13.10.2013 | Czytano: 2470

Postraszyli potentata (+zdjęcia)

Dziękujemy, dziękujemy i gromkie brawa żegnały hokeistów Podhala. Ktoś mógłby pomyśleć, że „szarotki odniosły zwycięstwo. Tymczasem kibice podziękowali pupilom za ogromne serce, którym zmusili sanoczan do maksymalnego wysiłku.

- Podhale się postawiło – przyznał Marcin Ćwikła. – Należą się chłopakom duże pochwały. Spodziewaliśmy się trudnej przeprawy, twardej i szybkiej gry w wykonaniu przeciwnika. Mamy kłopoty kadrowe i to dzisiaj było widać – powiedział Marcin Ćwikła.

- Chciałbym mieć takie kłopoty – zaśmiał się Marek Ziętara, który nie krył zadowolenia z postawy swoich chłopaków. – Po słabym meczu z Katowicami taki mecz był nam potrzebny. Ważne, że chłopcy odbudowali się psychicznie i podjęli walkę z aspirantem do mistrzowskiego tytułu, z zespołem naszpikowanym obcokrajowcami. Graliśmy mądrze taktycznie, popełniając niewiele błędów.

Młodzi górale już w pierwszej części gry śmiało sobie poczynali. Kilka razy zakręcili sanoczanami w ich tercji. W drugiej odsłonie Rajski dwoił się i troił odpierając zmasowane ataki rywala. Ten bronił strzały z daleka i bliska, a nawet dobitki łapał do „raka”. Na brak pracy nie mógł narzekać.

- Już do tego się przyzwyczaiłem – mówi bohater meczu. – Bardzo musimy się starać, by zagrać na poziomie przeciwnika. Dlaczego nie zagraliśmy tak z Katowicami? Każdy mecz jest inny. Nierealne jest, by 50 spotkań w sezonie rozegrać na wysokim poziomie. Będą mecze gorsze, słabsze i super. Kibic musi być na to przygotowany.

Wystarczył jednak moment, gdy na ławce kar przebywało dwóch sanoczan ( 99 sekund) i Łabuz spod niebieskiej linii zdobył gola.

- Wreszcie wpadło. Ileż można było czekać – westchnął Sebastian Łabuz. – Dostałem w tempo podanie, miałem czas, by huknąć. Chcieliśmy zmazać plamę po meczu z Katowicami, żeby nikt nam nie zarzucał, że nie walczymy. Szkoda, że nie udało się urwać punktu sanoczanom, bo była ku temu okazja. Jeżeli będziemy walczyć na maksa w każdym meczu, to w końcu jakiś punkt urwiemy faworytowi.

Krótko trwała radość górali, bo chyba zbyt uwierzyli, iż można pójść za ciosem. Nadziali się na kontrę. Vozdecky objechał Tomasika, a Rajski nie dał rady naprawić błędu. Gdy gospodarze grali w przewadze, a było ich sporo, to Murray miał pełne ręce roboty.

- Można było odskoczyć od rywala. Sanok jednak przeczytał rozgrywanie naszych przewag. Musieliśmy zmienić wariant rozegranie i nie zaskoczyło, chociaż były okazje – przyznaje Sebastian Łabuz.

W trzeciej tercji goście zdobyli dwa gole, ale nowotarżanie się nie poddali. Walczyli do ostatnich sekund. 183 sekund przed końcem, gdy na ławkę kar powędrował Rąpała, trener Podhala wycofał bramkarza i ten manewr przyniósł kontaktową bramkę.

- To był ważny moment. Ostatnia szansa pozostania w grze – twierdzi Marek Ziętara, który w końcówce meczu bardzo się zdenerwował na decyzję arbitra, który za zagranie łokciem ukarał Mrugałę.

- Trudno żalić się do mediów na pracę arbitra, bo zaraz mnie zawieszą. Taka jest w Polsce polityka, a sędziów nikt nie kontroluje, mają swobodę działania. Nie mam pretensji do sędziowania, ale w tym przypadku było zagranie ciałem w momencie przejęcia krążka – wyjaśnia szkoleniowiec Podhala.

Na korytarzu można było dostrzec Krzysztofa Zapałę, który od poniedziałku wraca do Sanoka. – „Kazek” rozstając się z nami jasno postawił sprawę, że miał lepsza ofertę – mówi Marcin Ćwikła. – Nie wszyscy wytrzymują to co się dzieje w Krynicy. Dlatego wrócił do nas. Czy to ostatnie wzmocnienie? Potrzebujemy wzmocnień w defensywie, bo z Bytomiem graliśmy na dwie pary obrońców, a dzisiaj końcówkę na pięciu. Sanok nie ma swoich wychowanków 20-latków, lecz 18 –latków i dlatego podpiera się obcokrajowcami.

- Nasza polityka jest jasna, stawiamy na własnych wychowanków – powiedział Marek Ziętara zaczepiony o możliwość wzmocnienia drużyny. – W czasach kryzysu nas na to nie stać. Nie ma spadków, więc jest to świetny moment, by promować polskich hokeistów. Nie rozumiem polskich trenerów, że nie myślą o rozwoju naszego hokeja. Promocja Polaków jest najważniejsza, a powinny to czynić zespoły, które nie mają szans na wejście do czwórki. Na pewno potrzebuję dwóch obrońców i środkowego, ale chciałbym, żeby to byli nasi zawodnicy, nasi wychowankowie. Żadnych stranieri, jeśli już, to z najwyższej półki i wtedy kiedy będą na to środki. Nie wiem czy to będzie możliwe jeszcze w tym sezonie, czy też dopiero w przyszłym. Nie ode mnie to zależy.

MMKS Podhale Nowy Trag – Ciarko PBS Bank Sanok 2:3 (0:0, 1:1, 1:2)
1:0 – Łabuz – Bryniczka – Mrugała (26:53 w podwójnej przewadze),
1:1 – Vozdecky – Richter – Szinagl (29:11 w przewadze),
1:2 – Szingal – Vozdecky (44:42 w przewadze),
1:3 – Chwedoruk – Kostecki –Mermer (47:10),
2:3 – K. Kapica – Łabuz (58:50 sześciu na czterech).

Sędziowali: Baca – Hyliński, Noworyta (Oświęcim).
Widzów 600.
Kary: Podhale – 10 min., Ciarko – 16 min.
„Złoty kij”: Podhale - Rajski, Ciarko - Murray , „Sport” - Rajski.

Podhale: Rajski; Łabuz (2) – Mrugała (4), K. Kapica – Wojdyła, Gaczoł – Tomasik, Jaśkiewicz; Wielkiewicz – Bryniczka – M. Michalski (2), Ziętara – Wronka (2) – P. Kmiecik, Zarotyński – D. Kapica – Olchawski, M. Kmiecik – Szumal – P. Michalski. Trener Marek Ziętara.
Ciarko: Murray; Richter (2) – Dolny, Rąpała (6) – Urban (2), Terminesi – Pociecha; Haluza – Szinagl (4) – Vozdecky, Chwedoruk – H. Demkowicz – Strzyżowski, Mermer – Milan – Kostecki, Naparło – Wilusz – Biały (2). Trener Tomasz Demkowicz.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama