Marta Matyszczak: "Zakopane jest niezwykle interesującą lokacją. To miasto pełne kontrastów" - podhale24.pl
Wtorek, 15 października
Imieniny: Jadwigi, Teresy, Zoriana
Zakopane
Clouds
Wiatr: 2.268 km/h Wilgotność: 96 %
Clouds
Wiatr: 0.72 km/h Wilgotność: 26 %
Clouds
Wiatr: 2.736 km/h Wilgotność: 94 %
Clouds
Wiatr: 3.132 km/h Wilgotność: 90 %
Clouds
Wiatr: 3.024 km/h Wilgotność: 92 %
Clouds
Wiatr: 3.384 km/h Wilgotność: 95 %
20.08.2024, 11:24 | czytano: 732

Marta Matyszczak: "Zakopane jest niezwykle interesującą lokacją. To miasto pełne kontrastów"

"Zakończeniem jest Zakopane" - to najnowszy kryminał Marty Matyszczak, którego fabuła została osadzona pod Giewontem. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego i jest ostatnim, 12. tomem serii autorki "Kryminał pod psem".

Marta Matyszczak. Fot. Przemyslaw Jendroska
Marta Matyszczak. Fot. Przemyslaw Jendroska
W czwartek 22 sierpnia o godzinie 18:00 w zakopiańskiej Kawiarni Kmicic odbędzie się spotkanie autorskie z Martą Matyszczak, a już dziś prezentujemy wywiad z pisarką.

Rodzina Solańskich, czyli detektyw Szymon, dziennikarka Róża i kundelek Gucio, główni bohaterowie serii „Kryminał pod Psem”, to bardzo podróżnicze towarzystwo – przez dwanaście tomów serii zjeździli całą Polskę, dwa razy wybrali się nawet za granicę. W polskie Tatry jednak dopiero teraz przyjeżdżają po raz drugi – kiedyś była Szczawnica w „Wypocznij i zgiń” w wydaniu mocno zimowym, a teraz w „Zakończeniem jest Zakopane” wybierają się późnym latem do tego najbardziej turystycznego miasta na Podhalu. Dlaczego to właśnie Zakopane wybrałaś na ostatnie miejsce docelowe serii „Kryminał pod Psem”?

Marta Matyszczak: - W moich powieściach bardzo ważne są dla mnie miejsca akcji. Poprzez kryminalne historie chcę pokazywać też dany region – jego piękno, ale i szarości. Pod tym względem Zakopane jest niezwykle interesującą lokacją. To miasto pełne kontrastów. Z jednej strony otoczone zapierającymi dech w piersiach górami, z wspaniałą przyrodą i interesującą architekturą. Z drugiej zaś niepozbawione problemów społecznych. Wszystkie te elementy – dobre i złe – pokazuję w moich książkach – oczywiście z przymrużeniem oka.

Solańscy przyjeżdżają do Zakopanego na krótki urlop i chętnie korzystają z oferty hotelu Forget-me-not, który jest wzorowany na istniejącym hotelu Crocus. Czy każde miejsce, które przewija się przez tę historię, ma swój realny odpowiednik? Możemy „Zakończeniem jest Zakopane” traktować jako swoisty przewodnik po lokalnych atrakcjach?

- Większość miejsc opisanych w powieści można odnaleźć – czasem pod zmienioną nazwą, jak w przypadku Crocusa – na mapie Zakopanego. Tak że jak najbardziej zachęcam do zwiedzania stolicy Podhala tropem Solańskiego i spółki! Koło wtedy zostanie zatoczone, bo najpierw ja przechadzałam się po Zakopanem w poszukiwaniu lokacji do książki, a teraz czytelnicy mogą je odkrywać z najnowszym moim tomem pod pachą. Co zresztą czynią już – i co mnie zawsze bardzo cieszy – w innych miastach opisanych w poprzednich częściach, jak na przykład w Sopocie, Barlinku czy Świnoujściu. Ja sama takie podróże z kryminałem bardzo lubię.

Książka gatunkowo to kryminał, więc oczywiście już na wstępie pojawia się zagadka tajemniczej śmierci. Mam jednak wrażenie, że w Twoich powieściach intrygi kryminalne są pretekstem, by pogadać o problemach odwiedzanych miejsc czy wręcz o problemach polskiego społeczeństwa. W „Zakończeniem jest Zakopane” przewija się temat wycinki drzew pod duże inwestycje mieszkaniowe czy biznesowe. Czy to faktyczny problem tego miejsca i dlaczego właśnie on wydał Ci się odpowiedni do fabuły tego tomu serii?

- Wycinka drzew to jeden z problemów – w rzeczywistości przecież nie dotyczy tylko Podhala – który opisuję. Ale nie jedyny. W ramach researchu do napisania tej powieści przeczytałam między innymi reportaż Aleksandra Gurgula „Podhale. Wszystko na sprzedaż”. Wstrząsająca to była lektura. Mamy więc wycinkę drzew, patodeweloperkę, przemoc wobec kobiet, okrutne traktowanie zwierząt. Kumulacja – która z pewnością ma też miejsce w innych częściach kraju i absolutnie nie dotyczy większości mieszkańców stolicy Tatr. Jednak istnieje. A ja – mimo że piszę komedie kryminalne czy też powieści cosy crime – chcę w nich dotykać tego, co nas boli.

Cała seria to kryminały, ale pisane na wesoło, a w komediach kryminalnych koloryzuje się wady i problemy. I właśnie tak opisujesz wyprawę na Giewont, gdy jedna z postaci idzie na szczyt w… szpilkach! Od lat mówi się o właściwym przygotowaniu do górskich wypraw, bo nawet pozornie łatwe do zdobycia miejsce może się okazać niebezpieczne. A Ty ubierasz postać w szpilki… Nie obawiasz się krytyki ze strony miłośników wspinaczek górskich?

- Miłośnicy wspinaczki górskiej z pewnością by się nie wybrali na szczyt w szpilkach. I na pewno też widzieli na szlaku niejedno. Nie potrzeba komedii kryminalnej, żeby zobaczyć jakąś radosną postać gramolącą się pod górę na przykład w japonkach. Ale w mojej książce na wysokich obcasach chodzi mecenas Potomek-Chojarska, a to twarda i stylowa baba, której diabli nie biorą. Zatem poradzi sobie i w szpilkach na Giewoncie.

Sam Giewont jest obecny w czasie całej lektury – Śpiący Rycerz to jeden z narratorów tego tomu. Czy podejmując decyzję o osadzeniu akcji w Zakopanem, od razu wiedziałaś, że zostanie bohaterem powieści? Bo mam wrażenie, że bardzo dobrze się przy tych rozdziałach bawiłaś.

- Generalnie dobrze się bawię, pisząc książki. A narracja Śpiącego Rycerza, czyli Giewontu, wprowadza pewne urozmaicenie do fabuły. Do każdego tomu „Kryminału pod Psem” szukałam czegoś nowego – zarówno w formie, jak i treści – czym mogłabym zaskoczyć czytelnika. I tu padło na Giewont spoglądający z góry na poczynania ludzi. Ten zamysł pojawił się w trakcie pracy nad książką, nie na samym początku.

Swoich ludzkich bohaterów tego tomu przeganiasz przez kilka okolicznych szlaków – raz idą pieszo, raz wjeżdżają kolejką, a raz krążą wokół zaprzęgów konnych w drodze na Morskie Oko. Kiedyś w prasie było o tym bardzo głośno i wydawało mi się, że po tej aferze sytuacja uległa zmianie. Teraz mam wątpliwości. Więc jak to jest z tymi końmi na turystycznych trasach górskich?

- W żadnym razie sytuacja nie uległa zmianie! Nadal konie ciągną zgraje leniwych „turystów” (cudzysłów nieprzypadkowy) pod górę, z obciążeniem znacznie przewyższającym to, któremu byłyby w stanie podołać. Niedawno w Sejmie odbyło się spotkanie organizacji prozwierzęcych z posłankami, na którym aktywiści starali się zwrócić uwagę rządzących na jawne znęcanie się nad końmi właśnie na szlaku na Morskie Oko. Przedstawiono badania – wyliczenia czarno na białym, z których wynika, że najpierw taki koń jest żyłowany do granic możliwości, potem szybko nabawia się kontuzji i koniec końców idzie na rzeź. Te argumenty jednak w najmniejszej mierze nie trafiły do posłanek. Jedna z nich nawet wypowiadała się infantylnym tonem, że „koniki lubią pracować”. Naprawdę nie pojmuję takiego braku empatii. Mam nadzieję, że jednak uda się tę sytuację zmienić. A co do turystów – jeżeli komuś jest zbyt ciężko wchodzić pieszo na Morskie Oko, niech po prostu tego nie robi. Nie ma takiego obowiązku!

Poruszyłyśmy sporo poważnych tematów, więc na koniec trochę się zrelaksujmy i pomówmy o tym, co w Zakopanem przyjemne. Zacznijmy od Twojego ulubionego zakopiańskiego szlaku. Bo że wędrowałaś po okolicy, nie mam najmniejszych wątpliwości – opisujesz wszystko bardzo skrupulatnie wraz ze schroniskami, jakie można trafić po drodze.

- Dawno temu, w czasie studiów, mój ówczesny chłopak, a obecny mąż, zabierał mnie na wyprawy do Zakopanego. Kupiliśmy sobie zestaw mapek obejmujących szlaki z wszystkimi schroniskami. Były tam pozostawione wolne miejsca na przybijanie pieczątek w schroniskach właśnie. Z dumą – i pewną ulgą – mogę przyznać, że zebrałam komplet! Z ulgą, ponieważ mam dowód na to, że byłam w każdym schronisku i teraz nie ma już potrzeby – w moim nizinno-nadmorskim mniemaniu – żebym się ponownie skrobała na przykład na taki Giewont. Mam to za sobą. Było pięknie, ale łańcuchom mówimy nie! Gdybym miała wybrać jedno miejsce, to może byłaby to Dolina Pięciu Stawów Polskich? Ciągnie mnie wszędzie tam, gdzie jest woda, a w Zakopanem to połączenie stawów i gór robi naprawdę wrażenie.

A jak z jedzeniem w Zakopanem i okolicy? Twoi bohaterowie raczą się co chwilę jakimiś przysmakami – są oczywiście oscypki, czy raczej okołooscypkowe produkty, jest grzane wino, piwo, są szarlotki i burgery o wymyślnych nazwach. Co Tobie najbardziej przypadło do gustu? I czy Gacek, czyli Twój pies, następca książkowego Gucia, też był łasy na oscypki?

- Gacek jest wybrednym mięsożercą, więc ser zje ewentualnie tylko wtedy, gdy widzi, że moje koty się do niego zabierają. Nie może być gorszy. Ja nie pogardzę grillowanym oscypkiem z żurawiną. Wszelkie grzańce też mile widziane, zwłaszcza w zimowej aurze. Szarlotki za to namiętnie zjada mój mąż. Czasem mam wrażenie, że właśnie dlatego tak lubi chodzić po górach – bo w schronisku czeka na niego jabłecznik…

Przyznam, że mnie trochę zniechęcają te tłumy turystów w Zakopanem. Z Twojej książki jednak wyłania się obraz miasta skomplikowanego, ale i bogatego kulturowo, zdecydowanie wartego odwiedzenia. Co dla Ciebie jest tym jednym punktem w Zakopanem, którego odpuścić nie można?

- Moim zdaniem najlepiej odwiedzić Zakopane po sezonie, kiedy te hordy turystów już wracają do domów. Wtedy można spokojnie przejść się zarówno po opustoszałych szlakach, jak i po uliczkach miasta, podziwiać te wszystkie zabytkowe drewniane wille, urocze zakamarki. Nie wiem, czy mam jedno ulubione miejsce, ale mogę powiedzieć o pewnym odkryciu podczas naszej ostatniej wizyty w stolicy Podhala. Wdrapaliśmy się mianowicie na Antałówkę, skąd rozciąga się przepiękna panorama Tatr. I oprócz nas nie było tam żadnego innego turysty!

A teraz, z perspektywy czasu, kiedy masz już w ręce pięknie prezentujący się egzemplarz „Zakończeniem jest Zakopane” – myślisz, że Zakopane na finał serii to był trafiony wybór?

- No pewnie! Nie mogłoby być tak, że stolicy polskich gór zabrakło w „Kryminale pod Psem”! Mam nadzieję, że książka przyniesie czytelnikom wiele radości i pozwoli też spojrzeć na Zakopane nieco innym okiem.

Rozmawia Martyna Chmiel


O książce:

W zabytkowej willi w sercu Zakopanego wybucha pożar, w którym ginie człowiek. Kim był? I czy nie doszło tu czasem do podpalenia? Podhalańska policja na czele z komisarz Michaliną Falk uznaje sprawę za nieszczęśliwy wypadek. Tylko że właściciel stojącego po sąsiedzku luksusowego hotelu nie jest tego wcale taki pewny… Wynajmuje prywatnego detektywa, by przyjrzał się wszystkiemu z bliska. To Szymon Solański, który z żoną i psem przyjechał w Tatry wypocząć. Relaks jednak nie będzie mu dany, bo dochodzi do morderstwa – a ono zdaje się mieć wiele wspólnego z wcześniejszymi wydarzeniami. Na jaw wychodzą brudne sprawki lokalnej społeczności, które ta wolałaby zamieść pod dywan. Tymczasem Róża Solańska skrywa przed najbliższymi tajemnicę.Ma do wykonania ważne zadanie. Czy mu podoła? I czy podjęła właściwą decyzję? Swoim ludziom wiernie towarzyszy kundelek Gucio, a wszystkiemu z wysokości 1894 m n.p.m. przygląda się pewien Śpiący Rycerz

red/
Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
komentarze
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
Co, gdzie, kiedy
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas