06.01.2014 | Czytano: 1726

Hit dla Black Shadows

PLU rozpoczęła trzecią rundę i od razu od mocnego akcentu. Na „dzień dobry” doszło do konfrontacji na samym szczycie. Z tej potyczki zwycięsko wyszedł obrońca mistrzowskiego tytułu, zespół Black Shadows.

- Mecz z Misz Masz był o przysłowiowe sześć punktów. Dzięki zwycięstwu, mimo iż wystąpiliśmy w okrojonym składzie, odskoczyliśmy najgroźniejszemu rywalowi na bezpieczną odległość – powiedział Rafał Sulka, zawodnik „Czarnych Cieni”.

Aspirant do mistrzowskiego tytułu tylko w pierwszej połowie zademonstrował unihokej godny starań bicia się o miano najlepszego teamu PLU. Ten fragment gry był naprawdę ciekawy i licznie zgromadzona publiczność mogą oklaskiwać udane zagrania z obu stron. Było dużo emocji, zwrotów sytuacji, twardej, nieustępliwej walki o każdy skrawek boiska. Pierwsza cześć meczu nie przyniosła rozstrzygnięcia, był remis 5:5. Sprawa wyniku była nadal otwarta.

- Zadaliśmy sobie sprawę, że mecz nie będzie dla nas spacerkiem, że trzeba będzie wykazać się maksymalną koncentracją, uważną grą w defensywie i skuteczną z przodu – mówi Rafał Sulka. – Przystąpiliśmy do niego z emanującą wolą zwycięstwa. Nasza forma po świątecznej przerwie była zagadką. Nasz rywal to bardzo groźny zespół, w którym gra wielu byłych i obecnych zawodników znanych z występów w Szarotce i nie tylko. My też już troszkę jesteśmy ograni i radziliśmy sobie w gorszych sytuacjach kadrowych. Rywal miał do dyspozycji dwie mocne formacje. Atakował nas wysoko pressingiem i ta taktyka zdała egzamin. Szybko zdobył dwa gole. Nie spanikowaliśmy, lecz konsekwentnie graliśmy „swoje”. Nasza cierpliwość opłaciła się. Doprowadziliśmy do wyrównania, a potem trwała wymiana ciosów. Do końca pierwszej części na bramkę odpowiadano bramką. Ta odsłona zakończyła się remisem 5:5. Drugie 20 minut, to już całkiem inna bajka. Odczuwaliśmy małe zmęczenie i nastawiliśmy się na grę z kontry. Ta taktyka była strzałem w dziesiątkę. Zdobyliśmy cztery gole i spokojnie mogliśmy kontrolować spotkanie. Momentami przeciwnik był bezradny i końcowy rezultat jest nawet dla nas małym szokiem. Mimo braków kadrowych zagraliśmy super. Ważne, że wytrzymaliśmy kondycyjnie pełne 40 minut z mocnym przeciwnikiem. Umiejętnie rozłożyliśmy siły. W pierwszej połowie przetrzymaliśmy napór rywala i potem sami przystąpiliśmy do ofensywy, która zaowocowała bramkowymi zdobyczami. Druga odsłona była kapitalna w naszym wykonaniu. Wykorzystaliśmy w tym okresie 95% sytuacji, które mieliśmy, a w obronie rywalowi nie pozwoliliśmy na wiele. Tylko raz udało mu się oszukać naszą defensywę i pokonać Szewczyka. Cieszy też, że po przespanej drugiej rundzie budzi się snajper Dzioboń, który zaliczył 5 bramek i 3 asysty. Klasą dla siebie był Pala, zdobywca 7 bramek i 5 asyst. Kapitalny mecz rozegrał Szewczyk, który w drugiej połowie swoimi interwencjami ośmieszał przeciwników. Cała drużyna zostawiła dużo potu na parkiecie i to przyniosło wymierne efekty. Szybko zapominamy o tym spotkaniu i skupiamy się na kolejnym pojedynku, bo zdajemy sobie sprawę, że chwila dekoncentracji może nas kosztować utratę pierwszego miejsca.

Black Shadows - Misz Masz 17:6 (5:5)
Bramki: Pala 7, Dzioboń 5, Burkat 2, Daniel 2, Hamrol – Ryś 3, Ślusarek 2, Jarząbek.
Black Shadows: Szewczyk; Burkat, Daniel, R. Sulka; Pala, Dzioboń, Kwak, Hamrol.

Wikar Podhale – Chupacabras 6:8
Wataha - Górale Amatorzy 9:4

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama