26.08.2014 | Czytano: 746

Wicemistrzostwo w debiucie

Oskar Kaczmarczyk został wicemistrzem kraju w superenduro w kategorii junior. Nowotarżanina pokonał Emil Juszczak z Joniec Team.


- Jestem bardzo zadowolony z tegorocznego sezonu. Sponsorzy dużo mi pomogli, by sezon był udany. Nie przypuszczałem, że w debiucie będę stał na podium. W dodatku na drugim jego stopniu. Przed startem myślałem tylko o tym, by jak najlepiej pojechać, pokazać się – mówi Oskar Kaczmarczyk.

Ostatnia runda czempionatu kraju rozegrana została w Tymbarku. Oskar tracił do lidera tylko sześć „oczek”. Pierwszy wyścig finałowy wygrał i tytuł mistrzowski był na wyciągnięcie ręki. Juszczak zajął drugie miejsce, obaj zrównali się punktami w „generalce” i o końcowym sukcesie jednego z nich miał zadecydować ostatni wyścig. Nowotarżanin, by stanąć na najwyższym stopniu podium nie musiał wygrywać wyścigu, wystarczyło, by był przez najgroźniejszym rywalem. Niestety…

- W Tymbarku była masakra – opowiada nowotarżanin. – Nie dość, że było przenikliwie zimno, to jeszcze padał deszcz. Trasa zrobiła się śliska i grząska. Ustawionych było sześć opon, a w środku była dziura. Wszyscy się w nią wbijali. Ja również na czwartym okrążeniu. Mało tego. Jadący za ma zdublowany zawodnik nie zdążył wyhamować i wjechał we mnie. Nie było w tym jego winy. Nie mogłem się szybko pozbierać. Spadłem na przedostatnie miejsce. Zacząłem gonić. Doścignąłem nawet Emila, ale nie zdołałem go wyprzedzić. Zająłem czwarte miejsce, Juszczak finiszował przede mną.

W kraju zakończył mistrzowskie starty. Na ostatniej rundzie trialowych mistrzostw Polski w Szklarskiej Porębie się nie pojawi. – Nie ma sensu jechać. Opuściłem kilka rund i nie ma już o co walczyć. Jestem czwarty – mówi. – W kraju wystartuję w zawodach MEGAWAT w kategorii Hard Enduro, organizowanych przez Tadeusza Błażusiaka w Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie. Trasa liczyć będzie 19 km. Pojedziemy trzy okrążenia. Ci, którzy zakwalifikują się do wyścigu finałowego, zmierzą się w nim z „Taddy’m”. Motocykla nie odstawiam do garażu. W najbliższy weekend czeka mnie kolejne wyzwanie. W Rumunii wystartuję w jednym z najcięższych zawodów na świecie REGIMENT 13, to też Hard Enduro. To jest coś podobnego do Erzberg Rodeo. Ścigać się będziemy przez dwa dni. Zawody niezwykle trudne. Jak się je ukończy, to będzie super. Do pokonania będzie 40 km w zróżnicowanym terenie. Wygra ten, kto pierwszy dojedzie do mety.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama