- To fantastyczna przygoda, móc się tak "wygrać", "wyśpiewać" na ogromnej scenie Teatru Wielkiego - mówi Natalia Rubiś (film) - podhale24.pl
Nowy Targ
Clouds
-0°C
Clouds
-0°C
Clouds
3°C
Clouds
2°C
Clouds
1°C
Clouds
3°C
Jakość powietrza
Nowy Targ
Zakopane
Rabka-Zdrój
Nowy Targ
Bardzo dobra
PM 10: 9 | 18 %
Zakopane
Bardzo dobra
PM 10: 16 | 32 %
Rabka-Zdrój
Bardzo dobra
PM 10: 11 | 22 %
11.02.2025, 15:00 | czytano: 1834

- To fantastyczna przygoda, móc się tak "wygrać", "wyśpiewać" na ogromnej scenie Teatru Wielkiego - mówi Natalia Rubiś (film)

Z pochodzącą z Raby Wyżnej śpiewaczką operową nominowaną do nagrody O!Lśnienia, w gmachu Opery Krakowskiej rozmawia Józef Figura.

Natalia Rubiś (z prawej) w ?Krainie uśmiechu? F. Lehár, Mazowiecki Teatr Muzyczny, fot. Karpati&Zarewicz
Natalia Rubiś (z prawej) w ?Krainie uśmiechu? F. Lehár, Mazowiecki Teatr Muzyczny, fot. Karpati&Zarewicz

- W wywiadzie dla e-teatr mówiła Pani, że w Rabie Wyżnej wciąż czuje się jak w domu. A jak wyglądała Pani podróż w drugą stronę? Z Raby Wyżnej na wielkie sceny operowe świata?


- Wszystko zaczęło się w rodzinnej Rabie Wyżnej. Gdyby nie pani Maria Możdżeń-Wójcik i Elżbieta Smółka, nie byłoby mnie na scenie. Dzięki nim zaczęłam śpiewać w trzech chórach i dwóch zespołach regionalnych. Mojej pierwsze wyjazdy za granice i kontakt ze sceną był możliwy właśnie dzięki tym dwom kobietom.

- Przyjęło się, że dzieci góralskie zaczynają karierę w zespołach góralskich


- Dokładnie. Moje pierwsze kroki to zespół Kropianki, potem przyszedł czas na Hajduków. Równocześnie zaczęłam śpiewać w chórach - Rabiańskie Dzieci, Kantylena i potem Watra.

- Trudno było przedrzeć się kobiecie z małej miejscowości na operowej scenie?


- Miłość do opery zaszczepił we mnie mój wychowawcza z liceum w Nowym Targu "Gimplu" - Konrad Nowak, który zabierał nas do Opery Krakowskiej mieszczącej się jeszcze w starym budynku. Dzięki jego pasji do opery poznałam ten rodzaj muzyki. U mnie w domu słuchaliśmy muzykę klasyczną, ale niekoniecznie opery. Były raczej walce, polki czy muzyka oratoryjna, która wynika ze śpiewu chóralnego. I tak przyjeżdżaliśmy na Traviatę, Cyrulika Sewilskiego, Cyganerię i inne opery. I pomyślałam sobie, że to ten świat, który mnie interesuje. Ciągnęło mnie do klasyki, do dużych form z orkiestrą, marzyłam o tym.
Jak tylko skończyłam szkołę średnią poszłam na studia do Wrocławia. Ale nie od razu na Akademię Muzyczną, nie znałam nikogo z tego świata. Dla "bezpieczeństwa" poszłam na Akademię Ekonomiczną.

"Czarna maska" K. Penderecki, Teatr Wielki - Opera Narodowa, zdj. Krzysztof Bieliński

- W czasie liceum - rozumiem - uczęszczała pani też do szkoły muzycznej...


- Nie. Jedyne moje wykształcenie muzyczne, to był śpiew w zespołach chóralnych! We Wrocławiu powiedziałam sobie, że ekonomia, ekonomią, ale ja musze znaleźć sobie nauczyciela śpiewu. I tak trafiłam do prof. Bogdana Makala. Ekonomię dalej studiowałam, ale równolegle uczęszczałam do szkoły muzycznej II stopnia. Później zdałam na Akademię Muzyczną we Wrocławiu, w trakcie studiów wyjechałam na stypendium do Drezna, a potem do Stanów Zjednoczonych na Yale School of Music

- Długa droga ...


- I kręta!

- A ekonomia?


- Dyplom jest i... zbiera kurz. Ale kto wie, może jak przejdę na wokalną emeryturę, wówczas może go odkurzę?

- W 2018 roku wróciła pani z koncertem do Raby Wyżnej. Jak było śpiewać w GOK-u po La Scali?


- W La Scali nie śpiewałam, tam śpiewał mój mąż, Krystian Krzeszowiak. Ja występowałam na innych scenach, w Mediolanie również, ale nie na tej legendarnej scenie. A występ w Rabie Wyżnej, to było wielkie wzruszenie, fantastyczne przeżycie. Odzew mieszkańców był niesamowity, ludzie tłumnie przyszli na koncert w nastroju karnawałowym. Bawiliśmy się znakomicie. A widok twarzy, które od dziecka znałam, gdy widziałam ich patrzących jak ta mała Natalka wyrosła, przyjeżdża z mężem i dają koncert... To był bardzo piękny wieczór, który dotąd wspominam czule.

- Nauczycielki z Kropianek i chórów też były na widowni?


- Oczywiście, także koleżanki, ich rodzice, o rodzinie, która przyszła bardzo licznie nie wspominając.

- Przeciętnemu widzowi opera kojarzy się niekiedy wręcz z "martwym tworem", przepraszam za to sformułowanie - ale wielkie peruki, krynoliny...Tymczasem mamy aranżacje współczesne, niezwykłe stroje, scenografia. Udaje się trafić z tym do współczesnego widza?


- Właśnie w Operze Krakowskiej realizujemy nową wersję "Aidy" w reżyserii Giorgio Madia. Będzie to bardzo elegancka produkcja. Umiejscowiona ni to w przeszłości, ni teraźniejszości. Scenografia Domenico Franchi jest bardzo ascetyczna i klasycznie piękna. Nie możemy powiedzieć, że wszyscy są wymalowani w egipski sposób, słonie zaraz wejdą na scenę itd. To też jest widowiskowe i robi wrażenie, ale my będziemy uderzać w takie uniwersalne piękno.

Przecież opera to jeden z najstarszych gatunków muzycznych i wszystko wywodzi się stąd. Jest cała masa cytatów w muzyce rozrywkowej wziętych właśnie z klasyki. Opera porusza tematy uniwersalne. Te problemy, które nas dotyczą, problemy miłosne, zazdrość, chęć władzy, chciwość - to wszystko było, jest i będzie. Ważne, by widz mógł się odnieść do opowiadanej przez nas historii. Albo z drugiej strony - mógł przyjść do teatru i przenieść się w magiczny, piękny świat, który zupełnie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. I zatopić się w baśni...

- A w którym gatunku czuje się Pani lepiej - czy jako śpiewaczka klasyczna, czy bardziej nowoczesna?


Nie daję się zaszufladkować, że jestem śpiewaczką mozartowską, choć najwięcej ról mam właśnie z tego repertuaru. Czy to Donna Elvira w "Don Giovanni" czy Fiordiligi w "Cosi fan tutte" albo Elektra w "Idomeneo". Wkrótce dojdzie też kolejna heroina mozartowska - Vitellia w "Łaskawości Tytusa". To wszystko w Warszawskiej Operze Kameralnej, moim drugim muzycznym domu. Czuję się fantastycznie w takim mocniejszym repertuarze mozartowskim. Poza tym Mozart jest bardzo wymagający technicznie i "zbiera" głos po dużym, szerokim śpiewaniu, co zdarza się wykonując dzieła Pendereckiego, Pucciniego czy Verdiego.


"Wesele Figara" W.A. Mozart, Teatr Wielki w Łodzi, zdj. Joanna Miklaszewska

- A Penderecki?


