27.07.2014 | Czytano: 1057

Kolejny świetny występ Oskara

- Uderzenie było makabryczne. Teraz bolą mnie nadgarstki i kostki. Mało tego. Jechałem bez przedniego hamulca. Przy uderzeniu olej wyciekł z amortyzatora – opowiada o swoim starcie w trzeciej eliminacji mistrzostwo Polski juniorów w superenduro, Oskar Kaczmarczyk.

Nowotarżanin jeżdżący w barwach Rajski Racing Team stratował po raz drugi w miejscowości Buczek i kolejny raz zajął drugie miejsce. Wynik ten pozwolił mu się zrównać punktami w klasyfikacji generalnej z Emilem Juszczakiem, który był trzeci.

- Tak wygląda sytuacja na dzisiaj, ale podobnie dwie najgorsze eliminacje mają być odrzucone. Jeśli tak będzie, to jestem punktowo lepszy od Emila – wyjawia Oskar.

Kaczmarczyk pierwszy wyścig rozpoczął z trzeciego miejsce. W połowie dystansu wyprzedził najgroźniejszego rywala do mistrzowskiego tytułu, Emila Juszczaka. Na pierwsze miejsce nie zdołał się wysforować.

– Do Jakuba Kucharskiego niewiele mi zabrakło. Cały czas mnie blokował, nie pozwolił wyprzedzić. Próbowałem „ugryźć” go z różnych stron, ale się nie udało. Mnie cieszy, że Juszczak ukończył bieg na czwartej pozycji i tym samym zrównałem się z nim punktami w klasyfikacji łącznej mistrzostw – mówi nowotarżanin.

W drugim wyścigu finiszował na trzecim miejscu. Ponownie najszybszy Kucharski, ale tym razem przed Juszczakiem. W ogólnym bilansie dwóch wyścigów pierwszy był Kucharski, drugi Kaczmarczyk, a trzeci Juszczak.

- Drugi wyścig był pełen dramatycznych zdarzeń – opowiada Oskar. – Wystartowałem z ostatniej pozycji i musiałem przebijać się do przodu. Udało mi się połykać jeźdźców i wysforować się na trzecią pozycję. Nasza trójka nadawała ton rywalizacji. Stoczyliśmy nieprawdopodobną walkę. Jechaliśmy koło w koło, a różnica między nami wynosiła sekundę. Reszta była jedynie bladym tłem. Jechała bardzo daleko. My w trójkę gnietliśmy się niemiłosiernie. Organizatorzy się nie wysilili i puścili nas na tej samej trasie, co w drugiej eliminacji, tylko w odwrotną stronę. Tam gdzie poprzednim razem było lądowanie ze skoczni, teraz było wybicie. Lądowaliśmy na płaskim i dosłownie wbijaliśmy się w ziemię. Trzeba było mieć szczęście, by dobrze wylądować. Dwa razy nie doleciałem i uderzyłem tylnym kołem. Za drugim razem skoczyłem o trzy metry za daleko. Dobiło mnie i teraz bolą mnie nadgarstki i kostki. Uderzenie był makabryczne. Jechałem bez przedniego hamulca. Po uderzenie olej wyciekł z amortyzatora. Generalnie jednak jestem zadowolony i z wyniku i ze swojej jazdy. Z Emilem jedziemy łeb w łeb. Sprawa mistrzostwa Polski wciąż jest otwarta.

Do zakończenia mistrzostw Polski pozostały jeszcze dwie eliminacje. Za tydzień kolejny start. Ponieważ wyścig pokrywa się z Rajdem Tatrzańskim w trialu, Oskara w nowotarskiej imprezie zabraknie. - Stawiam w tym sezonie na superenduro - zdecydowanie mówi Oskar Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama