum censeo Carthaginem esse delendam…

Jacek Sowa

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 28.08.2023 13:32