- "Czarna maska" to moja przygoda życia. Choć to nie jedyne dzieło profesora, które wykonuję. Śpiewam też "Credo", przepiękny "Kadysz", "Siedem bram Jerozolimy". Wspaniałe dzieła, do których z przyjemnością wracam. Wydaje mi się, że rozumiem jego linie wokalną. Jest ona dla mnie bardzo wygodna, bo ja jestem bardzo ekspresyjną śpiewaczką. Na scenie nie oszczędzam się i od pierwszej do ostatniej minuty jestem zaangażowana na sto procent. Wydaje mi się, że muzyka Pendereckiego wymaga totalnego zaangażowania, połączenia emocji, gorącego serca z tym chłodnym "kompresem" jakim jest technika. Dopiero mariaż tych dwóch rzeczy daje fantastyczne efekty.

- Za rolę w Benigny w "Czarnej Masce" dostała pani nominację do nagrody O!Lśnienia. To była trudna rola?


- Najtrudniejsza jaką kiedykolwiek miałam przyjemność śpiewać i uczyć się. Bo jedna rzecz zaśpiewać to z nut, a druga nauczyć się tego na pamięć. Przy pierwszym podejściu zobaczyłam nuty, potem złapałam się za głowę i mówię: jak ja to zrobię? Jak ja to zapamiętam? To była niesamowita przygoda, ale też grupa osób, które uczestniczyły w tym projekcie była fenomenalna. Mieliśmy cudownego dyrygenta Bassema Akiki, który opiekował się nami, uspokajał, bo ta muzyka bardzo prowokowała do nerwowości. Komfort pracy z nim był niesamowity. Drugi mistrz Sir David Pountney, który zrobił przepiękną reżyserię, współczesną, ale z elementami klasycznej elegancji. Ta współpraca dała cudowne efekty.

A przede wszystkim rola Benigny daje niesamowite pole popisu dla artysty, bo to jest rola piekielnie trudna i skomplikowana zarówno pod względem wokalnym jak i aktorskim. Można powiedzieć, że to bardzo zwierzęca postać, prawdziwa, nie przypudrowana, nie zawoalowana. Dla mnie była to fantastyczna przygoda, móc się tak "wygrać", "wyśpiewać" na ogromnej scenie Teatru Wielkiego.

- Zaskoczyła panią nominacja i to jeszcze w tak doborowym towarzystwie?


- Bardzo miło mi się zrobiło, bo i Jakub Józef Orliński z Aleksandrem Dębiczem i Michał Pepol to towarzystwo znakomite. Ogromnie się cieszę, że ta ciążka praca, pół roku przygotowań, prób, lekcji śpiewu, lekcji z pianistą, coaching z języka niemieckiego, by był on naturalny. Cieszę się, że ta praca została doceniona i zauważona.

- Kiedy debiutowała pani w 2014 na międzynarodowej scenie w Halle - śpiewała pani w zastępstwie. Na naukę miała jedynie trzy dni...


- Ja chyba jestem taką śpiewaczką od zadań niemożliwych... Tak, to był mój debiut międzynarodowy i odbył się on na wariackich papierach. Odwiedziłam męża, który brał tam udział w produkcji i okazało się, że śpiewaczka zachorowała. Zaprosili mnie na przesłuchanie i z dnia na dzień powiedzieli - tu masz nuty, jutro próba i zabieramy się do pracy. Praktycznie w trzy dni opanowałam całą rolę, która składała się z siedmiu arii, duetu i całej masy recytatywów. To było wyzwanie, ale ja bardzo lubię wyzwania.
A jeszcze innym wyzwaniem było, gdy w pandemii z dnia na dzień zastąpiłam chorą śpiewaczkę, która miała wykonywać "Kadysz" Pendereckiego. Nauka Haendla, gdzie wszystko jest poukładane i przewidywalne, a nauka muzyki Krzysztofa Pendereckiego, to dwa różne światy. Ale jestem przeszczęśliwa, bo jest to teraz jedno z moich ukochanych dzieł.

"Dydona i Eneasz" H. Purcell, Warszawska Opera Kameralna


A jeszcze innym wyzwaniem było, gdy w pandemii z dnia na dzień zastąpiłam chorą śpiewaczkę, która miała wykonywać "Kadysz" Pendereckiego. Nauka Haendla, gdzie wszystko jest poukładane i przewidywalne, a nauka muzyki Krzysztofa Pendereckiego, to było wyzwanie. Ale jestem przeszczęśliwa, bo jest to jedno z moich ukochanych dzieł.

- Czyli dyrektorzy oper mają gdzieś tam w kajecikach zapisane, że gdy ktoś się rozchoruje, wypadnie z roli to wiadomo do kogo dzwonić!


- Dokładnie! (śmiech).

- Z mężem poznaliście się blisko 17 lat temu przez przypadek.


Mój pierwszy nauczyciel śpiewu Bogdan Makal wiedział się, że jadę po raz pierwszy do Mediolanu i zadzwonił do Krystiana, którym tam wtedy mieszkał, a był wcześniej także jego uczniem - żeby pomógł mi się tam odnaleźć. I los chciał, że był tak fantastycznym przewodnikiem, że zakochałam się nie tylko w mieście, ale i w tym chłopaku

- Jako śpiewak, tenor, też wpływa na pani rozwój?


Jest moim największym wsparciem, inspiracją. Od zawsze obserwuję go na scenie, gdzie występuje z najlepszymi artystami, dyrygentami, orkiestrami. I to wielka nauka móc podglądać go jak porusza się po scenie, interpretuje. Fantastycznie jest też mieć na widowni takie "zaufane ucho", które podpowie: tutaj za szeroko, tu nie powinnaś nie odwracać, bo śpiewasz w kulisy i dźwięk się tak nie niesie! Dajemy sobie wskazówki, jaką frazę można ładnie zaśpiewać. Jesteśmy swoimi największymi fanami, ale też najsroższymi krytykami.

- Wracacie wieczorem do domu i jeszcze raz wszystko roztrząsacie?


- Nie! Na wszystko jest czas. Jest czas na to, żeby mówić o muzyce, śpiewie i technice, czy też o naszych przyszłych planach, co chcielibyśmy zrobić. Właśnie wszystko układamy sobie tak, by to było mądre, by nie rzucać się od razu na ogromne role. Ważna jest higiena głosu. Ogromnie się cieszę, że właśnie po Aidzie, mojej pierwszej Verdiowskiej roli, zaraz wracam do Mozarta. Po takim dużym śpiewaniu, ściągam głos na tory klasycznego śpiewu i wydaje mi się, że to jest bardzo dobre połączenie.

- Często podróżujecie do Raby Wyżnej?


- Ostatnio rzadko. Jestem w Krakowie o "rzut beretem", ale jeszcze nie dałam rady pojechać do domu.

"Halka" S. Moniuszko, Warszawska Opera Kameralna


- Może jeszcze jakiś koncert w GOK-u?


- Czemu nie! Jesteśmy w kontakcie z panią Anną Piaskowy. W zeszłym roku z Kingą Brandys-Wójciak dałyśmy koncert muzyki pasyjnej i "Stabat Mater" Pergolesiego. Dla mnie to wielkie szczęście występować tam i oddawać to, co otrzymałam jako dziecko. Może kogoś też zainspiruję, by poszedł w moje ślady i pokochał muzykę klasyczną?

***


Natalia Rubiś nominowana została do nagrody O!Lśnienia w kategorii Muzyka Klasyczna, Opera i Jazz.

Oddawać głosy można codziennie do 24 lutego na stronie:

https://olsnienia.onet.pl


Wyniki będą ogłoszone podczas Gali O!lśnień już 1 marca o godz. 20:00. Można je będzie oglądać na żywo w TVP Kultura oraz na onet.pl!

Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
komentarze
0
kibicuję08:25, 12 lutego 2025
wspaniale, gratuluję i trzymam kciuki za dalszy rozwój kariery!
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas
marzec
16
Niedziela
Imininy:Herberta, Izabeli, Henryki
Kliknij po więcej