Maciej Jachymiak: Narodowe atrakcje do sprzedania

• Jachymiak: "Pancia wróciła. Spokój się skończył"

Obśmiałem się dziś jak norka. W sieci podają, że PiS sprzedaje ZEW Niedzica. Pamiętam jak to robiła Platforma. To był kabaret. Chcieli sprzedać firmę razem z jeziorem, czyli jakieś 10km rzeki Dunajec. Te telefony z Warszawy, ci ministrzy po AWF, co po dobroci i groźbie chcieli wymusić na staroście zgodę. A kol. Faber dostał wtedy wielkiego, wspaniałego zatwardzenia.

Ale co teraz? Przecież swoim się nie postawi. I PiS to sprzeda. Jak mawiał francuski myśliciel i polityk, Alexis de Tocqueville: „Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”. A PiS ani łagodny, ani liberalny nie jest. No i zabrakło mu pieniędzy…

Nie wiem w jaki sposób dojdzie do zbycia narodowej perły, ale pisowcy to ludzie dość tradycyjni. Sądzę więc, że nie odejdą od swojej ulubionej techniki, zastosowanej np. przy sprzedaży Polskich Kolei Linowych. Sprawę pilotował obywatel Lasyk, nowotarski lider obywateli pierwszej kategorii. Sprzedawali samorządom. Potem się okazało, że te samorządy mają grubo poniżej procenta własności. Resztę nieznana firma zarejestrowana w Luksemburgu.

PiS oskarżył PO o zdradę. I podjął odzyskanie górskiego skarbu. Dał paręset milionów więcej niż wcześniej sprzedano. Nie szkoda róż, gdy płonie las… Narodowcy szczęśliwi. W kurwizji odbębnili sukces. Tylko kto i dlaczego zajumał te miliony? Tego nie wie (prawie) nikt…

Myślę, że będzie tak: PiS sprzeda. Potem kogoś oskarży o zdradę. Kurski zrobi kilka audycji. Holecka uroni kilka łez. Potem się odkupi. Tylko za co? I dla kogo tym razem różnica w cenie? A może okaże się, że ZEW kupił jakiś bezdomny i odda darmo? Czeka nas na pewno niezłe przedstawienie…

Ale to przyszłość… A w mieście już czuć święto rozrywki. Na rynku stawiają scenę monstrum. Korki jeszcze większe niż zwykle. Ale… ja chyba posiedzę w domu. Przez te lokalne święta tyle już gwiazd poznałem… Pamiętacie? Pisałem, że jako chłopiec rozmawiałem z Ireną Jarocką, szukającą drogi na swój koncercik w WK Mieście.

Nie pisałem natomiast o Alicji Majewskiej i jej partnerze, Włodzimierzu Korczu. Wielkim kompozytorze, którego nieraz w śpiewano w Opolu, Sopocie, czy Sali Kongresowej. I wyto na jarmarkach... Owóż płyniemy sobie kiedyś kajakami po rzece Warta. Woda jednak mało wartka, nuda… nic się nie dzieje… Więc zaczęliśmy uweselać świat… Bez szczegółów. Co się dzieje na spływie, zostaje na spływie. Nadludzkim wysiłkiem woli dopłynęliśmy wtedy na biwak. Tam odgłosy koncertu. Dni Działoszyna. A ja ledwo żyję…

Rano stawiam powieki na zapałkach i idę na jajecznicę. Przy stoliku siedzi Pani Alicja i Pan Włodek. I moi kolesie. Gwiazdy zaczęły na nas ćwiczyć dowcipy sceniczne (czy śmieszne). A my im za to nasze k(n)ajackie przyśpiewki. Mogę tak przez kilka godzin… Pani Alicji oczy rosną i w pewnym momencie wypala: „wiesz Włodku, pan ma bardzo ciekawy głos!”. W tym momencie tak mi skoczyło ego, że do dziś nie odpuszcza. Mogę dzięki temu czniać cały hejt pod felietonami i nie tylko. Kto jak kto, ale tej klasy artystka nie mogła się mylić…

Życzę wszystkim jarmarcznikom, żeby też zapoznali jakąś gwiazdę. Będą się kręcić w najbliższych dniach po rynku. Na pewno będzie wspaniale! Pancia nie przerwałaby urlopu na byle co.

Może też, w końcu to Jarmark, rząd wystawi jakieś stoisko z narodowymi atrakcjami do sprzedaży. Potrafią dobrze sprzedać. I jeszcze lepiej odkupić !