- Mając do dyspozycji areał ponad 150 ha zdecydował się on ulokować składowisko odpadów w pobliżu domów mieszkalnych. Drugim miejscem gdzie powstaje uciążliwy zapach jest rozbudowana obora, co do której PINB w Nowym Targu prowadzi proces legalizujący samowolę budowlaną" - czytamy w mailu z załączonymi zdjęciami z lotu ptaka wykonanymi w sierpniu. Widać na nich wyraźnie nie tylko bale kiszonki, ale także gnój z obory składowany bezpośrednio na ziemi zamiast wymaganej przepisami płycie gnojnej.
Odór jest, płyty gnojnej nie ma
W polskim prawie brakuje norm odorowych. Mimo że od wielu lat jest wypracowana, to wciąż nie została wdrożona przez władze naszego kraju.
Na załączonych przez Eko Raba Wyżna zdjęciach widać jednak wyraźnie, że źródłem smrodu są odchody zwierzęce ułożone na kupę bezpośrednio na ziemi.
Zgodnie z przepisami, powinny być składowane na specjalnej płycie gnojnej, która powinna być wykonana z materiałów trwałych i nieprzepuszczalnych, takich jak beton. Ma ona być też wyposażona w system odprowadzania odcieków np. do szczelnego zbiornika.
- Interweniowałem w tej sprawie w KOWR jak i Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa, bo to do nich należy gospodarstwo dzierżawione przez przedsiębiorcę. Niestety jak na razie bez skutku - rozkłada ręce Tomasz Rajca, wójt gminy Raba Wyżna.
Korzystam z możliwości
Tymczasem Artur Bocianowski przekonuje, że prowadzi ekologiczne gospodarstwo rolne z certyfikatem i nie ma tu naruszeń przepisów.
- Nie ma tu żadnej zemsty z mojej strony, po prostu korzystam z możliwości prowadzenia działalności gospodarczej - tłumaczy przedsiębiorca. - Nie jest zakazane wywożenie obornika i gnojowicy na pola do końca listopada. Każdorazowo, paromiesięcznie można składować obornik nie na płycie, jeśli potem jest wywożony na pola jako nawóz. Miałem właśnie kontrolę pań z WIOŚ i jak zawsze nie dostałem nawet najmniejszego mandaciku - chwali się biznesmen.
Jednak zaraz dodaje, że gdyby biogazownia była na miejscu, uciążliwość gospodarstwa byłaby znacznie mniejsza, a fetor nie dokuczałby okolicy.
- Gdyby chciano uzyskać konsensus społeczny, gdybym mógł przedstawić wszystkim swoje rozwiązania, gdyby pozwolili zawieźć się do miejscowości, gdzie takie instalacje funkcjonują - to pewnie by widzieli, że to nie takie złe. Ale to dziwnie uparte towarzystwo jest i nie ma zgody ani rozwiązania - mówi Bocianowski.
Widmo plag
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy konfliktu wokół pomysłu zamiany budynku starej, nieczynnej kotłowni na biogazownię.
Właścicielem, liczącego 150 hektarów terenu państwowego gospodarstwa rolnego w Rabie Wyżnej jest Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, a dzierżawi go prywatny przedsiębiorca Artur Bocianowski. Prowadzi tam m.in. produkcję mleka i hodowlę cieląt. Aby obniżyć koszty działalności, chciał za 25 mln zł zbudować ekologiczną biogazownię i wykorzystać posiadane bioodpady - baloty z sianem i gnojówkę z obornikiem. Inwestycji sprzeciwiają się mieszkańcy obawiający się smrodu, plagi szczurów i much oraz spadku wartości działek. Powstało stowarzyszenie EKO Raba Wyżna, które w ich imieniu prowadzi działania przeciwko inwestycji. KOWR wydał zakaz budowy biogazowni na swoim terenie.
Co mi tam Kozak jeden
Przedsiębiorca otrzymał prawomocne pozwolenie na budowę, ale do dziś inwestycja nie ruszyła. Starostwo Powiatowe w Nowym Targu od wielu miesięcy rozpatruje wniosek o wznowienie postępowania ws. pozwolenia na budowę biogazowni. Jednocześnie Wojewoda Małopolski prowadzi postępowanie w sprawie stwierdzenia nieważności pierwszej decyzji o pozwoleniu na budowę.
- Nie ustają naciski na urzędników. Jeśli uwalą pozwolenie, to będzie gigantyczny proces o odszkodowanie w stosunku do nowotarskiego starostwa - zapowiada Artur Bocianowski. I kończy rozmowę cytatem z Sienkiewicza: "Co mi tam jeden Kozak znaczy, a choćby też i cała Sicz z nim trzymała."
Józef Figura