25.02.2013 | Czytano: 1262

Trzy razy osiem

Podhalańska Liga Unihokeja wkroczyła w decydującą fazę mistrzostw. W niedzielę rozpoczął się play off. Zespoły wyżej sklasyfikowane po sezonie zasadniczym miały handicap w postaci wyboru rywala. Czy okazał się on trafny? Dowiemy się w przyszłą niedzielę, kiedy dojdzie do spotkań rewanżowych.


Gra się dwa spotkania i różnica bramek zdecyduje o awansie do półfinałów. Ponieważ są trzy pary, więc przegrani w tzw. turnieju pocieszenia zagrają o jedno wolne miejsce w czwórce. Pierwsze spotkania były bardzo zacięte. Zespoły niżej w tabeli tanio skóry nie sprzedały. Napędziły sporego strachu faworytom. Zwycięzcy jakby się umówili i pokonanym solidarnie zaaplikowali po osiem goli.
Już w pierwszym meczu Górale miały pod górkę z Watahą. Mecz był na styku. W pewnym momencie na tablicy świetlnej paliły się dwie szóstki. To był jakby przedsmak tego, co nas czekało w kolejnym meczu, że przegrani w sezonie zasadniczym nie są skazani na pożarcie.

Zwycięzca sezonu zasadniczego – Black Shadows - rozpoczął do wysokiego „C”. Prowadził po pierwszej połowie 6:2 i wydawało się, że jest posprzątane. Nic bardziej złudnego. Ostatni zespół w tabeli – STS Nowy Sącz – za sprawą duetu Nykaza – Ślusarek pokazał lwi pazur. W pewnym momencie trybuny zamarły, bo to STS objął prowadzenie 6:5. To efekt prostych błędów mistrza sezonu zasadniczego. To dokonał złej zmiany po nieudanym ataku i nadział się na kontrę, to zabawiał się w Św. Mikołaja rozdając piłeczki na prawo i lewo. Przeciwnik przyjmował prezenty z wielką radością. STS „wsiadł na rumaka” i konfrontacja nabrała rumieńców. „Mroczne cienie” zdołały odpowiedzieć, ale przeciwnik kolejny raz doprowadził do wyrównania. Faworyt zwycięską bramkę zdobył 2 i pół minuty przed końcem. Miał jednak sporo szczęścia, gdyż 3 sekundy przed syreną Nykaza nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Świetną interwencją popisał się Guzik. Dzioboń, który co roku zachwycał nas niebywałą skutecznością, tym razem w sezonie zasadniczym zdobył – jak na niego – tylko 33 bramki, w tym meczu aż trzy. Były król strzelców polskiej ekstraklasy wraca do strzeleckiej formy? Świetnie „Mrocznymi cieniami” dyrygował Burkat. Odnotować trzeba powrót Pali.

W ostatniej parze również nie było niespodzianki, co nie znaczy, że zabrakło emocji. Aula objęła prowadzenie 1:1, a potem doprowadziła do wyrównania 2:2. To był bardzo dobry okres gry teamu Iskrzyckiego, mimo iż na boisku zabrakło kontuzjowanego Kasperka. Miała jednak Aula fatalne trzy minuty w pierwszej połowie, w których straciła trzy gole. To ją rozbiło i tuż przed przerwą dostała kolejny pstryczek w nos. Wydawało się, że jest po sprawie. Tymczasem po przerwie Aula doszła do głosu, zaczęła gonić, przegrywała 4:6, a nawet 6:7. Rozpędzona napędziła strachu faworytowi. Pod bramką było sporo zapalnych sytuacji.

Wataha – Górale 6:8 (3:4)
Bramki: Leja 2, Kostela 2, Daniec, Smarduch – Wronka 3, Ziętara 2, B. Kalata, Kos, Waligórski.

STS Nowy Sącz – Black Shadows 7:8 (2:5)
Bramki: Nykaza 2, Ciapała, Ślusarek, Jaróg, Peciak, Turwoń – Dzioboń 3, Burkat, Panczakiewicz, Gąsienica Makowski, Kwak, Pala.

Aula – Chupacabras 6:8 (2:6)
Bramki: Luberda 2, Nenko, Popiołek, Gaj, Iskrzycki – Borowicz 2, Trzebunia 2, Augustyn, Ossowski, Książkiewicz, Staszel.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama