- Czujemy się zagrożeni. Sąsiadujemy z parkiem i wiemy jakie są tam utrudnienia. Jeśli ta powierzchnia zostanie powiększona, to i nasza granica będzie większa. Natura 2000 i Park już spowodowały bardzo duże obostrzenia w pozyskaniu drewna czy korzystaniu z runa leśnego - tłumaczy Piotr Holla, prezes urbaru w Zubrzycy Dolnej.
A gdzie na borówki?
Jak zgodnie tłumaczą przedstawiciele orawskich wspólnot, lasy państwowe to ogromny obszar. W dobrym sezonie borówkowym, to właśnie tam wielu mieszkańców dorabia sobie do pensji. W parku narodowym nie będzie można tego robić i grozi za to mandat. Co więcej, nie wolno nawet schodzić z wyznaczonego szlaku. Tymczasem orawskie lasy należące do wspólnot i prywatnych właścicieli nie stanowią dużych obszarów, gdzie można by zaspokoić zapotrzebowanie na owoce runa leśnego. Największy urbar Jabłonka to powierzchnia 1000 ha, pozostałe liczą co najwyżej połowę z tego.
- Głównym ograniczeniem jest zakaz wchodzenia do parku - przyznaje Piotr Kowalik, prezes urbaru Zubrzyca Górna. - To także ograniczenie dla rozwoju turystyki. Dalsza ekspansja obszarów chronionych, odbije się na turystyce i gospodarce leśnej. Nasze lokalne zakłady przetwórstwa drewna, które kupują drewno z lasów państwowych utracą rentowność. Cały teren zbiednieje. A przecież tyle mamy miejsc chronionych, że nie dostrzegam żadnego argumentu, który by uzasadniał poszerzenie - podkreśla.
Puścimy albo nie puścimy
Jak tłumaczą przedstawiciele urbarów, już teraz prowadzą one zrównoważoną gospodarkę i dbają o lasy. - Posadziliśmy w zeszłym roku 15 tys. sadzonek świerka, buka i jodły - przekonuje Holla.
W Zubrzycy Górnej Lasy Państwowe stanowią 90% lasów. Nie wiadomo jak będzie wyglądać współpraca po ewentualnym poszerzeniu. Główna droga do leśnictwa Police przez 1,5 km stanowi własność urbaru, później należy do Lasów Państwowych, a dalsza część znów należy do wspólnoty. - Jak my im nie damy przejazdu to oni nie przejadą, jak oni nie pozwolą, to nie przejedziemy my. Ale my jesteśmy w lepszej sytuacji, bo my do swojego dojedziemy, bo jesteśmy na początku - zauważa Piotr Kowalik.
Dbamy o lasy jak nikt
Józef Machaj od 30 lat prowadzi wspólnotę w Jabłonce. Tu są torfowiska, tereny bagienne, teren wyjątkowo trudny. - Zawsze staraliśmy się, zakładaliśmy pułapki na kornika. Zakażone drzewa się ścinało, korowało, korę paliło, a z drzewem się uciekało z lasu, by kornika wywieźć. I co z tego? My zwalczaliśmy kornika, a park go hodował. I to donikąd gospodarka. Ale zawsze mówili, że to nie my mamy rację - zauważa.
I przypomina sytuację sprzed dwudziestu lat, gdy przed wprowadzeniem terenów Natura 2000 gościli międzynarodową delegację z Belgii i Holandii. Na zorganizowaną dużą konferencję w Jabłonce przybyło blisko 80 osób. Objechali otaczające lasy, zajechali na torfowiska.
- Na podsumowanie tego programu Holender wezwał mnie i przy wszystkich powiedział: ty masz zadbać o tę gospodarkę, żeby ją wydział ochrony środowiska nie zmienił. Bo tak pięknego terenu jak tutaj jest, to ja nigdzie nie spotkałem w Europie. I kto tu gospodarzem jest? Chłop! - grzmi Józef Machaj i dodaje: - Mówię głosem 1300 udziałowców, którzy są we wspólnocie i oni mi powierzyli majątek, o który mam dbać!
Ustępstwa? Nie ma mowy...
Wciąż jednak jest to głos w sprawie pogłosek, konkretnych planów i rozwiązań nikt nie widział. A czy mimo to widzą w przyszłości jakąkolwiek możliwość negocjacji w kwestii poszerzenia parku?
- Pytanie czy z nami usiądą do rozmowy. Ale obawiam się, że oni to zrobią tak, że obudzimy się rano i okaże się, że mamy park na oknem - irytuje się Piotr Kowalik.
- Co mogłoby ministerstwo nam zaproponować za powiększenie tych terenów? Przez lata widzimy co się dzieje - są zakazy i nie ma kroku do tyłu. Nawet jak coś zaproponują to potem władza się zmieni i ulgi się zlikwiduje - dodaje Piotr Holla.
Potrzebny jest balans
Czy udziałowcy urbarów mają się czego bać? Z tym pytaniem zwracamy się do nowotarskiego nadleśniczego Krzysztofa Przybyły.
- "Bać się" to sformułowanie w tym przypadku niezbyt fortunne. Owszem, jeśli to zasadne, powinny być obszary które są chronione. Jednak z perspektywy nadleśnictwa nie jest to dobre rozwiązanie - przyznaje.
Jak zauważa, sprawa ma dwa aspekty. Z jednej strony to, co na Babiej Górze zostało uznane za najcenniejsze, mieści się w granicach Parku. Poszerzenie go o tysiące hektarów, tak naprawdę nie zwiększy jego znaczenia, a sedno sprawy zostanie rozmyte. Z drugiej strony, z perspektywy nadleśnictwa wtopionego pomiędzy parki narodowe znacznie ograniczy to jego możliwości prowadzenia gospodarki. Tylko 16% powierzchni terenu nadleśnictwa to Lasy Państwowe.
- Jeśli pozbędziemy się kolejnych tysięcy hektarów na rzecz parków, to praktycznie przestanie być ekonomicznie uzasadnione utrzymanie samego nadleśnictwa. Pozostaną enklawy, gdzie trudno prowadzić gospodarkę leśną. A to skutkowałoby też problemami dla ludzi. Nadleśnictwo też pełni funkcje ochroniarskie, potrafimy godzić te zadania z gospodarką - podkreśla Krzysztof Przybyła.
Jak zauważa, potrzebny jest odpowiedni balans między tym, co się zyskuje, a co traci.
Odkurzone plany
Tomasz Pasierbek, dyrektor Babiogórskiego Parku Narodowego podkreśla, że nie ma żadnego rozporządzenia czy pomysłu rozszerzenia parku.
- Owszem, zostaliśmy zapytani przez ministerstwo w ubiegłym roku, czy istnieją jakiekolwiek projekty dotyczące poszerzenia, do których mamy dostęp. I my tego typu trzy pomysły znaleźliśmy w naszych archiwach. Najmłodszy z nich sięga początków tego stulecia, najstarszy to lata 80-te. Zostały przesłane, ministerstwo się pochyliło, poszło to do zaopiniowania przez LP. Ale mogę zapewnić - bo taką informację mam z ministerstwa - że nie są podejmowane żadne starania, jeśli chodzi o powiększenie parku.
Jak uważa dyrektor BPN, o ile poszerzenie merytorycznie miałoby sens, to jednak wymaga to też uzgodnień z samorządami, a wiadomo, że one nie przychyliłyby się do takiego projektu.
- Temat w zasadzie nie istnieje - ucina Tomasz Pasierbek.
Z pytaniami w tej sprawie zwróciliśmy się też do ministerstwa klimatu i środowiska. Jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze mailowe pismo. Jak tylko nadejdzie stanowisko ministerstwa - wrócimy do sprawy.
Józef Figura