- W sercu Karpat. Motocyklem do Rumunii - cz. I (zdjęcia)
- W sercu Karpat. Motocyklem do Rumunii - cz. III (zdjęcia)
Po wczorajszym intensywnym zwiedzaniu Alba Iulia obudziłem się pełen energii. Wiedzieliśmy, że dzisiejszy dzień będzie wyjątkowy– czekała na nas trasa przez jedne z najbardziej malowniczych gór Rumunii. Z samego rana, po szybkim śniadaniu, spakowaliśmy motocykle i ruszyliśmy z Alba Iulia w kierunku słynnej Transalpiny.
Jak co dzień sprawdzamy pogodę i tutaj zaczynają się problemy. Całą wyprawę zaplanowaliśmy na 5,6 dni. Rano widzimy już że pogoda ma zacząć się psuć już od późnego wieczoru dzisiejszego dnia. Stwierdziliśmy, że awaryjnie damy radę przejechać obie trasy Transalpine oraz Transfogaraską jednego dnia, co będzie okupione dużym wysiłkiem i 12 godzinami jazdy. Wyruszamy.
Dziś pogoda była idealna - słońce świeciło, ale powietrze wciąż było rześkie. Droga wiodła przez łagodne doliny i coraz bardziej pofałdowane wzgórza. Gdy zbliżaliśmy się do gór Parâng, krajobrazy zaczęły robić się coraz bardziej imponujące. Z każdym kilometrem droga stawała się bardziej kręta, a widoki coraz bardziej spektakularne.
Transalpina, znana także jako DN67C, to najwyżej położona droga w Rumunii. Znana z pięknych widoków i ostrych zakrętów, była dla nas motocyklowym rajem. Już od pierwszych chwil jazdy przez tę trasę czułem, że to będzie niezapomniane przeżycie. Droga wspinała się coraz wyżej, a my mogliśmy podziwiać przepiękne panoramy górskich szczytów i dolin rozpościerających się w dole.
Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, żeby zrobić zdjęcia i odpocząć, wymieniając się wrażeniami z jazdy. Trasa była wymagająca– ostre zakręty, strome podjazdy i zjazdy, ale jednocześnie niesamowicie satysfakcjonująca. Każdy zakręt przynosił nowe widoki, które zapierały dech w piersiach. Jechaliśmy w ciszy, skupieni na drodze i otaczającej nas naturze.
W połowie trasy zatrzymaliśmy się w jednym z punktów widokowych, by rozprostować nogi i porozmawiać o tym, co nas czeka dalej. Spotkaliśmy tam kilku innych motocyklistów, z którymi zamieniliśmy kilka zdań– wszyscy byli równie zachwyceni trasą jak my. Rumunia naprawdę potrafi zaskoczyć swoimi krajobrazami.
Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej, mijając krystalicznie czyste jeziora górskie i niewielkie wioski, które wyglądały jakby czas się w nich zatrzymał. Każdy kilometr Transalpiny dostarczał nowych emocji. Czułem się wolny, jakby czas przestał istnieć, a jedyne, co się liczyło, to droga i przestrzeń wokół nas.
Transalpina okazała się wszystkim, na co liczyliśmy, i jeszcze więcej. Wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec emocji– dziś czekała na nas jeszcze jedna wielka przygoda: trasa Transfogaraska.
Zjazd z Transalpiny uderzył w nas ze zdwojoną siłą. Termometr przy drodze wskazuje 37 stopni w powietrzu oraz 55 temperatury asfaltu. Dosłownie topimy się zmierzając w stronę miejscowości Corbeni. Drogi w tym regionie są fatalne, musimy cały czas jechać na pełnym skupieniu. Mnóstwo żwiru i piasku na nawierzchni. Mijamy kilka remontów co przynosi
nadzieję, że kiedyś te trasy zmienią się na lepsze.
Czas na obiad i odpoczynek. Już wiemy że dzisiejszy dzień będzie bardzo wymagający.
Jakub Wojtyczek