- W sercu Karpat. Motocyklem do Rumunii - cz. I (zdjęcia)
- W sercu Karpat. Motocyklem do Rumunii - cz. II (zdjęcia)
Dzień zaczął się wcześnie - spakowaliśmy się i ruszyliśmy z Oradei do Cluj-Napoca. Droga prowadziła przez malownicze wzgórza i wioski Transylwanii. Pogoda była idealna, a my cieszyliśmy się spokojną jazdą. Po kilku godzinach docieramy do Cluj-Napoca. Parkujemy w samym centrum miasta, na płycie rynku. Jest tu też wielu innych motocyklistów.
Cele na dzisiaj są dwa, spotkać się ze znajomymi z pracy mojego kompana podróży oraz pozwiedzać trochę na nogach, a nie tylko na grzbietach naszych rumaków o stalowych sercach.
Spotkanie było naprawdę przyjemne – ludzie okazali się świetni, pełni energii i ciekawi naszych planów podróżniczych. Posiedzieliśmy razem przez chwilę, rozmawiając o Rumunii, naszej trasie i życiu w Rumunii. Kiedy skończyliśmy, całą grupą poszliśmy na kawę do jednej z kawiarni na rynku. Rynek w Cluj-Napoca jest pełen życia – wokół kolorowe kamienice, kawiarnie i restauracje, a na ulicach sporo ludzi.
Po kawie wybraliśmy się na krótki spacer po centrum miasta. Zrobiliśmy rundę po starówce, podziwiając Katedrę św. Michała oraz inne zabytkowe budynki. Cluj-Napoca to miasto z bogatą historią, a jego architektura doskonale to odzwierciedla. Spacerując, wciągaliśmy się coraz bardziej w atmosferę tego miejsca.
Nadszedł czas na obiad – zdecydowaliśmy się na steakhouse, gdzie zamówiliśmy soczyste steki. Jedzenie było doskonałe. Po długiej podróży taki obiad smakował wyjątkowo dobrze, a energia wróciła nam na dalsze zwiedzanie.
Po obiedzie przyszedł czas na muzeum– zaczęliśmy od Muzeum Transylwanii. To miejsce pełne ciekawych artefaktów i opowieści o regionie. Mogliśmy dowiedzieć się więcej o historii Transylwanii, co pozwoliło nam lepiej zrozumieć, gdzie się znajdujemy i jak bogata jest kultura tej części Europy. Czułem się tam jakbym odwiedził stary dom moich dziadków, te same narzędzia do pracy, podobne zdjęcia jak pracują w polu.
W jednym z pomieszczeń znajdowały się stroje regionalne. Co można zobaczyć na zdjęciach są one bardzo podobne do naszych, ale widać w nich naleciałości tureckie czy też węgierskie.
Następnie przeszliśmy do muzeum steampunkowego, które było prawdziwym zaskoczeniem. Eksponaty przypominały scenografie z filmów science fiction, pełne metalowych wynalazków, dziwnych maszyn i futurystycznych wizji przeszłości. Obaj byliśmy pod wrażeniem, a nasi znajomi z Cluj też byli zachwyceni. Czas w muzeum minął szybko, a my wymienialiśmy się wrażeniami na temat tego, co widzieliśmy.
Na zakończenie dnia w Cluj-Napoca pożegnaliśmy się ze znajomymi, którzy życzyli nam powodzenia na dalszej trasie. Zapakowaliśmy się na motocykle i ruszyliśmy w stronę Alba Iulia. Droga była spokojna, a wczesnym wieczorem dotarliśmy do miasta.
Po przyjeździe do Alba Iulia postanowiłem, że nie zmarnuję ani chwili– ruszyłem na zwiedzanie twierdzy Alba Carolina. To jedno z najważniejszych miejsc w rumuńskiej historii. Masywne mury i potężne bramy robiły ogromne wrażenie, szczególnie przy zachodzącym słońcu. Spacerując po dziedzińcu, mogłem poczuć historię tego miejsca, a widok na miasto z murów był imponujący. Swoim wizerunkiem twierdza przypomina mi Zamość, którego starówka również jest zbudowana na tym samym planie.
Po zwiedzaniu wróciłem do naszego miejsca noclegu - zmęczony, ale zadowolony z pełnego przygód dnia. Wiedziałem, że jutro czeka na nas kolejna wielka wyprawa przez Transalpinę i Transfogaraską. Na to czekamy od samego tylko startu naszej wyprawy.
Jakub Wojtyczek