05.10.2014 | Czytano: 522

Urwały punkt mistrzyniom

Wicemistrzynie Polski – MMKS Podhale – przywożą tylko punkt z siedziby mistrza kraju. W pierwszym meczu, po dramatycznym boju, uległy w karnych gdańszczankom. Nazajutrz o losach potyczki zdecydowała druga tercja, przegrana przez MMKS 0:4.


Sobotnia potyczka była godna mistrza i wicemistrza kraju. Oj, działo się w niej, oj działo. Było w niej wszystko co prawdziwy koneser unihokeja uwielbia. Zmienność akcji, zmienność nastrojów. To jedna z drużyn obejmowała prowadzenie, a za chwilę rywal doprowadzał do wyrównania. To jeden zespół miał dobre fragmenty gry, by za chwilę drugi przejmował inicjatywę. Na gol odpowiadano golem. Gospodynie objęły prowadzenie, ale szybko je straciły, a potem przyjezdne trzy razy prowadziły i za każdym razem gdańszczanki je dochodziły. Ostatni raz w 57 minucie doprowadzając do dogrywki. W niej nowotarżanki miały więcej okazji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Brakowało w akcjach podbramkowych chłodnej głowy. A karne? To loteria. Dopiero trzecia seria karnych wyłoniła zwycięzcę. Lepsze były unihokeistki znad morza. Ale góralki są blisko, bliziuteńko, by je wreszcie ukąsić.

- Dramatyczne spotkanie, trzymające w napięciu do ostatniego rzutu karnego – mówi trener Jacek Michalski. – Przeżyliśmy prawdziwą huśtawkę gry. Na przemian zespoły wymieniały się inicjatywą. Szkoda, że prowadząc jedną bramka nie potrafiliśmy odskoczyć, bo mieliśmy ku temu okazję. Tymczasem straciliśmy przypadkowego gola wyrównującego. Piłeczka przelobowała bramkarkę. W dogrywce mieliśmy pięć sytuacji klarownych, które nie weszły. Trudno marzyć o wygranej, jeśli nie wykorzystuje się takich sytuacji. Karne to loteria. Siłą energii i umysłu się wygrywa. Ta siła była po stronie gdańszczanek.

Liczono, że w rewanżu nowotarżanki znajdą sposób na mistrzynie kraju. Nic z tego, marzenia o pokonaniu najlepszej drużyny w kraju trzeba odłożyć w czasie. Może następnym razem, oby w finale Pucharu Europy. O losach rewanżowego spotkania zadecydowała druga tercja. Po pierwszej bezbramkowej, w drugiej gospodynie zadały cztery ciosy. Góralki w trzeciej tercji rzuciły się do odrabiania strat i były bliskie doprowadzenia do wyrównania.

- Przespaliśmy drugą tercję – twierdzi Jacek Michalski. –Wpadały bramki z niczego. Jedynie na 4:0 obrończyni zrobiła prezent Jurkowskiej. Mimo to w trzeciej tercji podjęliśmy walkę. Szkoda straty piątej bramki, po błędzie bramkarki. W samej końcówce Grynia miała szansę doprowadzić do wyrównania, ale się machnęła. Fajny mecz, ale nie jestem z niego zadowolony, bo dziewczęta nie grają tego, co chciałbym. Muszą uwierzyć w swoje umiejętności, wtedy uda nam się odczarować gdańszczanki.

Energa Olimpia Osowa Gdańsk – MMKS Podhale Nowy Targ 5:4 (1:1, 1:1, 2:2; 0:0) po karnych i 5:4 (0:0, 4:0, 1:4)
Bramki dla Podhala: Florczak, Fuła, Timek, Mamak (I mecz); Krzystyniak 2, Fryźlewicz, Timek (II mecz).
MMKS Podhale: Młynarczyk (Tomczyk) – S. Lech, Grynia, Krzystyniak, M. Bryniarska, Siuta – K. Piekarczyk, Dębska, Podlipni, Mamak, Fryźlewicz – Z. Lech, Florek, Timek, Florczak, Fuła – Sopiarz, E. Bryniarska. Trener Jacek Michalski.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama