Absolwent słynnej „Kenarówki” specjalizował się w dłubaniu w drewnie, lecz gdy w latach pięćdziesiątych nabył swój pierwszy samochód, garbatą Warszawę i przez chwilę pojeździł na niej na taksówce, odkrył zamiłowanie do samochodów, zwłaszcza tych starych. Nasz Jubilat pochodzi z Poronina, ale swe życie związał z Zakopanem i po części z „Ameryką”, gdzie przebywał w latach 1984 – 2000. Tam wpadł mu w ręce zniszczony egzemplarz unikalnego samochodu amerykańskiej firmy Dodge Brothers.
Przedsiębiorstwo to, założone pod koniec XIX wieku przez braci Dodge, produkowało rowery oraz części maszyn. W 1901 roku w Detroit w stanie Michigan, w centrum rodzącego się amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego powstała ich fabryka, produkująca początkowo łożyska dla Oldsmobile, później zaś silniki i części do modelu Ford T. Ale począwszy od 1914 roku Dodge rozpoczął produkcję własnego samochodu, wzorowanego na modelu Ford T, znacznie lepiej wyposażonego i droższego, który stał się popularny wśród amerykańskiej klasy średniej. Od tego momentu marka Dodge zaczęła być szerzej znana; w 1928 roku Chrysler zakupił przedsiębiorstwo i wtedy powstał samochód, pieczołowicie przechowywany w garażu na zakopiańskim Kamieńcu.
To w zasadzie wyjątek w kolekcji pana Mieczysława, który gustuje w rewitalizacji aut, które jeździły kiedyś po naszych drogach.
Jest więc pięćdziesięcioletni Mercedes W108 280 SEL z 4.5 litrowym ośmiocylindrowym silnikiem i pięć lat młodszy W123, czyli legendarna „beczka” czy czterdziestoletnia limuzyna Volkswagena, ale w kolekcji dominują zabytki demoludowe.
Ich rówieśnikiem jest błyszcząca Wołga GAZ 24 oraz druga, nieco młodsza, czekająca na swój lifting radziecka limuzyna.
Pan Mieczysław jest aktywnie działającym członkiem Tatrzańskiego Klubu Motoryzacyjnego, bierze udział w spotkaniach i zlotach, choć przypadłości wieku podeszłego nieco ograniczają te aktywności.
Pełen humoru i empatii kocha te swoje jeżdżące starocie nie dbając o luksusy; na co dzień jeździ też już niemłodą, niewielką Micrą, którą dobrze znają tutejsi samochodziarze. Bo w Zakopanem Król jest jeden…
Jacek Sowa