Sportowe zmagania na motocyklach mają na Podhalu kilkudziesięcioletnią tradycję, przypieczętowaną 40-letnią już działalnością zasłużonego dla miasta Auto Moto Klubu Nowy Targ. Pielęgnacja tych tradycji trwa nadal z niezłymi efektami, choć przy skąpych środkach AMK, można liczyć co najwyżej na wyniki najmłodszych zawodników finansowanych przez budżety rodzinnych sponsorów. O tych coraz trudniej, choć w stolicy Podhala jeszcze po trochu można liczyć na klan Błażusiaków.
Sława Teddy’ego unosiła się nad torem na kamieńcu. Senior Jakub prawie niezauważalny wtopił się w tłum, podczas gdy jego dorastający wnuk Kuba, pod czujnym okiem ojca pokonywał kolejne gymkhany, najczęściej bez podpórki. Widniejący na plastronie juniora numer „106” był o pięć oczek niższy od tradycyjnej „sto jedenastki” Tadeusza Błażusiaka, ale bratanek zapewne nie pójdzie w ślady słynnego wujka. Wojciech Błażusiak traktuje wyczyny syna jako zaprawę do dorosłego życia, w którym będzie musiał pokonywać znacznie trudniejsze przeszkody. A król może być tylko jeden…
Miejscowe sławy przechodzą do historii, musimy zatem czekać także na kolejnych następców Marcinowa czy braci Łukaszczyków, sądząc jednak po rejestracjach pojazdów, zgromadzonych wokół motodromu, pewnie ich nie brak. Dawni mistrzowie nie przepuszczają takich wydarzeń, toteż z wieloma udało się w ten weekend zamienić kilka słów. Jerzy Kluzowicz czy Marek Kowalczyk dzielili się uwagami na temat techniki jazdy i sprzętu, Rafał Luberda ogarniał wszystko w roli organizatora zawodów, aby odbyły się sprawnie i bezpiecznie. Bogdan Sięka wcielił się w rolę instruktora, a najczęściej widzianym w różnych miejscach był, jak określili to znajomi, „nadal perspektywiczny w rozwoju junior”, 70-letni mistrz Zbigniew Jedynak, który od kilkunastu lat zapowiada wycofanie się z zawodniczego wytrząsania kości, w co dalej mało kto wierzy. W razie czego może więc liczyć na wsparcie innego kolegi od motorowych wertepów, fizjoterapeuty Michała Żuławińskiego, czterdziestolatka, który jednak przy Zbyszku jest jeszcze motocyklowym przedszkolakiem.
Słonce powoli zachodzi nad zrekultywowanym wysypiskiem śmieci na Równi Szaflarskiej, sznur samochodów gęstnieje na zakopiance; zaczyna się weekendowy exodus turystów spod Tatr.
Po nowotarskich ulicach jednak bez względu na porę dnia buszować będą szybcy i wściekli na swoich ryczących jednośladach, którym się coś wydaje, a którzy pragną zaimponować głównie za sprawą decybeli. Byłoby dobrze, aby bliżej przyjrzeli się temu umundurowani panowie z Konfederacji Tatrzańskiej i zajrzeli im do tłumików. A w ramach resocjalizacji wysłał bym ich na parę lekcji wychowawczych na tor AMK na Szaflarskiej. Jeśli to nie pomoże, to pozostaje dla nich tylko wysypisko śmieci, najlepiej jakieś czynne…
Jacek Sowa, zdjęcia w galerii Michał Czopek