01.12.2013 | Czytano: 2192

Mocne góralki(+zdjęcia)

Unihokeistki Podhala na ekstraklasowe spotkanie do Zbąszynia pojechały w 9-osobowym składzie, ale nie przeszkodziło im to w wygraniu obydwu spotkań. Pierwszego co prawda po dogrywce, ale w drugim, gdy wszyscy obawiali się o kondycję, zmiotły rywalki z parkietu. Szarotka z kolei podzieliła się punktami z krakowiankami.

W sobotę Szarotka przegrywała po 20 minutach 0:1, tracąc bramkę do szatni ze strzału z dystansu. Przez cały czas stroną przeważającą były gospodynie, ale zbyt koronkowo rozgrywały akcje, za mało decydowały się na strzały. Jeśli już strzelały, to bądź niecelnie, bądź reprezentacyjną dyspozycję potwierdzała Trębacz między słupkami. W drugiej tercji dwukrotnie została pokonana. Na początku trzeciej tercji gospodynie prowadziły już 3:1 i wydawało się, że będą kontrolowały wydarzenia na parkiecie. Tymczasem moment dekoncentracji gospodyń z zimną krwią wykorzystały krakowianki. W 50 minucie doprowadziły do wyrównania. E. Burdyn i Kubowicz w odstępie 3 minut ponownie dały dwubramkowe prowadzenie swojemu zespołowi. Przybyszki spod Wawelu jednak nie złożyły broni i 113 sekund przed końcem tercji zdobyły kontaktowego gola. Wycofały bramkarkę, ale ten manewr nie wypalił. Kubowicz 24 sekundy przed syreną w pustej bramce umieściła piłeczkę.

W rewanżu Trębacz zatrzymała gospodynie, które raziły brakiem skuteczności. Niewykorzystane sytuacje się zemściły, a strata gola z wolnego na początku trzeciej odsłony odcięła im „prąd”.

Dramatyczne spotkanie stoczyło w sobotę Podhale, które pojechało do Zbąszynia w zaledwie 9-osobowym składzie. Mimo to rozpoczęło agresywnie i przyniosło to spodziewany efekt. Już po 7 minutach góralki prowadziły 2:0, a w 26 minucie było już 4:0. Gospodynie były bezradne i gdyby góralki miały lepiej nastawione celowniki, to byłyby nie do zatrzymania. Niewykorzystane okazje lubią się zemścić i tak też się stało. Miejscowe zaczęły odrabiać straty. Jeszcze przed drugą przerwę odrobiły połowę. Przełomowym momentem był błąd nowotarżanek i gol kontaktowy MOS-u. Zbąszyń dostał wiatr w żagle. Zdobył trzy bramki i wyszedł na prowadzenie. Bryniarka 70 sekund przed zakończeniem regulaminowego czasu gry doprowadziła do dogrywki. W 6 minucie dogrywki Fula zadała gospodyniom „nagłą śmierć”.

Nazajutrz gospodynie tylko w pierwszej tercji dotrzymywały kroku góralkom. Jeśli ktoś obawiał się o kondycję Podhalanek, to przekonał się w kolejnych odsłonach, że są dobrze przygotowane do sezonu. To miejscowe nie wytrzymały narzuconego tempa i zostały zmiecione z parkietu.


Worwa Szarotka Nowy Targ – Multi 75 Killers Kraków 6:4 (0:1, 3:0, 3:1) i 1:6 (0:0, 1:2, 0:4)
Bramki dla Szarotki: Kubowicz 3, Aleksandra Burdyn 2, E. Burdyn (I mecz); E. Burdyn (II mecz).

Worwa Szarotka: M. Zapała – Chlebda, Węgrzyn, Kubowicz, E. Burdyn, Bujak – Leśniak, R. Zapała, Anna Burdyn, Kaczmarczyk, Aleksandra Burdyn – Rokicka, Gruszczak, Piekarczyk, Dziubińska. W drugim meczu nie grała Bujak. Trener Lesław Ossowski.

- Spodziewałem się trudnej przeprawy, bo dziewczęta z Krakowa są mocne fizycznie i mają świetną bramkarkę – mówi trener Szarotki, Lesław Ossowski. – tak też się stało. Potrafiliśmy sobie wypracować sytuacje, ale nie potrafiliśmy zamienić je na bramki. Rywalki bazowały na strzałach z dystansu. Trzy bramki straciliśmy po rzutach wolnych z dalszej odległości. Prowadząc 3:1 wydawało się, że kontrolujemy przebieg wydarzeń na parkiecie, a tymczasem straciliśmy dwa gole i zrobiło się nerwowo. W Klonowce dziewczyny zagrały konsekwentnie. Nie był to ich dobry mecz, ale zwycięski. W zeszłym sezonie dużo dobrych meczów rozegraliśmy, a schodziliśmy z parkietu pokonani. Dzisiaj wyszło nasze większe cwaniactwo. Cieszy wynik, gra już nie.

- W niedzielę rozegraliśmy słabszy mecz. Nic nie chciało nam wejść. Świetnie między słupkami spisywała się Trębacz. Nawet najlepszy bramkarz nie powinien pomóc drużynie, jeśli przeciwnik nie trafia do pustej bramki. Takich sytuacji mieliśmy bardzo dużo. Po 20 minutach powinniśmy prowadzić 4:0 i kontrolować wydarzenia na boisku. Tak się nie stało. Straciliśmy gola z dystansu, z wolnego i w trzeciej tercji byliśmy już bezradni.


Więcej zdjęć pod artykułem...


MOS Zbąszyń – MMKS Podhale Nowy Targ 5:6 (0:2, 2:2, 3:1;0:10 i 3:8 (2:2, 1:4, 0:2)
Bramki dla Podhala: Florczak 2, Fula 2, Timek, Bryniarska (I mecz); Bryniarska 3, Podlipni 2, Fuła 2, Florczak (II mecz).

MMKS Podhale: Młynarczyk – Grynia, Bryniarska, Fuła, Florczak, Timek – Podlipni, Krzystyniak, Siuta. Trenerzy: Jacek Michalski i Arkadiusz Pysz.

- Dramatyczny mecz, ale trudno się gra, gdy ławka pusta – mówi trener Podhala, Jacek Michalski. – Pojechaliśmy z skąpym składzie, ale dobrze weszliśmy w mecz. Prowadziliśmy 4:0. Potem nie wykorzystaliśmy kliku znakomitych sytuacji i to się zemściło. Przez 3/4 meczu mieliśmy problem z ostatnim podaniem. Jakoś nie wychodziło nam. Błąd przy trzecim golu gospodyń, sprawił, iż miejscowe złapały wiatr w żagle. Wyszły na prowadzenie, ale indywidualna akcja Bryniarskiej doprowadziła do dogrywki. W niej zagraliśmy w miarę dobrze, a jedna dobra zespołowa akcja dala nam zwycięstwo.

Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama