Towar się przeterminował
Jak przekonywał radnych w swej skardze właściciel sklepu spożywczego położonego przy skrzyżowaniu z ul. św. Anny - przedłużający się remont doprowadził do zamknięcia sklepu, a jego samego do ciężkiej sytuacji finansowej. Jak tłumaczył radnym podczas prac komisji - o remoncie dowiedział się z mediów na dwa dni przed zamknięciem drogi. W efekcie duże ilości towaru uległy przeterminowaniu.
Choć nikt nie podważał konieczności przeprowadzenia remontu, to już jego przebieg wzbudził wątpliwości. A właściwie niedotrzymanie zobowiązania, że droga podczas jego trwania będzie przejezdna dla służb, dostawców czy mieszkańców. I choć sam sklep nie leży przy remontowanym odcinku, to klienci z drugiej części ulicy mieliby problemy z dotarciem na zakupy. Jednak sklep i tak był zamknięty.
Bajka o dobrym carze i złych bojarach
Wykonawca nie tylko nie udostępniał przejazdu, to jeszcze doprowadził do podpisania aneksu na przedłużenie prac o pięć miesięcy. W efekcie prace zakończyły się dopiero początkiem grudnia 2024.
Wątpliwości co do decyzji komisji skarg o uznaniu skargi za zasadną miał radny Grzegorz Luberda. Zauważył on, że nie zaproszono wykonawcy na posiedzenia komisji, a na samej sesji, podczas dyskusji przewodniczący Jan Sięka nie pozwolił się do końca wypowiedzieć naczelniczce wydziału inwestycji.
- Najistotniejsza jest informacja, że w umowie zawartej z wykonawcą był wymóg, że droga ma być przejezdna przez cały okres remontu. Wymóg, który burmistrz sam uznał za niezbędny, ale go nie wyegzekwował od wykonawcy. Z jakiego powodu? - zastanawiał się Maciej Tokarz.
Jak dalej zauważył, roboty drogowe, które wymagają zachowania ciągłości ruchu są droższe, bo trudniej jest prowadzić takie prace.
- Jeśli ktoś taki warunek w umowie zamieścił, to uznał to za tyle ważne, by zapłacić więcej wykonawcy. Zaskakujące jest, że to później nie było egzekwowane. Niejasnym i niegospodarnym jest, by tego nie egzekwować i nie aneksować treści żądając obniżenia wynagrodzenia - dodaje Tokarz podkreślając, że burmistrz zasłania się urzędnikami jak tarczą, nie dostrzegając swojej winy
- To znana narracja o dobrym carze i złych bojarach. Zarządcą dróg gminnych jest burmistrz, nie naczelnik, zastępca czy wykonawca. Jeśli sposób prowadzeniu jest dokuczliwy, a organizacja niewłaściwa - odpowiedzialny jest zarządca. To pana odpowiedzialność, wina i skarga obciąża pana - dodał wskazując na Grzegorza Watychę.
Zamkniętego sklepu bardziej zamknąć się nie da
Swoje dodał też Marcin Jagła przypominając, że podczas trwania remontu jeździł tam, by dokarmiać kota znajomych. Za każdym razem droga była zablokowana, nawet w niedziele, gdy prace nie były prowadzone, to pozostawione maszyny budowlane blokowały przejazd.
Jednak Marek Mozdyniewicz przypomniał, że tematem skargi było doprowadzenie do zamknięcia sklepu. - Ale on się zamknął zaraz na początku prac! Nie mamy informacji, by podjęta była próba ponownego otwarcia. Zamkniętego sklepu bardziej zamknąć się nie da - zauważył.
Mecenas Łukasz Ambroży, prawnik urzędu zauważył, że radni nie otrzymali zdjęć, z których wynikałoby, że droga jest nieprzejezdna, bo na dostarczonych brakowało danych odnośnie daty i godziny.
- Skarżący powinien też przedstawić swoja sytuację finansową, na którą miał wpływ remont - podkreślał.
Ostatecznie radni uznali skargę na burmistrza za zasadną. Za było 10 radnych, 8 przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu.
Trzy skargi Pana Józefa
Radni zajęli się też ciągnącą się od lat sprawą pretensji Józefa Żarneckiego, mieszkańca ul. Gorczańskiej, który złożył trzy skargi na burmistrza.
Chodzi o zniszczenie drzew i krzewów, które przed laty nasadził na miejskiej działce położonej obok jego domu. Zielony zagajnik padł jednak pod piłami, gdy robotnicy przeprowadzali tędy wodociąg i kanalizację na potrzeby powstających powyżej kolejnych domów os. Willowa.
Nowotarżanin zgłosił też "kradzież" 64 metrów podczas wywłaszczenia z 1979 roku, a wreszcie też fakt, że miał być straszony przez urzędnika grzywną za brak zgłoszenia wymiany pieca.
Jak relacjonował efekty prac komisji jej przewodniczący Bartłomiej Garbacz - Wycinka na miejskiej działce nie wymagała dodatkowych zezwoleń, a konieczna była ze względu na poprowadzenie sieci.
Także sprawa wywłaszczenia z 1979 roku zakończyła się korektą błędu geodezyjnego w 2001 roku, w wyniku której miasto zwróciło 28 m kw. działki. Także sprawę pieca radni uznali za bezzasadną zauważając, że urzędnik mówiąc o grożącej grzywnie sam pomógł starszemu mieszkańcowi wypełnić stosowny wniosek.
Choć Maciej Tokarz przekonywał, że tak duża wycinka była niepotrzebna, bo wystarczyło usunąć zieleń z jednego pasa a nie z całej działki - ostatecznie radni uznali trzy skargi Józefa Żarneckiego za bezzasadne.
Współczuję, ale ja tej wody nie stworzę
Podobna decyzja zapadła w stosunku do czterech skarg mieszkańców bloku komunalnego w Szaflarach.
Uznali oni, że nie zapewniając wody w ich budynku burmistrz złamał konstytucyjne prawa człowieka i lokatora, przekroczenie swoje uprawnienia, nienależycie wykonywał swoje obowiązki a wreszcie dopuścił do wycieku danych umożliwiających identyfikację jednej ze skarżących osób.
Jednak radni przyznali, że budynek ma zostać sprzedany, a rodziny mają dostać inne mieszkania. Brak wody był niezawiniony, a odwiert nowej studni zbyt kosztowny, by był opłacalny. Poziomy wodonośne znajdują się co najmniej na głębokości 100 metrów.
- Skarga dotyczy braku wody. I temu nie jestem winny. To nie tak, że przyjadę poczaruję i woda się znajdzie. Współczuję, ale ja tej wody nie stworzę. Nawet jeśli uznacie skargę za zasadną to dzięki niej woda w studni się nie znajdzie - przekonywał Grzegorz Watycha.
- Budynek od lat ulega degradacji, a brak wody jest kroplą goryczy, która przelała czarę... - przekonywał Jan Sięka.
Inaczej sprawę podsumował Jan Łapsa, były przewodniczący komisji mieszkaniowej.
- Nikt mieszkańców tam na siłę nie wciskał. To było wyremontowane, a że oni nie dbali o wodę to studnia wyschła - przekonywał.
Ostatecznie w głosowaniu radni uznali także te skargi za bezzasadne.
Ale co to zmieni?
Warto przypomnieć, że uznanie przez radnych skargi na burmistrza za zasadną nie powoduje żadnych prawnych konsekwencji dla niego. Nie skutkuje ona odwołaniem z urzędu ani sankcjami dyscyplinarnymi.
Józef Figura