Warszawiacy narzekają na drożyznę na wyciągach narciarskich

Rozmawiamy z dwiema rodzinami z województwa mazowieckiego, które przyjechały na kilka na narty do Bukowiny Tatrzańskiej i korzystają z okolicznych wyciągów. - Kilka dni na nartach w górach kosztuje nas w tym roku bardzo dużo - mówią.
Jak wyjaśniają, przerażająco wysokie są ceny karnetów narciarskich. - My, dziennie, jako pięcioosobowa rodzina, musimy wydać na narty ok. 1000 złotych. To nie są tylko karnety, musimy wypożyczyć też deskę czy kask. Ale nie zmienia to faktu, że dzień jazdy to tysiąc złotych, a nawet i więcej, bo ja napiję się piwa, jedno dziecko chce frytki, trzecie colę. I z tego robią się sumy - mówią.

Drugi turysta dodaje, że ceny gastronomii na terenie stacji narciarskich pozostawiają wiele do życzenia. - Jeśli za dwie herbaty i czekoladę na gorąco płacę 50 zł, to coś jest tu nie tak - mówi.

Zdaniem naszych rozmówców, gołym okiem widać, że na tegoroczny wyjazd na narty nie wszystkich było stać. - Na wyciągach generalnie nie ma tłumów, jakie były rok, dwa, trzy lata temu. Wtedy czekaliśmy i kilkadziesiąt minut na wjazd na górę, teraz praktycznie wszystko odbywa się płynnie - relacjonują.

- Za pokój ze śniadaniem i obiadem, dodajmy, że wyjątkowo dużym i pysznym, płacimy u znajomych gospodarzy 150 zł za dobę. Do tego alkohol czy pizza wieczorem i mamy 200 z od osoby, czyli kolejny tysiąc od rodziny za dobę. To daje nam 2000 złotych za jeden dzień pobytu na Podhalu, i to bez pozwalanie sobie na szaleństwa typu termy wieczorem czy restauracja - kontynuują. - Nie wiem, jak długo będzie ludzi na to stać. To się musi zmienić, bo Podhale jest za drogie.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.01.2024 09:25