Nowa Targowica chce wyznaczenia granic placu handlowego. Spółka ostrzega, że brak regulacji może doprowadzić do "upadku targowiska"

NOWY TARG. Spółka Nowa Targowica zwróciła się do Rady Miasta z pismem o wyznaczenie granic targowiska "na bazie uzgodnionego z władzami Miasta projektu budowlanego, na podstawie którego zostało uzyskane pozwolenie budowlane w Starostwie Powiatowym".
W tych dniach Rada Miasta otrzymała już pismo od spółki, w którym stwierdza, iż skierowane do niej wezwanie burmistrza do "należytego wykonania umowy" oraz zarzut utrudniania poboru opłaty targowej - jest dla niej niezrozumiałe. Pisaliśmy o tym w artykule "Spółka nie rozumie"... .

Kolejne pismo dotyczy prośby o wyznaczenie granic targowiska. Chociaż spółka granice już wyznaczyła - stawiając na placu płot - teraz chce, by władze Miasta uznały wydzielony teren za jedyny, na którym obowiązywać będą preferencyjne stawki opłaty targowej.



"Nie uregulowanie powyższej sprawy stworzy precedens zagrażający istocie nowego targowiska jako ważnej, uporządkowanej przestrzeni publicznej i stworzy warunki do powrotu złych praktyk, w szczególności chaosu komunikacyjnego i samowoli, jakie miały miejsce na stary placu targowym" - pisze do radnych prezes Janusz Chowaniec. Powołuje się na to, iż "na etapie negocjacji i podpisywania umowy spółka zobowiązała się nie dopuścić do podobnego chaotycznego rozwoju targowiska".

W liście czytamy: "Zaistniała obecnie sytuacja, a w szczególności bezumowne korzystanie z targowiska oraz niehonorowanie ustaleń ze spółką przez inne podmioty, które organizują przy ul. Targowej targowiska, stanowią zagrożenie dla ładu na placu targowym i będą prowadziły do powtórzenia sytuacji, jaka miała miejsce na starym targowisku. Zwracamy uwagę, że Państwo Kolasa, czy Pan Legutko nie są udziałowcami Spółki, ani nie mają ze Spółką podpisanych umów".

Prezes Chowaniec kończy pismo słowami: "Niezrównoważony rozwój targowiska, a także przerzucanie przez prywatne podmioty kosztów jego utrzymania na Spółkę przez bezumowne korzystanie, nie tylko może doprowadzić do stanu, jaki miał miejsce na starym targowisku, ale także do upadku targowiska".



Podczas poniedziałkowej sesji radni mają zająć się zmianami w planie zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Owa zmiana nie dotyczy jednak ograniczenia targowiska do działek należących do spółki. Blisko dwugodzinna dyskusja radnych z Komisji Gospodarki Komunalnej i Rozwoju pokazała, iż radni są mocno podzieleni. Zaledwie jednym głosem przeszła koncepcja wykorzystania całego terenu - od oczyszczalni ścieków do bazy MZK pod działalność targową z usługami gastronomicznymi, hotelowymi i biurowymi.

Pokazując zdjęcia lotnicze targowiska z soboty, burmistrz Grzegorz Watycha pytał: "czemu mamy reglamentować tę powierzchnię i jarmark ograniczać, skoro są chętni? Mamy granicę na oczyszczalni i tam handel nie wejdzie.

Wtórował mu Marek Mozdyniewicz mówiąc, że "obecnie plac targowy ma naturalne granice z czterech stron, więc się ten plac w niekontrolowany sposób nie rozrośnie."

Zdaniem Pawła Liszki tak nie jest, bo plac "przekroczył już granice, a ludzie handlują pod Policją. - Nieuniknionym jest, byśmy te granice wyznaczyli - mówił radny. Podobną opinię wygłosił Włodzimierz Zapiórkowski, obrazowo opisując obecny stan jako "wydmuszkę", gdzie handel odbywa się po bokach, pozostawiając środek placu pustym.

Z kolei Andrzej Swałtek, który przywoływał swoje słowa sprzed kilku tygodni, iż "handel zatrzyma się na płocie koło MZK i tak się stało" - skwitował całą sytuacją słowami: "nie mogą się dogadać w spółce teraz, a jak będzie jeszcze 10 właścicieli to się tam chyba wyzabijają...

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 27.05.2018 12:54