24.10.2013 | Czytano: 2751

Kasa najważniejsza

- Młodzież powoli dorasta. Wszystko jest w głowach. Cóż może począć trener, który 10-15 razy tłumaczy dane zagranie na treningach, a przychodzi mecz i zawodnicy tego nie realizują. Ławka krótka. Trener nie ma wyboru. Nie może posadzić na ławce zawodnika, który go zawodzi, bo innych nie ma – mówi Jacek Kubowicz, były reprezentant kraju i Podhala. Ocenia 1/4 hokejowego sezonu.

- Liga czymś cię zaskoczyła?
- Pozytywnie tym, że po ogromnych perturbacjach, z opóźnieniem, ale jednak wystartowała. Natomiast negatywów jest znacznie więcej. Nie wyjaśniona jest sytuacja w Krynicy, a GKS Katowice chyli się ku upadkowi. No i kiepski poziom. Drużyny, które widziałem na nowotarskim lodowisku, a które pretendują do odgrywania czołowej roli, nic ciekawego nie pokazały. Może to świadczyć o bardzo niskim poziomie rodzimego hokeja. Chyba, że chcieli nas ograć na jednej nóżce. Krótko mówiąc zlekceważyli młodą drużynę Podhala. Sanok u siebie nas rozbił, a w Nowym Targu potwornie się męczył. Podobnie było z Jastrzębiem. Przecież te dwa zespoły mają klasowych graczy, mają wysoki budżet, są wypłacalni, ściągają zawodników, a z nami się mordują. To zadziwiające.

- Może Nowy Targ był mocny?
- Początek w naszym wykonaniu był fatalny. Później rozegraliśmy 3-4 dobre mecze, ale… Czy było to naszą siłą, czy też słabością rywali? Tyszanie potraktowali nas profesjonalnie i już w połowie meczu mogli myśleć o kolacji i powrocie do domu. Szybko załatwi mecz. W pierwszych meczach z Jastrzębiem i Sanokiem nic nie mieliśmy do powiedzenia. Ostatnie mecze w naszym wykonaniu były kiepskie. Bramkarze nie pomogli, ale wezmę Rajskiego w obronę. Większość meczów bronił i miał 50-60 strzałów w meczu. Ktoś powie, że Radziszewski i Odrobny też bronili wszystkie mecze. Tyle tylko, że oni mają lepszych defensorów i 20-30 strzałów mniej. To jest kolosalna różnica, bo mecze grane są co dwa dni. Mogły się Tomkowi zdarzać takie kiksy jak z Krynicą czy Bytomiem.

- Mamy młodą drużynę. Trenerzy powtarzają, że ciągle się uczy, nabiera doświadczenia?
- Nie wszystko da się wytłumaczyć młodością. Ten młody kolektyw w kilku meczach zostawił serce na lodzie, zawodnicy rzucali się pod lecące z potężną siłą krążki, ale w kilku innych meczach tego zabrakło. Choćby z Katowicami, z którymi przegraliśmy sromotnie. Powiedzmy wypadek przy pracy. Trudno jednak wygrać, jeśli szybko się tarci gola, a potem sześć następnych. Z Bytomiem trzy gole mają na sumieniu bramkarze. My nawet u siebie, przy dopingu nielicznej widowni, nie jesteśmy w stanie takich strat odrobić. Seria porażek jest powodem, że trybuny świecą pustkami. Już nawet najwierniejsi kibice znajdują sobie dziwne usprawiedliwienia, by nie pojawić się w hali. Nie powiedzą tego otwarcie, ale w podtekście można wyczytać, „mamy słabą drużynę”.

- Nie tylko kibic jest wymagający, ale także widz innych pozasportowych imprez. On musi mieć wartość dodaną, która go przyciągnie na widownię.
- To normalne, że chodzi się na gwiazdy. Mamy jedną, Partyka Wronkę. Stara się, jak na swój wiek. Trzeba go chwalić, ale podchodzić do tego z dystansem. Przeżyłem już zawodników, których chwalono i woda sodowa uderzyła im do głowy. Żeby nie okazało się, że frekwencja z I ligi będzie lepsza niż obecnie. Dążyliśmy do tego, by mieć ekstraklasę. My kibice również. Zarząd zrobił wszystko co było w jego mocy. Mamy ekstraligę, a kibiców nie ma. W I lidze była średnia 1000 osób, teraz – 500. Kibic rzeczywiście nie lubi porażek. Ta drużyna nie przyciągnie większej ilości widzów.

- „Powielamy trywialne błędy. Tłumaczy po kilka razy na treningach i nic” – powiedział Rafał Sroka, po meczu w Krynicy.
- Cóż może począć trener, który 10-15 razy tłumaczy dane zagranie na treningach, a przychodzi mecz i zawodnicy tego nie realizują. Ławka krótka. Trener nie ma wyboru. Nie może posadzić na ławce zawodnika, który go zawodzi, bo innych nie ma. Byłem na meczu juniorów i nie ma żadnego zawodnika, który nadawałby się do gry w pierwszej drużynie. Podkreślam w pierwszej drużynie, bo wielu w niej jest, ale nieprzygotowanych do gry w ekstralidze. Trenerzy powtarzają – praca, praca, nauka. Oby to przyniosło efekt. Młodzież powoli dorasta. Wszystko jest w głowach. Widać też gołym okiem, że warunkami fizycznymi nasi odstają każdej drużynie. Nikt nie wydłuży ich za uszy o 10 cm. Zaś na robienie masy mięśniowej jest okres przygotowawczy. Chociaż na bandach gramy nieźle, nie uciekamy, walczymy. To jednak nie jest odnotowywane w żadnym protokole meczowym, tego nie widać na zegarach.

- Naturą człowieka są przyzwyczajenia. Jak zawodnicy się przyzwyczają do porażek, to…
- To będzie najgorsze. Porażki źle wpływają na morale, psychikę. Stare powiedzenie mówi, że lepiej brzydko wygrać, niż ładnie przegrać. My tych pięknych przegranych już zaliczyliśmy kilka. Może w tych meczach niekoniecznie można było zdobyć komplet punktów, ale jeden lub dwa były w naszym zasięgu. Wszystko składamy na karb młodości, braku doświadczenia. Ale są zawodnicy w zespole, nie będę nas razie wymieniał nazwisk, którzy grali już w ekstralidze, rozegrali ponad 100 spotkań, wychodzą na wszystkie przewagi, a dorobek punktowy mają mizerny. Za nami 14 spotkań, a są napastnicy, którzy uciułali zaledwie jeden punkt w klasyfikacji kanadyjskiej. Co to za dorobek? Nawet przy tych 28 zdobytych golach. Nie może być tak, żeby obrońca ma więcej punktów niż atakujący. Napastnik, który powinien być wiodący ma zaledwie punkt. Nie biorę w tych rozważaniach czwartej piątki, bo często nie pojawia się na tafli.

- Nie można znaleźć żadnego pozytywu?
- Plus to zmniejszenie ilości kar. Początek sezonu pod tym względem był fatalny, łapaliśmy ponad 20 minut i traciliśmy bramki. To zostało po części wyeliminowane, chociaż kara, karze nierówna. Jeśli fauluje się we własnej tercji to jest uzasadnione, wkalkulowane w ryzyko. Faul w ferworze walki, braku umiejętności czy siły, bo ktoś „przegrzał” zmianę. Ale jeśli fauluje się 40-60 metrów od własnej bramki, to nie ma na to usprawiedliwienia. Z takich zagrań trener powinien wyciągać ostre konsekwencje. Z tych kar tracimy gole i to w kluczowych momentach meczu. Jak choćby z Bytomiem przy stanie 3:3.

- Dawniej młodzi mieli wzory w drużynie, mieli się od kogo uczyć. Grając u boku dobrych zawodników łatwiej było zdobywać wiedzę. Teraz są skazani na siebie.
- Zespół powinien być mieszanką zawodników wchodzących do zespołu i tzw. nauczycieli. Wiemy, że nasz budżet jest marny i nie stać nas na takich graczy. Wychowankowie klubu, reprezentanci kraju obierają inne kierunki, w rodzinne strony ich nie ciągnie. Kasa jest najważniejsza i możliwość gry o medale. Kiedyś grało się o honor. Satysfakcję stawiano wyżej niż kasę. Czasy się zmieniły i nie możemy ich porównywać do lat 70 czy nawet 90- tych. Pieniądz rządzi światem. Nie wiem co będzie z Krynicą. Gra tam kilku Podhalan. Czy znajdą się pieniądze, by wrócili? Może jest coś w klubie ukrytego? Poczekajmy do końca miesiąca.

- „Sport” podał, iż jest wielce prawdopodobne, iż na niedzielnej konferencji prasowej Zacharkin ogłosi, że żegna się z kadrą.
- Decyzja świadcząca, że projekt nie wypalił. Trener był jego gwarantem, nie na 100, ale na 120 %. Zawodnicy poszli za nim, bo mu wierzyli. W sobotę odbyło się zebranie szczątkowego zarządu PZHL, ale żadnych informacji nie podano. Prezes Hałasik dość długo wszystkich mamił bogatym sponsorem. Naważył strasznego bigosu i chyba nie wie jak z tego wybrnąć. Jak można na siłę się trzymać fotela, po tym jak się nie spełniło tylu obietnic? Trochę głupio.

- Wróćmy do ligi. Kto cię zaskoczył in plus, a kto in minus?
- Jestem zaskoczony słabą postawą Jastrzębia. Ta drużyna podobała mi się w zeszłym sezonie i liczyłem, że nadal będzie piąć się w górę. W tym przypadku przekonuje mnie Marek Ziętara, który twierdzi, że jeśli ma brać średniaków z zagranicy, to lepiej postawić na swojego młodego. Jastrzębie ma kiepskich stranieri. Kral powinien odejść w blasku sławy po poprzednim sezonie, bo to co zobaczyłem w Nowym Targu, to oldboje szybciej jeżdżą. Na plusie są Katowice. W trudnej sytuacji organizacyjno – finansowej zadziwiają postawą na lodzie. Zabierają punkty „bogatym”. Kapelusze z głów. Dołęga udzielił obszernego wywiadu, z którego wynika, iż są dość spore zaległości finansowe wobec zawodników. Nie bez przyczyny został skierowany wniosek do WGiD o odebranie katowiczanom punktów, którzy nie wywiązali się w wyznaczonym terminie z postanowień i obowiązuje ich zakaz transferowy. Z drugiej strony dziwi, że drużyna z tak ogromnej aglomeracji, z 50 tysiącami firm, nie może uzbierać 2-3 mln. Co robimy z tym polskim hokejem? Dokąd on zmierza?

Rozmawiał Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama