- FIM wreszcie dogadała się z wiodącymi producentami motocykli elektrycznych, co prawda tylko w klasie Prestige, w tym także z moim Stark Future i mogę się znów ścigać z najlepszymi, ale już w nowej formule - oznajmił.
Jak oświadczył Jorge Viegas, prezes FIM: "To bez wątpienia nowy rozdział w rywalizacji, gdy elektryczne motocykle wchodzą do SuperEnduro wraz z motocyklami spalinowymi; jest to naturalna ewolucja w tej konkurencji. Federacja zainwestowała czas i badania, aby znaleźć właściwą równowagę w wydajności między dwoma konkurencyjnymi technologiami, aby mogły ścigać się obok siebie sprawiedliwie i bezpiecznie. Aby umożliwić start motocyklom elektrycznym w klasie Prestige, stworzyliśmy nowe wymagania, zasady i standardy bezpieczeństwa, w tym przepisy torowe, aby uniknąć wszelkiego rodzaju stronniczości pomiędzy napędem spalinowym, a elektrycznym. Tak więc klasa Prestige będzie otwarta dla wszystkich zespołów i motocykli".
To bez wątpienia przełom po rocznym impasie w działaniach światowej federacji motocyklowej, dziwi tylko formuła rzekomo "sprawiedliwej rywalizacji" maszyn. Te napędzane prądem dostały minimalny limit wagowy 123 kg oraz muszą mieć ograniczona moc. Cóż to więc za formuła open? Jak widać dotychczasowi gracze formuły SuperEnduro łatwo nie oddadzą pola, jednak Tadeusz Błażusiak nie myśli o statystowaniu w tej rywalizacji.
- Jest to dla mnie nowe wyzwanie, ale takie mnie mobilizują. Musiałem się nauczyć nowej techniki jazdy, w której brakuje mi sprzęgła, a i sam sprzęt jest inny. Mój Stark Varg o ograniczonej mocy z baterii musi ważyć prawie o 30 kilo więcej, niż Triumph Jonny’ego Walkera! Myślę jednak, że będzie niezła jazda już 14 grudnia w Gliwicach; zapraszam - mówi "Taddy"
Jacek Sowa