Książka Andrzeja Finkelstina w odcinkach na Podhale24.pl (cz. XV): "Epizod z Dojrzałą Łanią i listami, czyli na nic zaklęcia i pereł sznur, serce Wacka chroni, niezbyt wysoki, ale jednak mur..." - podhale24.pl
Środa, 26 czerwca
Imieniny: Jana, Pawła, Miromira
Czarny Dunajec
Rain
21°
Wiatr: 7.992 km/h Wilgotność: 71 %
Rain
22°
Wiatr: 6.084 km/h Wilgotność: 75 %
Rain
22°
Wiatr: 7.776 km/h Wilgotność: 73 %
Rain
23°
Wiatr: 5.616 km/h Wilgotność: 74 %
Clouds
25°
Wiatr: 6.444 km/h Wilgotność: 71 %
Clouds
22°
Wiatr: 6.732 km/h Wilgotność: 82 %
Jakość powietrza
136 %
Nowy Targ
34 %
Zakopane
24 %
Rabka-Zdrój
Nowy Targ
Umiarkowana
PM 10: 68 | 136 %
Zakopane
Bardzo dobra
PM 10: 17 | 34 %
Rabka-Zdrój
Bardzo dobra
PM 10: 12 | 24 %
18.06.2024, 09:32 | czytano: 441

Książka Andrzeja Finkelstina w odcinkach na Podhale24.pl (cz. XV): "Epizod z Dojrzałą Łanią i listami, czyli na nic zaklęcia i pereł sznur, serce Wacka chroni, niezbyt wysoki, ale jednak mur..."

Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Andrzej Finkelstin (pseudonim artystyczny) napisał książkę, której akcja dzieje się pod koniec lat 80-tych. ub. w. w Nowym Targu, choć nie tylko. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie" to luźna opowieść o czasach, których wszystko było inne. Kolejne rozdziały co wtorek na Podhale24.pl. Dziś część XV.

Portret autora autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk Portret autora autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk
Portret autora autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk Portret autora autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk
Epizod z Dojrzałą Łanią i listami, czyli na nic zaklęcia i pereł sznur, serce Wacka chroni, niezbyt wysoki, ale jednak mur...

Jak mawiał Paweł przyjaciel Wacka, są dwa rodzaje kobiet te dzikie i te hodowlane. Wkrótce Wackowi przyszło się o tym przekonać. W dyżurce na biurku leżała zaadresowana do niego jasno niebieska koperta z firmowym nadrukiem polskich kolei. Wacek od razu domyślił się od kogo. Jasna cholera? Dróżniczka, najwyraźniej nie mogła doczekać się spotkania. Musiała się nieźle napalić, skoro zostawiła tu dla Wacka list, tym bardziej, że do chałupy Skupniów musiała przejść piechotą pewnie ze dwa kilometry i to w nie swoim kierunku.

Nie dalej, jak dwa dni wcześniej Wacek dał się złapać na przejeździe kolejowym, przechodząc na czerwonym świetle pod opuszczonymi szlabanami. Mało chwalebne zachowanie. Musiał ją chyba wyjątkowo oczarować, skoro nie oddała go w ręce gotowego rozprawić się z nim sokisty. Od razu zorientował się, że babeczka czuła do niego miętę i spożytkował tę słabość na tyle, na ile było to w tym momencie możliwe, ta zaś pośpiesznie połknęła przynętę. Za bardzo połknęła. Z wypiekami na twarzy chłonęła każde jego słowo. Od czasu do czasu zarzucała nerwowo do tyłu spadającą na oczy jasnoblond grzywkę. Mówiła, że zna go od dawna (z widzenia), głównie z dojazdów i że często widzi go jak przechodzi przez tory w sposób niedozwolony. Podniecona, chaotycznie wyławiała z pamięci sytuacje w których jakoby gdzieś się spotkali, że to siedzieli gdzieś razem w pociągu, że to w autobusie i temu podobne bzdety. W nerwowym tiku śmiesznie mrużyła oczy, ukazując w kącikach dojrzewające kurze łapki, które obiektywnie rzecz ujmując, uszlachetniały jej dosyć pospolitą urodę. Odruchowo ściskała jego dłonie szukając kontaktu. Wydawała się być spragniona dotyku, może uczuć. Wydawała się jakaś niespełniona, a nawet niezaspokojona. Być może jak modliszka szukała ofiary do skonsumowania. Musiała mieć koło czterdziestki i sprawiała wrażenie przerażonej galopującym zmierzchem młodości. Młodszy od niej o kilkanaście lat chłopak, byłby dla niej idealnym panaceum na chwilowe zatrzymanie czasu i pewnie w jej ocenie taka okazja akurat się nadarzyła. Wprawdzie nie była w typie Wacka, jednak w tej beznadziejnej sytuacji, podobnie jak tonący brzytwy się chwyta, on złapał się jej, byleby nie zapłacić mandatu. Wciskając nieskończone sofizmaty, patrzył jej prosto w oczy i niczym ofiara syndromu sztokholmskiego wmawiał sobie, że ma do czynienia z kobietą dobrą, atrakcyjną i pełną bliżej nieokreślonych zalet, względem której powinien wzniecić co najmniej uczucie sympatii. Owszem nie była brzydka, miała w sobie nawet coś intrygującego, jednak przede wszystkim była jeszcze całkiem zmysłowa. W głowie Wacka zakiełkowała nawet myśl o przelotnym romansie. W sumie, to czemu nie, skoro na przykład Mendes od dłuższego czasu funkcjonował, bynajmniej nie w platonicznym związku z „dojrzalszą” kobietą? To mogłoby być ekscytujące, no i było by co wspominać. Przypomniał nawet sobie takie powiedzenie, że stare beczki najlepiej kiszą młode ogóreczki. Jednak zaraz po opuszczeniu miejsca zdarzenia gorączka, niepopartej zdrowym rozsądkiem sympatii do dróżniczki bezpowrotnie minęła.

Wacek wpierw odprawił Mira, przejął formalnie zmianę a następnie z niecierpliwością równą dziecku odpakowującemu gwiazdkowy prezent, rozdarł kopertę.

Cześć młodzieńcze.

Postanowiłam, że od razu nie napiszę do Ciebie, żebyś sobie nie pomyślał jakie zrobiłeś wrażenie i jak bardzo Cię polubiłam. Pomimo tego piszę (nigdy nie wierz kobiecie).

