Ruch na szlakach (zdjęcia)

Skoro nie można sie wyżyć na finesie i w siłowni, pozmykane wyciągi - to ludzie biorą skitury i ciągną w góry. Jedyna okazja by jakiś sport legalnie i w miarę bezpiecznie uprawiać. W efekcie na szlakach w wyższych partiach gór oblężenie jakiego nigdy nie było. Wszędzie ruch taki, że niewiele się to różni od przejścia Krupówkami. Na Czerwonych Wierchach, Wołowcu, Turbaczu, Trzech Koronach i innych szczytach - tłumy. A w dolinach dochodzą ci co nie mogą na nartach. I jeszcze większe tłumy. Dopóki ludzie są na świeżym powietrzu to jest jakoś w miarę bezpiecznie. Ale wystarczy dość do schroniska - i co ? koniec z jakimikolwiek zasadami bezpieczeństwa. W środku pełno ludzi, wszyscy bez maseczek. Karteczki - że jedzenie tylko wynos, że obowiązuja maseczki i dezynfekcja, ale w środku kłębi się tłum, ludzie siedzą na schodach, podłodze, parapetach. Jedna wielka fikcja a nie przestrzeganie jakichś ograniczeń. Tak samo na Turbaczu, w Chochołowskiej, Ornaku, Moku - pewnie wszędzie. Spotkałem nawet patrol Policji - wysłali dwóch chłopaków, może najmłodszych w komendzie (pewnie starsi stopniem i stażem jakoś się wykręcili), i co te bidoki miały zrobić ? przecież nie zamandatują kilkuset ludzi. Więc niby coś sprawdzali, ale raczej udawali, że nic nie widzą. Sami widzieli że to jakiś absurd, ludzie też to widzieli. Aż było mi ich żal, no bo jakie mieli wyjście. Rozkaz był, jechać trzeba było, jakąś aktywność trzeba wykazać... no ale sensu w tym nie ma. Za to pozorowane działanie, w sam raz aby w raportach jakoś wyglądało. To obraz całego państwa - coś niby robimy, na papierze mamy rezultaty, przepisy mamy, nikt ich nie przestrzega i wszyscy o tym wiedzą, i jakoś to idzie. Tylko te tysiące realnie chorych ludzi... no ale ich nie widać, więc można sobie wypisywać bzdury, że to pseudo choroba i wierzyć że mnie to ominie.

i dobrze to kolejny dowód na to co ludzie myślą o tej pseudo chorobie

zdjęcie nr 31.
niezłe :D