05.04.2014 | Czytano: 2385

Zabójcze 14 sekund(+zdjęcia)

Drugi półfinał play off w męskiej ekstraklasie nie wyłonił finalisty. Jeszcze 39 sekund przed końcem wydawało się, że w wielkim finale zagra obrońca mistrzowskiego tytułu. Ale wtedy nastąpił zwrot. Szarotka w odstępie 14 sekund zadała dwa ciosy i doprowadziła do trzeciej konfrontacji.

Szarotka po raz pierwszy od trzech lat pokonała lokalnego rywala. W jakże ważnym meczu, który powinien ją podbudować psychicznie przed decydującym starciem. Było to dziwne spotkanie. Nastroje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Szarotka prowadziła 4:1, by – jak się rzekło – 39 sekund przed końcem przygrywać 5:6. Wtedy w potwornym zamieszaniu podbramkowym Ślusarek wepchnął piłeczkę do siatki, a 14 sekund później daleki strzał Dziurdzika dał zwycięstwo Szarotce.

- Trzecia tercja dość szczęśliwie ułożyła się Góralom, którzy zdobyli gola w osłabieniu – ocenia nasz ekspert Ryszard Kaczmarczyk. – Mieli szansę na podwyższenie, ale nie trafili do pustej bramki. W końcówce popełnili błąd taktyczny. Nie można 49 sekund przed końcem robić zmianę i wpuścić na boisko dwóch graczy, którzy nie blokują piłeczki. Tymczasem zszedł Turwoń, który chyba 20 strzałów obronił. Gdyby był na palcu gry, to Górale byliby już w finale. A tak jutro różnie może być. Szarotka po raz pierwszy od trzech lat ograła lokalnego rywala i ma przewagę psychiczną.

- Super mecz dla kibiców, ale dla nas niekoniecznie – mówi grający trener Górali, Bartosz Gotkiewicz. - Źle weszliśmy w mecz, ale zdołaliśmy odwrócić jego losy. Jeszcze minutę przed końcem mogliśmy dobić rywala, gdybyśmy trafili do pustej bramki. A tak… Szarotka niesamowicie zmobilizowana nie odpuściła. Teraz ma przewagę psychiczną. Musimy porozmawiać, zregenerować się i jutro pokazać, że potrafimy grać w unihokeja.

- Zrobiliśmy to co powinniśmy. Musieliśmy wygrać, by pozostać w grze. Dostaliśmy bramkę na 6:5 grając w przewadze i mogło nas załamać. Wierzyliśmy jednak, że możemy wygrać. Dobry mecz z naszej strony, nie musimy się go wstydzić.

W pierwszych 9 minutach padło siedem bramek. – Ale nie wynikały one z cudownej gry – twierdzi nasz ekspert Ryszard Kaczmarczyk. – W obronie fatalnie gra wyglądała, wpadły też szmaty. Górale prowadząc w meczach 1:0 powinni nastawić się na obronę i kontry. Gdy Szarotka prowadziła 4:1 wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty. Dziurdzik stracił piłeczkę, był niewykorzystany karny, ale liczebna przewaga zakończyła się trafieniem Wronki. Za moment wolny spod bandy i piłeczka zatrzepotała w siatce. Taka bramka nie powinna wpaść. To trzecie spotkanie derbowe, które oglądam i dwa były wyśmienite, to wyjątkowo słabe. Jeszcze tak słabej tercji w wykonaniu tych drużyn nie widziałem w ostatnich latach. Druga tercja to były szachy. Nie wiem w jaki sposób Górale wygrali ją, bo Szarotka powinna prowadzić 3-4 bramkami. Lepiej wyglądała. Wronka sam wjechał do środka i zawinął, a idealnie podał na drugi słupek do Żuka i zrobiło się 5:5. Ten ostatni trafił dość szczęśliwie, bo piłeczka odbiła się od Batkiewicza. Górale nadal grali fatalnie w obronie. Szarotka nie była w stanie tego wykorzystać. Bezsensowne kary, po zabawach z piłeczką i stratach, w tym nie pomogły. Szarotka wygrała zasłużenie. W przekroju całego meczu była zespołem lepszym.

Górale Nowy Targ – Worwa Szarotka Nowy Targ 6:7 (3:4, 2:1, 1:2)
Bramki: Wronka 2, Bełtowski, Tirwoń, Żuk, Stypuła – Chlebda 3, Ossowski, Hamrol, Ślusarek, Dziurdzik.

Górale: Pawlik; Gotkiewicz – Pelczarski, Siaśkiewicz – Turwoń, A. Tylka – Tomasik; Stypuła – Wronka – Kostela, Brzana – Widurski – Żuk, Korczak – Bełtowski – Fryźlewicz.
Worwa Szarotka: Batkiewicz; Dzirudzik – Barszczewski, Kasperek – Ligas, Ryś – Panek; Hamrol – Ślusarek – Luberda, Ossowski – Chlebda – Augustyn, Leśniak – Kwak – Spyra.

Tekst + zdjęcia Stefan Leśniowski
Zdjęcia Andrzej Pabian

 

Komentarze







reklama