Po południu, po naszym spotkaniu, podróż do domu miałam trochę męczącą, na początek zepsuł się nam autobus i pojechałam okazją, jakąś okrężną drogą (już bałam się czy ten facet nie ma jakichś złych zamiarów wobec mnie), oprócz tego ruch był bardzo duży bo jarmark w Nowym Targu. W domu córki na powitanie rzuciły mi się na szyję a następnie padło tradycyjne pytanie, co nam kupiłaś? Oczywiście spodziewałam się tego i kupiłam im karty do gry. Dzisiejsze popołudnie i wieczór spędziliśmy na grze w wojnę, nie obyło się bez kłótni, obrażania itp., ale i tak było fajnie. Mąż też zapytał co jemu kupiłam, ale w odpowiedzi usłyszał - wróciłam do domu, to chyba wystarczający prezent. Najstarszej córki nie było, ponieważ była na korepetycjach z historii. W tym roku zdaje maturę. Jest piękną i mądrą dziewczynką.

Trudno mi jest pisać tzn. przelać myśli na papier, zawsze łatwiej wyrażam swoje odczucia, poglądy, opinie słowami.

Jest tyle tematów na które chciałabym z Tobą porozmawiać (niebezpieczne).

Zrobiłeś na mnie tak wielkie wrażenie, że zapomniałam tytułu książki którą poleciłeś mi jako dobrą lekturę, więc proszę przypomnij przy naszym następnym spotkaniu.

Właściwie to nie wiem czy dobrze robię pisząc do Ciebie, ale z drugiej strony tak bardzo potrzebuję bratniej duszy (którą Ty bez wątpienia jesteś), że mam gdzieś wszelkie ryzyko.

Cieszę się, że postanowiłam "otworzyć" się przed Tobą, to była super decyzja.

Powiedziałeś, że czujesz się zagubiony, a ja obawiam się, że jestem wypalona, niespełniona w swoim życiu osobistym. Moja praca mnie satysfakcjonuje, ale prywatnie, tak jakoś wydaje mi się beznadziejnie. Wiesz, mąż i te sprawy... Pewnie to tylko i wyłącznie moja wina.

Mam mętlik w głowie, tyle chcę Ci powiedzieć, a właściwie napisać, że gubię się w swoich myślach. Tak mi jakoś zaleciało desperacją.

Chyba jednak lepiej będzie jak trochę ochłonę. Wiem, że to głupie, ale dzisiaj prawie cały dzień rozmawiałam w myślach z Tobą.

Pa. M.


Jednym tchem przeczytał list. Pismo było kształtne, czytelne i dosyć szerokie. Lekkie pochylenie w prawo sugerowało otwartość i gotowość do nawiązywania kontaktów. Litery były duże i okrągłe, pisane chińskim długopisem, niekwestionowanym hitem długopisowym na polskim rynku. Ponadto od razu było widać, że list został sporządzony ręką kobiety. Ja pierdolę, ona chyba oszalała! Mimo to, zaimponowało mu, że dojrzała i jeszcze niczego sobie, babka pragnie spotkania z nim, że jest nim zauroczona. Jego ego było tak miło podłechtane, że nieodpowiedzialnie postanowił, podjąć grę uprzednio z niej zrezygnowawszy, nie przewidując do czego może ona oprowadzić. Już w myślach układał słowa, które za chwilę przeleje na papier. Co z tego, że jest mężatką i ma rodzinę. Przecież to tylko niewinny flirt. Puki co nie sypiam z nią. Poza tym nie układa się jej z mężem. Zasiadł do biurka, wyrwał kartkę z zeszytu i zaczął pisać. Na razie był to projekt, ale ostateczna wersja (a było to postanowione) i tak miała trafić do Dojrzałej Łani, jak ją w celach użytkowych nazwał.

Witaj droga nieznajoma.

Na wstępie muszę przyznać, że bardzo cieszę się, iż postanowiłaś napisać.

Gdybym dysponował Twoim adresem to z pewnością już bym się odezwał. Chociaż zapewne byłoby to głupotą, chociażby przez wzgląd na Twojego męża. Musimy tę kwestię w przyszłości dopracować. Tymczasem układałem sobie w głowie słowa, które chciałem Ci w jakiś sposób przekazać. Miały brzmieć mniej więcej: „nie udawaj, aż tak bardzo grzecznej dziewczynki i odezwij się”. Rozum jednak podpowiadał mi zgoła coś innego. Aż tu nagle mimo, że nie planowałem, ani dzisiaj, ani nawet jutro przychodzić na służbę, coś mnie tknęło. I oto przyszedłem, zrezygnowałem z planowanego od dłuższego czasu zwolnienia lekarskiego. Bo jak widzisz u nas zwolnienia lekarskie to plan dalekosiężny, podobnie jak plany w naszej gospodarce narodowej.

I choć sceptycznie podchodzę do telepatii lub jakichkolwiek innych metafizycznych dyrdymałów, łudziłem się, że w jakiś niedefiniowalny sposób wywołam Twojego ducha bez stosowania magii i innych okultystycznych sztuczek.

Udało się! Po stokroć udało się! To znaczy, że czary istnieją.

Jednakże mimo wszystko nie ukrywam, zdumienia wobec tak szybkiej Twojej reakcji. Oczywiście jestem zdumiony pozytywnie. Boże, co ten mundur poborowego robi z kobietami? Przepraszam, to oczywiście udawany sarkazm w celu podniesienia poziomu dramaturgii i rozluźnienia atmosfery.

Nie spodziewałem się, że tak osobliwie zareagujesz na moją osobę. I znowu oczywiście cieszę się, bowiem miło połechtałaś moje ( i tak już spore) ego.  Jednocześnie pozwoliłaś mi uwierzyć w to, że mogę się do czegoś przydać. Że mogę być dla kogoś „przyjacielem” - ten cudzysłów nawiązuje do naszej niedawnej rozmowy. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.

Co się tyczy tego o czym piszesz, to wcale nie „zaleciało desperacją”. Trafiłaś po prostu na wrażliwego faceta, którego jednym z marzeń jest wiedzieć, czego pragną kobiety. A ponieważ poziom mojego farta w tej kwestii wzrasta, zapewne zrobiłaś dobry strzał. No dobrze, był to strzał w „9”. „10” zarezerwowana jest na kolejny raz. Zaleciało pychą, aż poszły iskry i pewnie jeszcze czuć siarkę!

Zatem mów do mnie i pisz o czym zechcesz. Jeśli trzeba, będę śmiertelnie poważny.

Skoro mowa o rzeczach ważnych, to myślałem o tym, czy nie powinnaś się zastanowić nad tym by powiedzieć swojemu mężowi o swoich pragnieniach. O tym, że w życiu osobistym nie czujesz się komfortowo. Mam świadomość, że to może być trudne i Twój partner może mieć problemy z właściwym odbiorem. Ale może być to początek pozytywnych przemian. Jesteś przecież dużą, mądrą i wrażliwą dziewczynką a dodatkowo drzemie w Tobie skrzętnie ukrywana nuta sentymentalizmu i jak podejrzewam, demon kobiecości. Nie masz się za co obwiniać. Jesteś przede wszystkim dobrą mamą i zapewne cudowną, masz dla kogo żyć i poświęcać się. Dla kobiety mężczyzna powinien być narzędziem do szczęścia. Powinien być jak elegancka torebka do nowej sukienki, z tą różnicą, że jego można kochać (lub nie); no, dobrze torebkę też.

Pamiętaj jednak, nie daj się ogłupić swoim myślom i niech Cię Bóg broni uważać mnie za wyrocznię. Nie ufaj mi zbytnio, bo mimo, iż sprawiam wrażenie fajnego i zorientowanego faceta, jestem tylko facetem. Młodym rozgorączkowanym facetem, który jest entuzjastą kobiet (niestety podobnie jak bluesa), hermetycznie zamkniętym w kręgu własnych pragnień. I tu ubolewam nad monogamią.

Chyba się trochę zagalopowałem.

Tak dla ochłodzenia atmosfery, to oczywiście moja podróż powrotna też naznaczona była przygodą. Kiedy nie udało mi się wsiąść do autobusu, a na pociąg musiałbym długo czekać, zatrzymała się mi na stopa taksówka. Jak się zorientowałem, że to taryfa, miałem zamiar zrezygnować, ale kierowca zachęcił mnie i dogadaliśmy się co do ceny. Ostatecznie w domu byłem szybko, jednak zostawiłem w jego samochodzie moje ukochane skórzane rękawiczki, prezent od mamy.

Szkoda! 

No i wreszcie doszliśmy do tematu książki. Taki już ze mnie facet. Otóż polecam książkę „Spóźnieni kochankowie” Williama Whartona i apeluję, nie upodabniaj się zbyt szybko we wszystkich kwestiach do bohaterki!

Jak widzisz lubię pisać, co nie oznacza, że zawsze jestem taki pilny. Dziś jestem pilny, bo to dla mnie nowość.

Jednak pisz do mnie zawsze i czekaj na odpowiedź.

Pozdrawiam W.

PS. Właśnie widzę ten Twój kokieteryjny wzrok… I jeszcze coś mi się przypomniało. Twoje zdecydowanie (tak zaskakujące dla mnie i tak rzadkie u kobiet), zauważyłem je podczas, kiedy to wyrwałaś mnie z rąk kontrolera a później bez dyskusji pozwoliłaś prowadzić się moim… słowom.

Kiedy skończył pisać, zadowolony z wykonanej pracy, zadał sobie na głos pytanie, skąd pan, panie Wacku, wie tyle o kobietach? I zaraz na nie odpowiedział zasłyszanym w radiu cytatem, wyobrażam sobie mężczyznę, następnie odejmuję rozum i odpowiedzialność. Następnie zachichotał, niczym krecik z czechosłowackiej kreskówki. Owszem był to tekst gdzieś zasłyszany, ale według niego świetnie pasował do tej sytuacji i po swoistej adaptacji uznał go za swój. Umyślnie też nie napomknął o terminie ewentualnej schadzki czy randki, głównie z obawy o to, że Dojrzała Łania mogłaby zechcieć się z nim spotkać tête-à-tête. Jemu zaś bardziej chodziło o bliżej nieokreśloną ekscytację, drobne łgarstwa i związaną z tym wymianę doświadczeń, w szczególności o emocjonalną przygodę i zmitologizowanie historii. Chociaż, jakby się zastanowić, był bardzo ciekaw do jakich granic mógł się posunąć. Zdefiniował ten stan jako niewinny flirt.
Parę dni później znów natknął się na panią dróżniczkę. Tym razem jednak uważał na przejeździe, by nie dać się nikomu złapać. Był zmuszony przejść obok opuszczonego szlabanu, bo ten się zaciął i leżąc na drodze tarasował przejazd. Samochody tymczasem puszczane były drugim pasem. Ona zaś majstrowała przy podstawie szlabanu. Na jego widok porzuciła zajęcie i wypruła spod torów, jak z procy. Omal nie pogubiła butów w grząskim terenie i nim go dopadła, na bezdechu wystrzeliła potokiem słów, charakterystycznie chyląc się lekko do przodu.

- Cześć! Wyobraź sobie, dzieje się ze mną coś strasznego! Mam dosyć pracy! Chyba dlatego, że nie mam jej ostatnio zbyt dużo i nikt nie widzi, jak się męczę. A teraz ten szlaban... Tęsknię. Rozumiesz? Tęsknię za tobą. Nawiązując do naszej ostatniej rozmowy i dotyku - dodała po pauzie na nabranie powietrza - nie do końca było tak jak mówiłeś. Coś mi podpowiedziało, pewnie mój szósty zmysł, czyli kobieca intuicja, że spełnię twoje marzenie poddając się twoim dłoniom. – Znowu na chwilę spauzowała. - Muszę ci się też przyznać, że zawsze mnie intrygowało jak by to było z zawiązanymi oczami... No wiesz o co mi chodzi?
Wacka ta bezpośredniość zamurowała i przeraziła. Zrozumiał oczywiście, co miała na myśli. Żeby nie wypaść na gbura, wybełkotał coś na odczepnego.

- No, witaj. Właśnie spóźnił mi się autobus. Muszę lecieć, bo chłopaki na mnie czekają. Mam zmianę. Napiszę. Cześć.

Tymczasem kobieta rzuciła się mu na szyję, obejmując go rękoma jak kochanka i bez zbędnych ceregieli przylgnęła doń ustami. Uścisk był tak mocny, że Wacek mimo prób, nie mógł się z niego wyzwolić. Była wyjątkowo silna i przyjemnie pachniała. Nawet woń smaru z mechanizmu szlabanu, która dobiegała z jej rąk, nie zaburzyła miłej aury, tworząc intrygujący posmak orwellowskiego surrealizmu. Było to nawet dosyć miłe i Wackowi się spodobało. Odwzajemnił pocałunek. Uwolniwszy się ze stalowych objęć dróżniczki otarł odruchowo dłonią wilgotne usta i szybko się oddalił. Wybełkotał coś na pożegnanie, że się odezwie lub coś w tym stylu i pognał przed siebie delektując się zapachem jaki pozostawiła na jego twarzy. Gdy zaczynał łapać rytm, usłyszał za sobą męski chropowaty głos.

- Hej młody, zaczekaj. No dajże spokój. Zwolnijże, cholera, bo nie nadążam. - Wacek zatrzymał się i obrócił; kuśtykał za nim okoliczny lump. - No, nie bądźże, kurna frajerem i nie kochaj tylko jednej kobiety! Nie udawaj, że jesteś zajęty, nawet gdybyś faktycznie był zajęty! – Wykrzyknął. - Nie powtórz, kurna, mojego błędu! Miej zawsze przygruchaną gotową na wszystko dupencję z jędrnymi pośladkami i wielkimi cyckami. Ja durny, kurna, ożeniłem się z miłości i co z tego mam? Tak naprawdę liczą się tylko chętne laski. Ale widzę, żeś sobie coś przygruchał. Niezły towar... – Żachnął się i rzucił wzrokiem w kierunku znikającej kobiety. – Tylko uważaj, te stare pudernice są cholernie napalone ale też mają spore doświadczenie. Pamiętajże o tym młody. Kurna. I bądź ostrożny. Tak naprawdę one nie są takie złe i mogą cię wiele nauczyć. No i wbij se do łba, kurna, że na starej piczy młodzian się ćwiczy. – Na chwilę przerwał i kiwnął przechyloną w prawo głową. - Ćwiczże się więc młody, ćwicz i nie daj się żadnej udupić. Kurna. Oprócz tego miej też młode dupy. Dużo młodych dup. Bo te są apetyczniejsze, choć niedoświadczone. – Zawiesił na chwilę głos. - A propos, nie dorzuciłbyś się do flaszki, kurna, za dobra radę?

Wacek niechętnie sięgnął do kieszeni po portfel. Gdy go otworzył, niezbyt czyste ręce mężczyzny wyrwały z niego cztery stuzłotowe banknoty i zmiąwszy je z szelestem, dalekim od odgłosu gniecionych dolców, umieściły w kieszeniach wyświechtanego prochowca. Cóż, kosztowna rada, ale jak mówi stare powiedzenie, dobra rada i od dziada!

- Dzięki młody. Jesteś fajnym gościem. Jak się będę, kurna, delektował księżycówą, to pomyślę o tobie i o tej lali. Grabula! Kurna!

- Jestem wdzięczny za radę i wezmę ją sobie do serca. Może nawet ją wykorzystam. - Odparł Wacek uboższy o kilka stów, ale za to bogatszy o nowe doświadczenie.

- Wykorzystaj, kurna, wykorzystaj. Widziałeś jakie ma pulchne pośladki? A te jej cycuszki, aż się rwą do akcji! Wykorzystaj. Ona naprawdę jest kurna do rzeczy.
Poklepał Wacka po ręce na wysokości przedramienia i oddalił się powłócząc kulejącą nogą, by ostatecznie zniknąć między zakamarkami domów, w miejscu o którym było wiadomo, że była w nim lokalna nielegalna wytwórnia trunków. Melina, którą tak bardzo dobrze znali wszyscy, nawet milicja, która przecież nie stroniła od spożywania pędzonego w niej bimbru. Wacek przez chwilę stał i patrzył w miejsce, w którym przed chwilą zniknął menel filozof, entuzjasta pulchnych pośladków i wielkich piersi ze specyficznym rzeczownikiem kurna. Później popędził szybko do muzeum, bo był już mocno spóźniony.

Dzień spędził na rozmyślaniach. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, nie wykonał też żadnej konkretnej roboty. Był podminowany tym co się wydarzyło. W uszach wciąż pobrzmiewały mu słowa menela: „Nie powtórz, kurna, mojego błędu! Miej zawsze przygruchaną gotową na wszystko dupencję z jędrnymi pośladkami i wielkimi cyckami. Ja durny, kurna, ożeniłem się z miłości, a tak naprawdę liczą się tylko chętne laski.” Ten głos chodził za nim niczym szatańskie wersety i za każdym razem, gdy próbował sobie logicznie wyłuszczyć argumenty „przeciw”, natychmiast pojawiały się logiczne „za”.

Gdy wreszcie zamknął dostępny dla zwiedzających budynek, rzucił się na posłanie zaimprowizowane z żółto-brązowego kraciastego koca, by odpocząć od nicnierobienia i uciążliwości nadmiernego myślenia. Podczas zasypiania, kiedy to na wpół świadomie odbierał bodźce i nie mógł już ich w pełni kontrolować, ani znacząco na nie wpływać, w snujących się pod powiekami obrazach, zobaczył siebie i dróżniczkę w sytuacji głęboko intymnej. Odrobina skrępowania i zawstydzenia oraz to, że dopiero się wzajemnie odkrywali, dodawała temu co robili pikanterii. Ten mimowolnie płynący obraz był wyraźny, niezwykle ekscytujący i zmysłowy. Widział jak palce jego dłoni subtelnie przeczesują jej jasne, niezbyt długie włosy. Widział zbliżające się do siebie twarze. Czuł wyraźnie ciepłe i przyśpieszone oddechy. Jej ciało płonęło, było gibkie i doświadczone. Zaciągał się aromatem jej ciała. Nie wiedzieć czemu unikał pocałunków. Resztką świadomości usiłował ten błąd naprawić, jednak nie udawało się. Tymczasem muskając opuszkami krągłości bujnych piersi oblubienicy wywoływał na jej ciele gęsią skórkę i serię dreszczy, doprowadzając ją tym niemal do orgazmu. Sprawiała wrażenie jakby oddawała się mu w całości i pozwalała by myślał, że to on o wszystkim decyduje. Gdy wreszcie zatopił dłonie w pełnych i mięsistych pośladkach obiektu pożądania, by pieścić je i wyrabiać niczym ciasto drożdżowe, nie spełniony, wręcz groteskowy bezwolnie zasnął jak kamień, niczym odurzony nadmierną ilością miłosnego nektaru.

Gdy się obudził, próżno próbował zrozumieć swoją niedokończoną senną fantazję, swoją marę o męskiej bezsilności, niemocy i niezdolności do działania. Wyobraził sobie, że jego „półsen” to okrutny żart, złośliwy chichot natury. Podczas gdy jego partnerka wabiła i gwarantowała pełną satysfakcję, on zasnął snem niemowlęcia, niczym głupiec, odchodząc nie zabrawszy ze skarbca tego co najcenniejsze. Próbował zbagatelizować problem, tłumacząc sobie, że nawet Freud nie byłby w stanie tego pojąć. A przecież to było takie proste, zrobić krok w przód a nie w tył, a on chciał ale się bał i tylko tyle. Klasyczne niezdecydowanie, chociaż sama gra spodobała się mu i nadal chciał w nią grać. Tymczasem projekcja najciekawszych scen ze snu wciąż nie dawała mu spokoju. Zasiadł więc do biurka i z zapałem zabrał się do pisania. Dojrzała Łania jawiła się mu teraz w nowym ujęciu, pełna zmysłowości w niebanalnym trzyczęściowym stroju kąpielowym składającym się tylko z kapelusza, ciemnych okularów i japonek, poza tym nie miała na sobie nic, co skrywałoby jej dojrzałe walory.

Witaj drogocenna niegrzeczna dziewczynko.

Dzisiaj rano wreszcie dotarły do mnie Twoje intencje. Oczywiście nie sposób zacząć od początku, dlatego zacznę od kwestii końcowych. Otóż, jak słusznie zauważyłaś Twój „szósty zmysł czyli kobieca intuicja” bezbłędnie wykryły moje męskie ukryte pragnienia, a raczej jedno z wielu pragnień.

Wyłączanie płci pięknej jednego ze zmysłów to zabieg zamierzony. Jak zapewne wiesz, kiedy jeden zmysł nie działa, wzmaga się działanie innych. W takich sytuacjach pojawia się na przykład lęk lub brak pewności i w tej sytuacji facet staje się podporą, zaś podświadomość rejestruje ten sygnał dla niego na „in plus”. Jest to więc pierwszy dobrze wykonany krok do wnętrza kobiety. W Twoim przypadku raczej chodziło o dotyk, nie o słuch. Chociaż słuch też ma niebagatelne znaczenie, jednak praca nad nim to krok kolejny. Wyobraź sobie miłego faceta szepczącego Ci do ucha słowa miłości… Albo inne dyrdymały o których podświadomie chciałbyś usłyszeć. Sprytny facet umie to wykorzystać. Ostatecznie każdemu chodzi o to by kobieta oddawała się mu bez krzty skrępowania, w każdym tego słowa znaczeniu.

I to by było na tyle w dniu dzisiejszym z instrukcji obsługi faceta.

A teraz wyobraź sobie jak bardzo ostrożne muszą być moje „przyjaciółki”, szczególnie te stałe. Ty dopiero zaczynasz mnie poznawać. One znały (znają) mnie długie miesiące, czasami lata, a i tak często udaje się mi wywoływać uśmiech na ich twarzach. Czyż nie jest to piękne, sentymentalne i cholera wie jeszcze jakie? Bije się w pierś, na serio! Wybacz mi moją pychę!

Aktualnie siedzę sobie sam w stróżówce. Jest ciepły wieczór, znowu lekko powiewa halny, z głośników kaseciaka snuje się tuż przy ziemi Mother i z przykrością stwierdzam, że podobnie jak Ty nie mam nic konkretnego roboty, a każdy dzień to przesunięcie w czasie tego, czego nie da się uniknąć, np. starości. Owszem, miewam chwilowe ataki paniki, chociaż mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną. Ale teraz nie dzieje się nic i raczej rozmyślam o nas. Tymczasem Mother potrafi złagodzić każdy duchowy niepokój i skąpać serce w duchowym syropie klonowym.

Zatem bywaj niegrzeczna dziewczynko i do następnego spotkania lub listu.

Pozdrawiam W.


Kilka dni później, wciągnięty w świetną zabawę na dobre, zaniepokojony brakiem odpowiedzi, ponownie zasiadł do biurka i skreślił króciutki liścik.
'
Droga Dojrzała Łaniu.

(żywię przekonanie, iż nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym się tak do Ciebie zwracał)
Ok., i co mam napisać, że czasem myślę, i co dalej? 
Oj, niegrzeczna dziewczynko, próbujesz mnie przetrzymać. No chyba, że chcesz mi powiedzieć, coś w stylu „ty niebezpieczny intrygancie, nie chcę cię już znać, nie chcę czytać już twoich listów i w ogóle odwal się…”. 
Z bólem serca, ale z uśmiechem na twarzy, jakoś to przełknę.
Jeśli myślisz inaczej, to daj znać, że w ogóle żyjesz.
Pozdrawiam
W.


Wackowi spodobało się to flirtowanie na odległość z Dojrzałą Łanią, dlatego w oczekiwaniu na odpowiedź siedział jak na szpilkach. Gdy wreszcie po kilku dniach znalazł w dyżurce list zaadresowany do siebie, w znanej mu już jasno niebieskiej kopercie z nadrukiem kolei, spławiwszy zmiennika, z podnieceniem rozciął kopertę i natychmiast przeczytał.

Hej.

Masz rację, troszeczkę (ale tylko troszeczkę) chciałam wziąć Cię na przetrzymanie i jednocześnie przekonać się czy z własnej inicjatywy zainicjujesz dalszą korespondencję. Taka troszeczkę kobieca próżność. Jednak cieszę się, że napisałeś.

Ja postanowiłam zadbać o kondycję i zapisałam się na karate. Co moja starsza córka określiła jako koszmar. Zakwasy i jeszcze raz zakwasy, na szczęście jest już lepiej i chyba nie porzucę tych "czwartkowych spotkań".

Ostatnio moja koleżanka z pracy ma dylematy natury moralnej w związku ze zdradą. Szczerze mówiąc to jej nie zazdroszczę, choć poniekąd sama się w to zaczynam pakować. Najgorsze jest jednak to, że zwierza mi się z wielu grzeszków i myśli, że jak ja wiem, to jej wina jest mniejsza. Dziwne. Oczywiście powiedziałam jej co myślę na ten temat i to, że ja jej nie dam rozgrzeszenia. Nie chce przez to powiedzieć, że nigdy mi coś podobnego nie przyszło do głowy, ale czuję się zbytnio obciążona cudzymi problemami. Ta małpa opowiada mi o listach jakie od niego dostaje, jaki jest fajny, podniecający, co w jego ciele jest największe itp., a jak przychodzi jej mąż, (a pracujemy wszyscy troje w jednym zakładzie), to jest taka słodziutka i kochająca. Chyba jej kiedyś walnę. 
Buźka. Chyba mogę na razie dawać Ci papierowe buźki?

Tęskniąca Dojrzała Łania.



Lubię tę kobiecą kokieterię...

Witaj kobieto w kolejarskim wdzianku!

No cóż, kręcą mnie te papierowe buziaki… I proszę o więcej! I może jeszcze troszkę tych prawdziwych!

