Kolejnym testowanym przez nas samochodem używanym jest leciwy Opel Senator. Niegdyś był to flagowy oraz największy model Opla, zbudowany na bazie Omegi.
Druga generacja modelu SENATOR, czyli B, powstała w 1987 roku. Samochód dostępny był w wielu opcjach wyposażenia, w tym również bardzo bogatych, jak na tej klasy samochód przystało. Dostępnych było kilka wersji silnikowych, najbardziej popularne to 2,6L 12V 150KM, 3,0L 12V 177KM, 3,0L 24V 204KM. W wersji fabrycznego tunera, Irmscher Senator posiadał silnik 4,0L 24V o mocy 272KM. Senatory były dostępne z pięciobiegową manualną oraz z dwoma rodzajami czterobiegowej automatycznej skrzyni biegów z 3 trybami: sportowym, śnieżnym oraz zwykłym, i zwykłą skrzynią, bez trybów.
Testowany egzemplarz posiada silnik 3,0L 12V Dual Ram 177KM oraz manualna, 5-cio biegową skrzynię.
Na początek kilka danych technicznych:
Silnik: Rzędowy 6-cyl., 12V, Dual Ram
Moc: 177KM
Max. Moment obr.: 235Nm/ 3900obr.
Waga: 1640kg
Przyspieszenie 0-100km/h: 9 sek.
V-max: 225km/h (automat)
DUAL RAM – to system opla oparty na niewielkim doładowaniu, poprzez zmienne fale powietrza w kolektorze ssącym.
Senator nie odniósł sukcesu rynkowego dlatego w 1994 r. wycofano go z produkcji ponieważ przez wiele lat użytkowania Senatora nie było żadnych konkretnych napraw i z czasem zapominano też o materiałach eksploatacyjnych, stąd stan techniczny tego konkretnego egzemplarza pozostawia wiele do życzenia. To że Senatory nie są odporne na korozję wie większość ich właścicieli, nawet zadbane i bezwypadkowe egzemplarze zostają zjedzone przez rdzę, której blachy Opla wyjątkowo smakują.
Chciałbym na wstępie podkreślić, iż samochód ten ma u mnie ogromnego plusa za to, że mimo tego, iż więcej rzeczy w nim nie działa i niż działa, mimo tego, że niektóre z nich już prawie odpadają, mimo że jazda nim wymaga wtajemniczenia i przełamania bariery strachu, to zrobił na naszych podhalańskich - i nie tylko - drogach, blisko 1000 km i nie stanął! A przy tym, jak na taki duży kanapowóz przystało, sprawił, że jazda była bardzo komfortowa, a dzięki atrakcjom w postaci wielu usterek - również i ciekawa.
Jako ciekawostkę przedstawię krótką instrukcję obsługi:
- Otwieramy samochód z lewej, zamykamy natomiast z prawej strony
- Odpalamy z gazem ( wrażenie jakby nie chciał zapalić, ale z reguły się udaje)
- Podświetlanie deski nie działa, za to pali się większość przeróżnych różnokolorowych kontrolek np. Od oleju, sprawdź silnik, ABS, i wiele innych....
- Pojazd musimy przegazować tak, żeby zapaliła się czerwona kontrolka od alternatora, jak się już zaświeci, znaczy to, że jest ładowanie, czyli zupełnie na odwrót jak normalnie
- Nawet gdybyśmy chcieli poświecić na prędkościomierz, to nie ma sensu bo i tak pokazuje dziwne nieprawdziwe prędkości, chyba w milach morskich....
- Nie należy się denerwować, że nie możemy wrzucić jakiegoś biegu, to wymaga czasu i odpowiedniej siły
- Mamy też centralkę do sekwencyjnej instalacji gazowej LPG, która tylko czasami sama się przełącza na benzynę
- Regulacja fotela działa, ale tylko oparcie
- Do otwarcia maski potrzebujemy dwóch osób, za sprawą popsutych zamków
Przyznam, że przez pierwsze 170 km, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że zaraz mi coś odpadnie, a zużyte zawieszenie przednie bardzo dobrze było słychać przez pokaźne dziury w podłodze. Dobrze że jest dużo wyciszeń – dzięki temu jakoś wszystko się trzyma. Ale później było tylko lepiej. Bardzo cieszył mnie dziurawy wydech, bo dzięki temu było słychać delikatne, piękne brzmienie rzędowej szóstki.
Pomimo zużytego zawieszenie Senator jest o wiele bardziej dopracowany zawieszeniowo niż Omega, która zachowuje się na zakrętach jak łódka podczas sztormu, tymczasem większy brat jest już lepszy i awansuje na miano okrętu. Dzięki grubszym stabilizatorom przechyły na zakrętach są o wiele mniejsze. Komfort podróżowania jest pod niemal każdym względem na wysokim poziomie, jak przystało na klasę wyższą średnią (E). Siedzenia mogłyby być nieco lepiej dopracowane, ale to już kwestia przestarzałej konstrukcji, która jak na tamte lata była i tak dość dobra. Bardzo niechętnie, ale zaglądnijmy do środka. I co widzimy?
Tu może zacznę od plusów. Z pewnością mamy tutaj ogromną ilość miejsca, zarówno z przodu jak i z tyłu. Modele te wyposażono w komputery pokładowe z cyfrowym wyświetlaczem, bardzo ciekawy gadżet i nawet działał, najgorszą pozycją była ta z aktualnym spalaniem, gdzie po naciśnięciu nogi na gaz pokazywały się jakieś dziwne cyferki i aż strach było myśleć, że tu chodzi o apetyt na paliwo.
Muszę przyznać że inżynierowie Opla starali się podkreślić luksusowy charakter auta, lecz nie koniecznie im to wyszło. Przykładem owych chęci jest obszycie skórą kierownicy i centralnej konsoli wraz z tunelem oraz imitacja drewna (jak to czasem mówią „kalwaria na desce”). Zza ogromnej jak telewizor kierownicy możemy dostrzec okropne, bezpłciowe zegary, takie jak w Omedze. Zresztą cała deska rozdzielcza jest do niej bliźniaczo podobna. Jakość użytych plastików jest niewiarygodna, ciężko uwierzyć, że w tej klasie auta zastosowano plastiki, które odziedziczyła być może Tata Nano. Są one na tak samo niskim poziomie. Cała deska w czasie jazdy drży, a plastiki lubią trzeszczeć. Za każdym razem kiedy włączamy wycieraczki, czy kierunkowskazy mamy wrażenie jakbyśmy bawili się tanią chińską zabawką z odpustu. Ergonomia również nie powala na kolana, kolumna kierownicy nie jest regulowana. Na tym może zakończę spostrzeżenia, co do wnętrza, bo nie ma o czym pisać, jest po prostu fatalne.
Silnik jest bardzo trwałą jednostką zapewniającą osiągi na przyzwoitym, ale nie porywającym poziomie. Być może dzięki patentowi DUAL-RAM, silnik ma bardzo słaby dół, za to świetną górę. Jak na bardzo dużą masę własną auta, silnik pozwala nam bezproblemowo wyprzedzić traktor czy furmankę, a jak już dostanie większą, skróconą dawkę powietrza, to idzie jak burza, szkoda tylko, że to i tak jest o wiele za mało jak na ten ciężar.
Przyzwyczaiłem się już do różnych spalań w dużych wygodnych samochodach, ale jestem wyrozumiały na spalanie, w momencie kiedy wiem za co płacę, tu natomiast mamy osiągi na poziomie BMW 525i z mniejszym o 500 ccm3 silnikiem i z o wiele mniejszym apetytem na benzynę.
Całe szczęście, że testowany egzemplarz miał sekwencyjną instalację gazową nowej generacji, dzięki czemu średnie spalanie LPG na 100 km wyniosło ok. 22 litry, a bywało, że potrafił spalić nawet ponad 30/100km. Minimalne spalanie jakie udało się uzyskać to 15,5l/100 km przy bardzo delikatnej jeździe.
O aspektach wizualnych nie będę pisał, bo to czy komuś podoba się zmodyfikowana i napompowana Omega to już kwestia gustu.
Auto prowadzi się przyzwoicie, jak na tylnonapędówkę jest bardzo bezpieczne pod względem trakcji, dzięki wielowachaczowemu tylnemu zawieszeniu nie ma żadnych tendencji do wyjeżdżania tyłu, czasem tylko podczas szybkiego pokonywania zakrętów tył sam ucieka. Dużym minusem, zwłaszcza w zimie, jest brak blokady mostu czyli szpery czy choćby dyfra o zwiększonym tarciu LSD (limited slip differential) . Nie jest to większy problem bo bywały w nich i takie dyfry, niestety nie w standardzie.
Podsumowując: Opel Senator to z jednej strony bardzo trwały i dość solidny pojazd w sumie ostatni z epoki takich właśnie aut tej marki. Oferuje on dużo przestrzeni oraz ogromny komfort, a także miłe bezstresowe prowadzenie. Z drugiej strony to auto, które świadczy o tym, że Opel wybrał się z motyką na księżyc wprowadzając na rynek Senatora B, który ma zdecydowanie więcej minusów niż plusów. Samochód, owszem, oferował jak wspomniałem wielokrotnie duży komfort oraz bogate wyposażenie, ale o tym samym zapewniali prawie wszyscy konkurenci, czyli BMW 525, Mercedes 300, Peugot 605 i inni. Senator był jednym z droższych w tym segmencie, kosztował ok. 110000 DM, a przy tym nie dawał nic prócz tego, co w tej klasie aut było standardem.
Zbigniew Sieczka / Podhale24.pl