- Nowy komendant nowotarskiej Policji (zdjęcia)
- Powstała nowa wieś na Podhalu. Od 1 stycznia nie jest już przysiółkiem znanej miejscowości
Temat pęcznieje w środku sezonu zimowego, kiedy to jakość powietrza pogarsza się z dnia na dzień. Czujemy to najbardziej, gdy wieczorami do płuc przenika świdrujący je czad, zwany dalej smogiem. Smog powoduje poważne konsekwencje zdrowotne, a oddychanie na co dzień toksycznym, rakotwórczym powietrzem, dziesiątkuje nasz społeczeństwo, w szczególności dzieci i osoby starsze.
Nowy Targ jest od lat w krajowej czołówce miast zanieczyszczonych przez smog. Wszędobylski benzopiren to efekt wielu czynników, oddziaływujących na ten wynik. To głównie ogrzewanie złej jakości węglem i używanie pieców o przestarzałej konstrukcji, w których nasi sąsiedzi palą także śmieci, stare meble czy ubrania. Potem wyjeżdżają na drogi swoimi "oszczędnymi", acz śmierdzącymi dieslami, z niesprawnymi filtrami cząstek stałych lub wypasionymi benzyniakami z zużytymi lub usuniętymi katalizatorami.
Kotlina Nowotarska wchłania każdego dnia śmiertelną dawkę szkodliwych węglowodorów, które tworzą się podczas spalania i trafiają do powietrza. Wytwarzane są ogromne ilości rakotwórczych benzopirenów, ich obecność mniej widać, bardziej czuć. Jesteśmy w centrum tego zjawiska, bardziej jednak chyba w dołku, który otacza kraina zwana Podhalem.
Pilnie śledzę posiedzenia miejskich rajców, w szczególności interesują mnie sprawy, dotyczące powietrza. Odżegnując się od jakiejkolwiek polityki stwierdzam, że bez radykalnych posunięć całego obozu, a raczej majdanu władzy, sprawy rozwiązać się nie da! Nie ma sensu wieszania psów po urzędnikach, którzy nie mając mocy sprawczej, mogą sobie co najwyżej ponarzekać. Ich prawo i władza kończy się przed furtką Józka, który właśnie wrzucił do pieca plastikowe butelki, pozostałe po drinkach z weekendowej balangi.
Nie chcieliście Straży Miejskiej i patroli służb ekologicznych - to teraz cierpcie! A może zadzwonić po policję? O święta naiwności, stróżów naszego bezpieczeństwa dziś bierze się z łapanki. No, chyba że nowy komendant osobiście opuści swe powiatowe biurko i zobaczy, co dzieje się w terenie. A przydałoby się, przydało...
Za namową ludzi mądrych i znających się na rzeczy, odpuściłem Miastu, które od dawna stało się przysłowiowym pochyłym drzewem. W naszym szacownym królewskim grodzie powietrza nie zatruwają ubogie staruszki, których nie stać na gaz czy dobry opał, ludzie biedni są przeważnie uczciwi... Winowajcami też nie są aż tak bardzo piekarnie, restauracje czy nawet większe zakłady przemysłowe (no, może z wyłączeniem niektórych w okolicach stacji kolejowej!). Rozmawiałem z właścicielami wielu z nich; nie ma miesiąca, żeby nie mieli kontroli w tym zakresie. Nawet jeśli węgiel, to certyfikowany, drewno suche, rozruch z góry, filtry, kontrola, koszty... Prąd, gaz, wymiana pieców?
Niejeden z nich zastanawiał się nad zamknięciem biznesu, co skutkowałoby odesłaniem wielu rodzin po zasiłek. Wielu jednak już skłania się do kompromisu, na który jednak giganci energetyczni nie mają specjalnej ochoty. W sezonie zimowym goszczą na naszym terenie możni tego świata, ze starego i nowego nadania Orlenu, Tauronu, Pegienige i innych "nigdy"; dla nich cena paliwa nie ma najmniejszego znaczenia, kasę to mają w swoich korpo! I wcale nie mam za złe, że ich górale łoją w termach, knajpach czy na stokach, należy im się to! Tyle, że "dziubdziusie" z Białki czy Bukowiny zapominają o jednym, że oprócz nich, żyją tu jeszcze ich współplemieńcy, którzy nie dorobili się na wyciągach czy pensjonatach.
Ale dość tej bijatyki słownej, wróćmy do benzopirenu, którego w znaczących ilościach dostarczają także mieszkańcy z obrzeża Nowego Targu. Wobec przewagi wiatrów zachodnich, skłaniam się do wizyty w miejscu historycznie uświęconym, do którego można najłatwiej dotrzeć (z racji korków na Ludźmierskiej) przez umęczony ostatnimi czasy Grel i najmłodszy twór administracyjny kraju, nomen omen, Trute.
Wielu mieszkańców okolicy słynnego sanktuarium ma sporo za uszami w kwestii węglowodorowej, wystarczy wybrać się na spacer nie tylko główną, przelotową ulicą wsi, lecz także Podhalańską czy Zieloną. Takich kontrastów nie ma nawet na Kubie; na dachu okazałych domostw (oprawionych świąteczną dekoracja za ładnych parę stówek) najdroższa dachówka z nowozelandzką posypką, na podwórku wypasione bryki, niektóre jeszcze z "hamerykańskim" nalepkami; z komina zaś wali nasz tutejszy węglowodór.
Na tubylców nie ma siły, oni to wiedzą, robią swoje i wszystko mają gdzieś. Jeśli mają rano wyjechać do pracy "na czarno", to czymże szkodzi im czarny dym, buchający z rury grzejącego się wiekowego busa. Przez kwadrans ładują swoje graty, nie bacząc, że czynią to pod oknem sąsiada; tego samego, któremu przeszkadza piesek, który ośmielił się zrobić siusiu przy narożniku jego zasypanej śniegiem posesji...
Ludźmierscy przedstawiciele branży motoryzacyjnej, nagminnie łamiący lokalne ograniczenie prędkości, przodują w procederze trucia środowiska. Liderem jest bez wątpienia dżentelmen w eleganckich brązach, który nie zgasił swego ekskluzywnego BMW, udając się na zakupy do tutejszych delikatesów; szkoda, że mu tej fury nikt nie podprowadził...
Na dziś to wystarczy, w dalszej kolejności zajmiemy się toksyczną Niwą i waksmundzko-ostrowskim "Zagłębiem Ruhry", wspomaganym przez białczańsko-bukowińskie wiatry, rzadsze na szczęście. Jako pniok i mieszkaniec Nowego Targu chcę zdjąć, choćby po części, odium odpowiedzialności za benzopiren nad miastem.
Zanieczyszczenie powietrza jest problemem, który trzeba rozwiązać. Nie możemy zrezygnować z oddychania świeżym powietrzem, ale sami nie damy rady. To jest sprawa nie tylko urzędników, to ogólny problem nas wszystkich i naszych kolejnych pokoleń, więc zróbmy z tym coś... Ciąg dalszy nastąpi...
Jacek Sowa
Rozwiązania są na wyciągnięcie ręki.