19:19: Dziewiętnasta dziewiętnaście; Pan Jezus siał na Woodstocku... - podhale24.pl
Sobota, 11 maja
Imieniny: Igi, Miry, Lwa
Czarny Dunajec
Clouds
14°
Wiatr: 10.836 km/h Wilgotność: 62 %
Clouds
14°
Wiatr: 9.648 km/h Wilgotność: 72 %
Clouds
14°
Wiatr: 12.6 km/h Wilgotność: 67 %
Clouds
15°
Wiatr: 12.492 km/h Wilgotność: 72 %
Clouds
19°
Wiatr: 11.412 km/h Wilgotność: 65 %
Clouds
15°
Wiatr: 9.972 km/h Wilgotność: 58 %
Jakość powietrza
50 %
Nowy Targ
52 %
Zakopane
22 %
Rabka-Zdrój
Nowy Targ
Dobra
PM 10: 25 | 50 %
Zakopane
Dobra
PM 10: 26 | 52 %
Rabka-Zdrój
Bardzo dobra
PM 10: 11 | 22 %
12.07.2014, 19:19 | czytano: 1790

19:19: Dziewiętnasta dziewiętnaście; Pan Jezus siał na Woodstocku...

„....przyjechałem tu przeszło 800 km dla CIEBIE, ale nie dla dobrej muzyki, czy atmosfery Woodstocku..., lecz, aby się spełniły słowa Psalmu: "Idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew, lecz powrócą z radością niosąc swoje snopy".

Mt 13, 1-9Przypowieść o siewcy

Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: «Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha».


Już od kilku miesięcy żyłem głęboką świadomością, że w tym roku po raz pierwszy wezmę udział w „Przystanku Woodstock” (2011) wraz z rzeszą zupełnie nieznanych mi ludzi. Jednakże nie byłoby mnie tam, gdyby nie „Przystanek Jezus” – ogólnopolska inicjatywa ewangelizacyjna, w której wziąłem udział. Tak naprawdę nie przyjechałem na woodstockowe pola, aby posłuchać dobrej muzyki, czy się zabawić, ale przyjechałem po to, by spotkać się z ludźmi, których Bóg miał już wkrótce postawić na mojej drodze. Gdy tak wracam do minionych już dni, przypominam sobie, że to właśnie te słowa: „przyjechałem tu przeszło 800 km dla CIEBIE, a nie dla dobrej muzyki, czy atmosfery woodstocku”, wywoływały największe wzruszenie i blask w oczach tych, z którymi rozmawiałem.
 
Dzisiaj, po kilku latach, które minęły od zakończenia tego wydarzenia, gdy emocje przynajmniej częściowo opadły, jestem szczęśliwy i świadomy tego, że to doświadczenie wspólnoty, wzajemnej pomocy i życzliwości, a także spotkania się z ludźmi poszukującymi i często głęboko zranionymi, pozostanie we mnie na długie lata.
 
Już pierwszego dnia „Przystanku Jezus”, w momencie, gdy w kościele rozbrzmiewała pieśń na rozpoczęcie Mszy Świętej, poczułem głębokie pragnienie Boga. On zechciał, abym dzisiaj przyjął Go do siebie, w sposób najbardziej godny i czysty. W swoim sumieniu opierałem się temu natchnieniu, gdyż wmawiałem sobie, że jutro też mogę się oczyścić, że moje grzechy nie są, aż tak ciężkie… Mój upór trwał, trwał…, lecz On delikatnym powiewem wiatru dotykał mego serca tak, że w pewnym momencie nie mogąc już wytrzymać, odwróciłem się i pobiegłem do pierwszego napotkanego kapłana i poprosiłem o Spowiedź Świętą. Spontaniczna i niezwykle pozytywna reakcja księdza, do którego się zwróciłem, była dla mnie dowodem, że to Duch Święty kieruje moimi krokami i pragnie, bym przeżył jedną z piękniejszych Spowiedzi w swoim życiu. I tak rzeczywiście było…

Każdego dnia przeżywałem swoje przystankowe rekolekcje w duchu wynagrodzenia za moje i innych grzechy. Kulminacyjnym momentem była Msza Święta nowo wyświęconych w tym roku księży. Po indywidualnym błogosławieństwie, którego udzielali wszystkim uczestnikom „Przystanku Jezus” poszedłem do bocznej kaplicy, w której znajdował się Najświętszy Sakrament, aby pomodlić się Liturgią Godzin. Moje zamierzenie jednak były daremne, gdyż Bóg zechciał, bym uświadomił sobie, jak wielką łaską pragnie mnie obdarzyć już za niespełna rok. Gdy ta myśl doszła do mojej świadomości rozpłakałem się i zacząłem szlochać, dziękując Ojcu za powołanie i nieustanne prostowanie pokrzywionych jeszcze dróg mojego życia. Od tego momentu z taką głęboką świadomością własnego powołania chodziłem wraz z Jezusem i moimi przyjaciółmi „od Jezuska” po woodstockowym polu.
 
Pamiętam bardzo dobrze pierwszą rozmowę… Wraz z moimi przyjaciółmi: Adrianem i Joasią rozmawialiśmy z trzema chłopakami, dla których wiara nie miała większego uzasadnienia, dlatego wszelkie racje opierali li tylko na możliwościach poznawczych rozumu. Nikt z nas nie chciał jednak nikogo z nich na siłę nawracać, lecz pragnęliśmy im opowiedzieć o doświadczeniu Jezusa w naszym życiu, o naszym przeżyciu wiary. Moje świadectwo opowiedziałem jako ostatni, jednak podczas formułowania kolejnych jego zdań patrzyłem, jak Bóg otwiera serce jednego z chłopaków i powoduje w nim wzruszenie, które dla nikogo z nas nie pozostało niezauważalne. W takim wzruszeniu, które również i mnie się udzieliło rozstaliśmy się obiecując sobie, że jeszcze się spotkamy… Niestety na Woodstocku nie było nam to dane… Ufam jednak, że to świadectwo i przeżycie wiary moich przyjaciół stało się w jego sercu zaczynem poszukiwania Prawdy, Prawdy, którą jest Jezus Chrystus – Skrzypek, który na pustych skrzypcach naszego życia, potrafi zagrać najpiękniejszą melodię.
 
Takich i bardzo podobnych spotkań było wiele… Najpiękniejszym jednak dniem, w którym doświadczyłem wylania Ducha Świętego na woodstockowe pole, była przestrzeń „Przystanku Jezus”… Wczesnym popołudniem udałem się na nie i zauważyłem mnóstwo ludzi, którzy gromadzili się wokół księży prosząc o modlitwę, rozmowę i Spowiedź Świętą. Nigdy nie zapomnę obrazu, który zobaczyłem wieczorową porą na naszym „Jezuskowym polu”… Wyszedłem na nie i zobaczyłem jak w jednym zakątku grupa ewangelizatorów wraz z księdzem modli się nad jednym z chłopaków, dalej ujrzałem spowiadających się i rozmawiających indywidualnie ludzi, w innym miejscu rozmowy były prowadzone w grupach, gdzieś indziej ludzie klękali i osobiście wznosili ręce do modlitwy lub klęcząc przed krzyżem całowali go i błagali Boga, by przemienił ich i innych życie.
 
W tym właśnie czasie przyszedł do mnie Romek – jeden z woodstockowiczów, który chciał ze mną porozmawiać o życiu, wierze… Wspaniały facet, religijny i bogobojny… Podarowałem mu różaniec, który otrzymałem od mojego pierwszego przełożonego zakonnego z Rzymu. Gdy włożyłem go w jego dłonie był niezwykle wzruszony tą sytuacją, tym podarunkiem, tym naszym spotkaniem, tą bezinteresownością i ofiarnością młodych ludzi, kleryków i kapłanów, z którą spotkał się na woodstockowym polu. Wymieniliśmy się mailami z nadzieją, że nasze spotkanie nie skończy się na tym jednym, jednym, ale jakże pięknym spotkaniu.
Ten skrót to tylko mały wycinek spośród tego co przeżyłem… Pozwoliłem sobie jednak na te kilka zdań, aby wylać to, co czuje serce, choć słowa nigdy w pełni tego nie oddadzą…
Pozostaje tylko śpiew piosenki, która teraz właśnie wypełnia moje wnętrze:

Niepojęta łaska jego wciąż dosięga nas, 
Gdy podnosi, przemienia serca 
i uwalnia nas. 

On jest ojcem sierot, 
Opiekunem wdów, jest dobry Bóg 
Dom swój daje wszystkim opuszczonym. 
Zsyła deszcz obfity, 
Na to co spragnione i wyczerpane jest 
Dobry jest dla wiernych, 
W łasce swej nasz Bóg, 
Do nas uniżył się. 
On zna każde serce, 
nie odwraca się gdy wzywamy go, 
Kocha nas pomimo, 
tego, że tak niewiele możemy mu dać. 

ks. Adam Pastorczyk SCJ
www.profeto.pl
adam.pastorczyk@profeto.pl
Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
Zobacz także
komentarze
reklama
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas