Jeden z najbardziej klasycznych i najpiękniejszych trudnych zjazdów w rejonie Hali Gąsienicowej to zjazd Żlebem Zaruskiego z Kościelca. Dzięki swojemu urozmaiceniu pozwala połączyć ekstremalne doznania przy pokonywaniu eksponowanego zachodu z radością jazdy w samym żlebie - pisze Michał Kowalski.
Zjazd rozpoczynamy dwadzieścia metrów poniżej wierzchołka Kościelca, w miejscu, gdzie kończy się skalista grań. Zsuwamy się do eksponowanego zachodu w północnej ścianie i tym zachodem przemieszczamy się sto metrów w lewo aż do jego końca. To najtrudniejszy odcinek zjazdu. Następnie odbijamy w prawo, na zaśnieżone półki, którymi zsuwamy się do początku Żlebu Zaruskiego. Czasem zdarza się, że na tym odcinku jest zbyt mało śniegu i trzeba zejść kilka metrów w rakach. W żlebie można pozwolić sobie na więcej – zjeżdżamy najpierw w lewo, a następnie stromo w dół aż do jego wylotu. Następnie dolną częścią stoku, opadającego z przełęczy Karb, dojeżdżamy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. /.../
Z pewnością Kościelec warto polecić tym narciarzom, którzy lubią trudne zjazdy z pięknymi widokami, nieobarczone skrajnym ryzykiem. Północnowschodnia wystawa stoku sprawia, że w samym Żlebie Zaruskiego śnieg utrzymuje się do późnej wiosny. Nieco gorzej wygląda sytuacja w górnej części trasy, gdzie konieczne jest zdjęcie nart.
Miałem okazję zjeżdżać tylko samym Żlebem Zaruskiego, ponieważ warunki nie pozwalały na zjazd z wierzchołka. Uważam, że zjazd jest bardzo fajny.
Polecam wszystkim tym, którzy lubią łączyć trudności z przyjemnością jazdy.
Cały artykuł Michała Kowalskiego w najnowszym numerze Gór
Źródło: www.goryonline.com