Najlepiej mi się myśli kiedy słucham muzyki. Właśnie do moich uszu dociera doskonały, lecz nieco marnie skopiowany, koncert fortepianowy nr 13 C-dur Mozarta. W mojej wyobraźni motyw przewodni okraszony jest najdoskonalszym jazzem a niezwykle ekspresyjna instrumentalizacja, jak na ten gatunek, to cudowny mariaż. Trudno jest dobrze połączyć klasykę z jazzem. To doskonały ornament wieńczący początek moich rozważań, to swoisty klucz wiolinowy na pięciolinii moich myśli. Chyba mnie trochę poniosło, ale to dopiero początek, bowiem do znudzenia halny wieje w Poroninie, a jak wiesz, wtedy ludzie zachowują się irracjonalnie.   Odnośnie tego co napisałaś, właśnie wyobraziłem sobie Twoją koleżankę jak czyta cała rozpalona z wypiekami na twarzy sprośne, ale miłe dla niej listy od kochanka, w stylu „ …już na same wspomnienie o tym jakie dźwięki wydajesz podczas niezliczonych orgazmów, przeszywa mnie dreszcz podniecenia”. Prawda, że fajne, sam to wymyśliłem. Ale ponieważ nie chcę mieszać, nie będę tego dalej interpretował. Chociaż przypomniał mi się ten cudowny czas kiedy, niemal każda piękność była obiektem mojego pożądania. Znowu mnie poniosło, ale my literaci, tak mamy. Po prostu uwielbiamy nadużywać słów. Więc sorry. Choć oczywiście, jak każdy myśliwy w swoich szarych komórkach wytworzyłem obraz kobiety idealnej, przepełnionej erotyzmem i cielesną inteligencją, brakiem skrępowania o mentalności bezpruderyjnej Czeszki, dla której chciałbym być jak pasterz, który zgarnął ją niczym owieczkę z kolejki do rzeźni.

Właśnie orzeźwiający dźwięk fortepianu, przypomniał mi, że nie piszę powieści, tylko list.

Ale za to do kogo? Do niegrzecznej dziewczynki.

Byłem razu pewnego (przez jakiś) świadkiem romansu w miejscu pracy. Notabene, ciekawe, że większość świadków potępiała kobietę, a nie mężczyznę, jej szefa. Wprawdzie miała ona wyjątkową słabość do szefów, jednak mimo wszystko trzeba było uważać by nie wpaść w jej sidła. Szefowie też mieli do niej słabość. Ten ostatni miał słabość do wielu, ale do tej wyjątkową. No cóż zakochał się chłopina. Będąc światkiem tego wielokrotnie czułem się kiepsko, dobrze że nie znałem jego żony.

Pewnego popołudnia, kiedy wszyscy byliśmy przeświadczeni, że szef i jego pannica poszli już dawno do domu, wpadła przerażona sprzątaczka wykrzykując słowa: „Boże, po co ja tam poszła. Co ja tam widziała? Będę miała przerąbane”. Następnie opowiedziała co widziała. W przeświadczeniu, że nikogo nie ma otworzyła niespodziewanie drzwi do gabinetu szefa i zastała parę w tak dziwacznej (nieznanej sobie) pozycji, że musiała się z tego widoku kobieta spowiadać.
Zwróciłem w Twoim liście uwagę na pewną rzecz, otóż do flirtowania masz talent. Flirtuj zatem ze mną i nie miej wyrzutów, bo to przecież tylko kartki papieru i koperty. I ślij mi te papierowe buziaki.

I myślę, że dość na dzisiaj tych pierdół z podtekstem erotycznym. Chociaż w sumie to jeden z aspektów życia. Czemu by o tym nie mówić?
W. Literat z Bożej Łaski


  Zadowolony z siebie złożył list i wepchał do koperty. W drodze powrotnej zostawił go zmiennicze dróżniczki, następnie udał się do domu. Gdy wsiadł do autobusu, dotarła do niego niepokojąca myśl, że chyba jednak trochę przesadził. Co ja sobie myślę, że kim jestem? Ta kobieta się we mnie zakochuje. To nie jest ok. Casanova a nie literat z Bożej Łaski. Wyrzuty sumienia i drzemiąca w nim resztka przyzwoitości dręczyły go do rana. To co pisał mogło przynieść plon, którego nie planował zbierać, a nawarzone piwo ktoś przecież musi wypić i z pewnością nie zakładał by tym kimś miał być on. Gdy więc tylko wstał zdecydował, że trzeba wyhamować i powstrzymać nieszczęsną kobietę przed jakimś niekontrolowanym posunięciem, zwłaszcza przed zbędnym zaangażowaniem uczuciowym. Oby nie było za późno. Z półki na biurkiem wyciągnął białą papeterię i postanowił napisać sprostowanie do wczorajszej korespondencji.

W ciszy i w chłodzie wschodzącego dnia zastanowiłem się nad tym co wczoraj napisałem. Sądzę, że trochę przesadziłem. To co piszę czasem bywa literacką fikcją. Jako autor swojej własnej „prozy” pozwalam sobie na swobodną interpretację wydarzeń i w sposób sobie przyjemny odnoszę się do bohaterów w niej uczestniczących, choćby to byli najprawdziwsi ludzie. To tak jak w serialu telewizyjnym, scenariusz nie może być zbyt nudny. Krótko mówiąc w celu stosowania zabiegów artystycznych i z pewnością z powodu bujnej wyobraźni dokonuję swoistej segregacji wydarzeń nie zawsze uwzględniając wszystkie występujące okoliczności, a te które biorę pod uwagę niekoniecznie idealnie odwzorowują rzeczywistość. Nie zgodne ze stanem faktycznym wątki bywają artystyczną manipulacją, zabiegami, które stosuję po to by nieco ubarwić realia, sfabularyzować treść i nadać historii większą pikanterię. Jako, że próba ubierania myśli w słowa przychodzi mi dosyć łatwo, może ona też w niewłaściwym pojęciu treści wywoływać różne nieporozumienia. Moja zaś nieposkromiona chęć powiększania odbiorców mojej „prozy”, może doprowadzić do zguby nie tylko mnie. Reasumując, dziś na trzeźwo spojrzałem na swoje bazgroły z wczoraj (i na te z niedalekiej przeszłości) i przestraszyłem się, że możesz mnie źle zrozumieć. Podkreślam więc, że nie mam zamiaru wcinać się w nie swoje sprawy, choć zawsze mogę wyrazić opinię (tym razem bez fikcji). Nie mogę też i nie chcę Tobą manipulować. Po prostu bądźmy nadal, jak to kiedyś nazwałaś „bratnimi duszami” (może nawet z odrobiną kokieterii), jednak bez wszczynania flirtu nie mającego przyszłości i bez możliwości dobrego zakończenia, choć oczywiście przez jakiś czas to mogłoby mieć fajny smaczek. No cóż, faceci myślą inaczej niż kobiety. My pragniemy dominować, imponować, chcemy być na świeczniku i panować nad wszystkim. Często nie zastanawiamy się nad własnym odbiorem, a jak wiadomo, lubimy wypadać świetnie.

Pisz zatem do mnie zawsze „Niegrzeczna Dziewczynko, Droga Dojrzała Łaniu”, a ja obiecuję, że będę grzeczny.
Pozdrawiam W.


Na odpowiedź Wacek nie musiał zbyt długo czekać. Rozwścieczył dróżniczkę. Niewątpliwie uraził jej dumę i uczucia. Wydłużył też profilaktycznie drogę do muzeum, obchodząc szlabany z daleka. Wolał uniknąć spotkania z niezadowoloną dróżniczką, spodziewał się czym to grozi bo wiedział przecież, że nie ma w całym piekle takiej furii jak wzgardzona kobieta.

Cześć cwany małolacie.

Zaskakujesz mnie i zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem świadomie nie wprowadzasz mnie w błąd. Twoja zmienność powoduje, że czuję się jak mała dziewczynka, którą manipulujesz lub co najmniej chcesz zwieść albo uwieść. Muszę przyznać, że mnie to irytuje, odbierasz mi możliwość decydowania. Narzucasz mi to jak nasza znajomość ma się rozwijać. Chyba jestem nietypową kobietą, bo to ja lubię dominować i bardzo mi się narażasz, synalku, dyktując swoje warunki. Masz szczęście, że dzieli nas w tej chwili pewna odległość bo inaczej nie ręczyłabym za siebie. Ale zapamiętaj sobie – mam silnych przyjaciół. Pozwól mi mieć, (choć w połowie, jak nie więcej), wpływ na to o czym będziemy pisać, czy mogę Ci wysyłać buziaki, czy już nie. Jestem przecież dużą dziewczynką.
Pa.
PS. Buźka!!!


Korespondencja od Dojrzałej Łani rozbawiła Wacka. Nie miał też wątpliwości, że bardzo ją wkurzył. Zmotywowany całą sytuacją był gotów na dalszą zabawę. Przypomniał sobie słowa Hrabala, że tylko śmiech, dystans, ironia i autoironia, ratują przed rozpaczą. W tej sytuacji były to oczywiście słowa na wyrost. Zapewne nie mogło być mowy o żadnej rozpaczy, przecież Łania znała go zaledwie kilkanaście dni, nie mogła więc zanadto się zadłużyć, ale z pewnością postawała niezaspokojona. On sam zaś mógł popaść w rozpacz, co najwyżej z nudów. Jednak nudy, póki co, odeszły w niepamięć odkąd poznał dróżniczkę, a swoiste dreszcze emocji związane z tą znajomością dodawały mu inspiracji i weny. Nie wytrzymał i porzuciwszy służbowe obowiązki wpadł w wir redagowania odpowiedzi na korespondencję.

Jakie to słodkie Droga Łaniu. To bodaj nasza pierwsza sprzeczka. A propos, czyż nie jest to intrygujące? Nic Ci nie odbieram i nie dyktuję. Oj, Dominatorko, Ty jedna! Duża niegrzeczna dziewczynko! Fajnie jest poznać kobietę, która zupełnie sama chce decydować o siebie. To dla mnie ciekawe doświadczenie.
Droga Dojrzała Łaniu, słusznie obawiałem się, że zareagujesz nerwowo na wieści ode mnie, jednak jest zawsze jakieś „ale”. Po pierwsze przypominam, iż ostrzegałem, żebyś nie wierzyła we wszystko, co mówię według zasady „nie wierz nigdy facetom”, a po drugie wszelką winą obarczę ewentualny wiatr Halny wiejący w górach, jeśli cokolwiek mi zarzucisz.

Jednak zareagowałaś, odezwałaś się. To jest już coś. Zastanawiałem się nawet czy napisać, że to była prowokacja, ale nie. Zasługujesz na szczerość. Choć zapewne maska nigdy mi nie spadnie. Fajnie, że winą zawsze można obarczyć kogoś lub coś, byle nie siebie.

Ale teraz trochę poważniej. Biję się w pokorze w pierś i śpieszę z wytłumaczeniem. Faktycznie, moje dwie ostanie wiadomości tchną lekką schizofrenią albo przynajmniej połyskują elementami psychozy. To prawda, że w ciągu dwóch dni wypowiedziałem dwa pozornie różniące się zdania na ten sam temat. Ohyda! Gadam jak polityk. Tak to niewątpliwie wygląda, choć po głębszej analizie, poza drobnymi szczegółami nie różnią się one, aż tak bardzo. Rzeczywiście, przestraszyłem się samego siebie, stąd taka moja reakcja. Nie chciałbym być aż tak nieostrożny, by przez swój egocentryzm, a co za tym idzie wplatanie do swojej korespondencji „nadmiernych ozdobników literackich” doprowadzić do tragedii. Nie chcę ściemniać rzeczywistości. Ale też, wyobraź choćby sobie, że naszą korespondencję przeczyta ktoś nie znający naszych relacji i zrozumie ją opatrzenie. Byłby bezpodstawny i niepotrzebny kłopot. Nikt nie uznałby tego za wymianę myśli, dialog „pokrewnych dusz” lub grę. Nie ukrywam też, i to wyraźnie podkreślam, że nie chcę Tobą manipulować, a jak sama zauważyłaś pojawiła się taka tendencja. Wprawdzie nieumyślna, ale... Autor nie miał niczego złego na myśli. Zatem nie będę Ci mówił Dominatorko, niegrzeczna dziewczynko, co możesz a czego nie powinnaś i zgodnie ze swoją wolą postępuj jak uważasz i wysyłaj mi buziaki, kiedy tylko zechcesz. Będę nadal zaszczycony.

Grzeczny chłopczyk.


Zniecierpliwiony dwutygodniowym brakiem odpowiedzi, Wacek napisał dwa krótkie zdania.

