24.02.2013 | Czytano: 2596

Przerwany mecz po 20 minutach(+zdjęcia)

„Farsa”, „Żenada”, „Żyjemy w nienormalnym kraju. Tylko u nas coś takiego mogło się wydarzyć” – to tylko niektóre wypowiedzi kibiców, którzy przyszli oglądać hokej, a zobaczyli powtórkę sobotniego kabaretu. Z tą różnicą, że tym razem niepełnym wymiarze.

Na rewanżowe spotkanie janowianie przyjechali w sile dziesięciu osób ( ośmiu zawodników w polu plus dwóch bramkarzy). A więc o jednego zawodnika mieli więcej niż w sobotę. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra było już wiadomo, że również ten mecz nie będzie uznany za oficjalny, gdyż liczba zawodników Naprzodu nie spełniała regulaminowych wymogów ( minimum dziesięciu zawodników w polu). Podhale straciło w sobotę Bryniczkę ( rozcięta skóra pod okiem) i Voznika (rozcięta broda i dwa naruszone zęby), ale i tak dysponowało czterema atakami. Naprzód mógł tylko prosić o jak najłaskawszy wyrok. Ograniczał się więc do zagęszczenie strefy środkowej, by utrudnić „wjazd” górali do tercji, ale z marnym skutkiem. Jeśli już gospodarze znaleźli się w ich strefie obronnej, to po przechwyceniu „gumy” wybijali ją na oślep, byle dalej od bramki, by zaczerpnąć w tym czasie powietrza. 

Z pierwszej tercji zapamiętamy gole. Dwa Łabuza, który w swoim stylu, potężnie huknął z niebieskiej linii i bramkarz nawet nie zareagował. „Łabi” z takich strzałów jest znany od lat. Do niego należy krajowy rekord w szybkości strzału. – Jak już bierze zamach, to bramkarz ma pełne gacie – śmiał się jeden z kibiców. Od razu też padło pytanie: z jaką prędkością leciały krążki wystrzelone przez „Łabiego”?

W poważnych ligach odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Są specjalne urządzenia, które mierzą siłę i szybkość lecącego przedmiotu. Niestety u nas taki pomiar jest tylko w siatkówce (mierzy prędkość serwisu – rekord ca 129 km/h). W hokeju o czymś takim można tylko pomarzyć. Tylko dwa razy próbowano przeprowadzić taki eksperyment, ale w obu przypadkach był nieudany. Do pierwszej próby doszło w grudniu 2005 roku w Nowym Targu, podczas finałowego spotkania Podhala z TKH Toruń o Puchar Polski. Wtedy krążek po strzale „Łabiego” osiągnął prędkość 125 km/h.

- Przy kolejnym pomiarze aparatura się popsuła. Potem jeszcze raz zmierzono mi prędkość lotu krążka i wyniosła 142 km/h. Też nie wiem czy to prawdziwy rezultat, bo kolejny raz aparatura zawiodła – mówi Sebastian Łabuz.

„Łabi” w pierwszej tercji rozochocił się. Oprócz dwóch skutecznych uderzeń, próbował jeszcze trzykrotnie sprawdzić dyspozycję Blota, przy czym dwa razy strzałami z tercji neutralnej. Również trafienie Neupauera mogło się podobać, a szczególnie akcja, która doprowadziła do zdobyczy bramkowej.

Po 20 minutach janowianie się poddali. Z powodu zdekompletowania składu nie wyszli na taflę, a sędziowie odgwizdali koniec spotkania.

- Kim mam grać – rozkładał bezradnie ręce trener janowian, Krzysztof Kulawik. - Zostało mi czterech zdolnych do gry zawodników. Jak nimi mam ograć dwie tercje?

Marek Ziętara szybko podjął decyzję, że gra dalej i… Podzielił drużynę na dwie –żółtą i niebieską. Pierwszą tworzyli zawodnicy pierwszej i czwartej formacji plus Niesłuchowski. W niebieskich trykotach zagrały pozostałe ataki, a ich bramki strzegł Rajski. Ci, którzy zdecydowali się pozostać, zapewne nie żałują, bo pojedynek toczył się w szybszym tempie niż z Naprzodem. Nowotarżanie przejawiali większą ochotę do gry. Było sporo pięknych akcji, na pełnej szybkości, strzałów i dramatyczna końcówka. Marek Ziętara ze swoimi „żółtymi” („niebieskich” prowadził Rafał Sroka) przegrywał 3:4. Ściągnął bramkarza i wpuścił na lód Tomasika. Manewr się powiódł. Mrugała kapitalnym strzałem (23 sekundy przed końcem) pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. W karnych lepsi okazali się „niebiescy”, wygrywając je 2:0.

- Zostaliśmy zrobieni przez janowian w konia – twierdzi kapitan „Szarotek”, Kasper Bryniczka. – Pracujemy cały rok, by jak najlepiej przygotować się do play off, a im nie chciało się przyjechać. Zdecydowali się firmować farsę. Powinni się zjawić chociażby w 15- osobowym składzie.

- Wydawało się, że na zakończenie rundy zasadniczej będziemy mieli niezłe przetarcie z bądź co bądź z jednym z silniejszych zespołów w lidze – mówi trener Podhala, Marek Ziętara. – Niestety stało się, jak się stało. Można tylko żałować. Mam nadzieję, że chłopcy sprężą się na play off.

Ten zaczyna się już w najbliższą sobotę, a Podhale podejmować będzie Legię Warszawa. Zarząd Podhala podjął decyzję, że bilety z dzisiejszego meczu będą ważne na pierwszy mecz z Legią.

MMKS Podhale Nowy Targ – Naprzód Janów 3:0 mecz przerwany po 20 minutach.
1:0 Łabuz (Biela, Zarotyński) 5:35 w przewadze
2:0 Neupeuer (Zarotyński, Mrugała) 8:01
3:0 Łabuz (Biela, Neupauer) 13:14 w przewadze

Sędziowali: Kupiec – Bucki (obaj Oświęcim) i Wolny (Tychy).
Kary: 4 – 2 min.

MMKS Podhale: Rajski – Mrugała, Łabuz, Biela, Naupauer, Zarotyński – Adamovičs (2), Talaga, F. Wielkiewicz, Ištocy, Ćwikła – Gaczoł, Landowski, Bomba, D. Kapica, P. Ziętara – Wojdyła, Szal, Olchawski, Tomasik, Stypuła. Trener Marek Ziętara.
Naprzód: Blot – Prakopczyk, Kostromitin, Gryc, Pohl (2), Bajer (2) – Kosakowski, Kozłowski, Rasikoń. Trener Krzysztof Kulawik.

Wczorajszy opis meczu http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=6036

 

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

 

Komentarze







reklama