Pętla
/Fantástico Chico Blanco/
Byłem w podróży. Tkwiłem na platformie, być może pokładzie statku, nie wiem dokładnie, nie pamiętam tego. Jakieś zaćmienie pamięci. W pewnym momencie znalazłem się w miejscu katastrofy lotniczej. Z wody wyciągano, a właściwie same się wyciągały w dość niewytłumaczalny sposób, szczątki samolotu, jakby jakaś wyspecjalizowana siła magnetyczna je podnosiła. Wrażenie, jakie ta akcja na mnie wywarła, było ogromne, nie mówiąc już pozostałych obserwatorach. Niesamowitość i nierealność sytuacji. Cisza, skupienie i napięcie. Słychać było jedynie plusk wody i jęk unoszącego się wraku samolotu. Ogromny fragment kadłuba z potrzaskanymi skrzydłami wyłaniał się wolno ponad fale z niemego morza. Bez niczyjej pomocy, tak po prostu, jak gdyby ktoś w trybie slowmotion cofał taśmę filmową. W pewnym momencie wszyscy zniknęli, a ja znalazłem się wewnątrz wraku. Wzrok swój skierowałem tam, gdzie kiedyś była kabina pilotów. Teraz miejsce to było puste. Przypominało obraz z poszarpanymi ramami. Pełna niemego krzyku pustka. Rozejrzałem się. Nic nie świadczyło o tym, że zupełnie niedawno mogła się tu rozegrać tragedia. Zapewne nie wszyscy pasażerowie zdążyli przygotować się na spotkanie ze światłością świata. Nie pamiętam również, bym i ja w tym momencie zwrócił się do Boga o łaskę dla nich i dla siebie. Wówczas mogłem, ale nie prosiłem. Najzwyczajniej w świecie nie przyszło mi to do głowy. Tylko jedna rzecz świadczyła o tym, co było niedawno udziałem pasażerów tego samolotu, obraz z poszarpanymi ramami. Ramę tworzyło puste miejsce po dziobie, elemencie kadłuba wysuniętym najbardziej do przodu a także rozdarte ściany, nieład rozszarpanych instalacji i szereg zniszczonych elementów wyposażenia. Tło obrazu zaś stanowiła nieogarniona przestrzeń z iskrzącymi gwiazdami, pełna pokoju i mocy, przywołująca pluskiem fal i wabiąca zapachem alg.
Carpe diem. Wszystko się skończyło. Nie ma morza, nie ma nieba i nie ma wraku. Oto jestem między ludźmi na lotnisku i razem z nimi czekam na przylot samolotu. Doskonale pamiętam, co poczułem. Gwałtowne poczucie strachu. Ucisk w żołądku. Żal z powodu niedokończonych spraw. Déj? vu. Wiedziałem, że cały ten czas oczekiwania już kiedyś się wydarzył. Czekaliśmy na katastrofę. Wiedziałem, że wszyscy zginą. Carpe diem. Sparaliżowany strachem czekałem na śmierć. Mogłem się jeszcze wycofać, ale tego nie zrobiłem. Coś mnie zatrzymało. Moje nogi stały się jakby z ołowiu. Może to była nadzieja, albo jej brak, może lojalność wobec współpasażerów, a może obawa przed manipulowaniem historią. To musiało się przecież wydarzyć. Zacząłem się modlić.
Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, przestałem się bać. W radosnym gwarze nieświadomych podróżnych nie dało się wyczuć nadchodzącej tragedii. Zauważyłem, że mój fotel stoi w tym miejscu, którego tam we wraku nie było. Został wyrwany i wyrzucony w morze. Po mojej lewej stronie usiadła młoda kobieta z małym roześmianym chłopcem. Dzieciak spojrzał mi w oczy. W jego oczach dostrzegłem ogniki. Szukał partnera do zabawy. Ich było mi żal najbardziej. Dziwne poczucie empatii w obliczu wizji śmierci. Nie chciałem by zginęli. Nie chciałem by ktokolwiek zginął. Głos kapitana z głośników kazał zapiąć nam pasy.
Byłem w podróży. Tkwiłem na platformie, być może pokładzie statku, lecz nie wiem dokładnie gdzie, nie pamiętam tego. Jakieś zaćmienie pamięci. W pewnym momencie znalazłem się w miejscu katastrofy lotniczej. Z wody wyciągano...
***
Skontaktuj się z nami
+48 796 024 024
+48 18 52 11 355redakcja@podhale24.pl
m.me/portalpodhale24
Adres korespondencyjny
Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Informacje
Obserwuj nas