Jaka uparta!
Może jakiś papierbuziak?
Grzeczny chłopczyk




Niegrzeczna do GRZESZNEGO
Cześć!
Od tygodnia nie mam dostępu do papeterii. W domu kiepsko a w pracy, szkoda gadać.
Oczywiście sprowokowałeś mnie tymi papierbuziakami.
Dziękuję za niezłą porcję humoru.
Buźka


Forma i treść listu od Dojrzałej Łani sugerowała wyraźne ochłodzenie stosunków. Nie okazywała wprawdzie furii, ale była daleka epatowania zmysłowością i nieposkromionymi pragnieniami. Wyraźnie stroniła od rytuału kokietowania, a miedzy wierszami nie ukrywała wciąż jeszcze kipiącej irytacji. Siliła się co prawda na luz i poczucie humoru, jednak Wacek się na to nie nabrał. Cała ta sytuacja skojarzyła się mu z paradoksem jeżozwierza. Kiedy jeżozwierzowi jest zimno, zbliża się do stada, ale wtedy kolce innych osobników zaczynają go kłuć i musi się odsunąć. Znów jest sam i znowu jest mu zimno... Cała tajemnica polega, więc na tym, aby odnaleźć właściwy dystans między własnymi i cudzymi kolcami. W tym przypadku dróżniczka zbytnio zbliżyła się Wacka i pokłuła się jego kolcami. Prawda, on jej na to pozwolił, ale czego można było się spodziewać po rozpuszczonym przez płeć piękną i znudzonym pilnowaniem Lenina smarkaczu?

Grzeszny do Niegrzecznej, witaj Niegrzeczna Dziewczynko!

Dobrze, że to wina braku papeterii, bo już myślałem, że ta cisza w eterze to „ciche dni”, jak w starych dobrych małżeństwach.

Grzeszny? Ciekawe. Co autorka chciała ukryć pod tym nowym określeniem mojej osoby? Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał. Czy to znowu jakaś ukryta wiadomość? Kokieteria? Aluzja? Czy też może bezpodstawnie dopatruję się „drugiego dna”? Tak na marginesie przyznam, że niepokoiłem się nieco brakiem wieści.

Droga Niegrzeczna. Z treści wieści od Ciebie wnoszę, iż mimo pewnego niezadowolenia z moich dwubiegunowych wypowiedzi zachowałaś poczucie humoru i na szczęcie bez szkody dla stanu Twojego ducha podniosłaś rękawicę. Cieszę się. Zatem nie „posypałaś się jak podhalańskie drogi po zimie”, i tu od razu przepraszam za cytat, ale w tej sytuacji tak właśnie rzekłby „Jeździec z Bukowiny” – spokrewniony ze mną ojczyźnianym obowiązkiem, towarzysz mojej niedoli w poronińskiej służbie, ale przede wszystkim niepoprawny entuzjasta i miłośnik kobiet. Należy on do przedstawicieli tych facetów, którzy powiedzą kiedyś do swojego zięcia święte słowa, i tu padnie cytat z pewnego, jeśli się nie mylę, starego francuskiego filmu: „jako mężczyzna pochwalam to, że masz kochankę, ale jako teść mówię temu nie!”. Tacy właśnie bywają faceci. Mają w sobie coś z dwubiegunowości, coś czego sami nie potrafią pojąć. A co dopiero mogą na ten temat wiedzieć kobiety. Jak wiadomo pokusa zdrady i oszustwa jest wielką siłą, musimy więc być równie silni, by ją pokonać.

I to by było na tyle kolejnej instrukcji z obsługi facetów.

PS. Dawno nie pisałem, wiec skrzętnie odrobiłem dziś zadanie. Pisz kiedy zechcesz i czerp siły z lepszych dni. Pozdrawiam więc ciepło z przesadnie nagrzanego muzealnego pieca. I ślij mi papierbuziaki.

W.


Na ten list, nie przyszło już nigdy Wackowi otrzymać odpowiedzi. Dojrzała Łania zapewne przemyślała wszelkie „za” i „przeciw”, i wybrała zdrowy rozsądek. Po jakichś trzech tygodniach, dręczony niezdefiniowanym poczuciem przyzwoitości, chęcią domknięcia tego ciekawego rozdziału, ale również potrzebą wypowiedzenia ostatniego zdania, napisał wieńczący znajomość liścik, a o dostarczenie korespondencji poprosił Mendesa, który z przyjemnością podjął się wykonania zadania.

Niegrzeczna Dziewczynko.

Nie mam w planie Cię dłużej niepokoić. To mój ostatni list. Pozwolę sobie jedynie zauważyć, że całkiem gdzie indziej miały się rozegrać takie same, albo podobne wydarzenia, a my mieliśmy się im jedynie przyglądać, nie brać w nich udziału, bez względu na to, jakie będą (to nie moje, ale niestety nie pamiętam czyje).
Pozwól także, że na koniec zacytuję mój ulubiony fragment Thackeraya z „Targowiska próżności”.

„Vanitas vanitatum! Kto z nas jest szczęśliwy na tym świecie? Komu spełniają się marzenia? Kto jest zadowolony, gdy się spełnią? A teraz drogie dzieci chowamy marionetki i zamykamy skrzynkę, przedstawienie skończone.”

Pozdrawiam ciepło Dojrzała Łaniu i zapewniam, że staram się wszystko zrozumieć.

Grzeczny Chłopczyk

PS. Nie będę już więcej pisał. Sic me Deus adiuvet (jak rzekłby Mendes).
Do zobaczenia w innej rzeczywistości.


Historia z dróżniczką pozwoliła Wackowi odkryć w sobie duszę drapieżcy; kota, który lubi bawić się swoją ofiarą nim ją skonsumuje, o ile w ogóle zachce ją skonsumować. Zrozumiał, że największą frajdę sprawia mu, nie tyle szybka zdobycz, co rozległy i kwiecisty etap jej pozyskiwania, napuszony różnymi sztuczkami i ornamentami, etap podbijania i ujarzmiania, ale też wyrafinowane flirtowanie i doskonalenie sposobów owijania kobiety wokół paca. To właśnie ta faza wyzwalała w nim największe emocje. To było jak zabawa kota żywą myszką, aż do utraty tchu. Na poważniejsze i głębsze związki miał jeszcze czas. W owym czasie był też zadania, że zbyt szybie kobiety nie są najlepszym materiałem na trwałe związki, chociaż dostrzegał w nich też coś niedefiniowalnie pociągającego. Zawsze też był i do końca życia niezmiennie pozostał entuzjastą kobiet.

I ubolewał nieco nad czasami minionymi, na które nie miał przyjemności się załapać, kiedy to w euforii hipisowskich psychodelicznych uniesień przy muzyce pinkfloydów, dziewczyny wbijały się w obcisłe kwieciste sukienki lub dżinsy z poszerzanymi nogawkami, pozostając przy luźnych zasadach moralnych.
Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
komentarze
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas