Wychowując się w pięknym otoczeniu przyrody, gdzie dni, oprócz nauki, wypełnione były świeżym powietrzem i jazdą konną. Było to o tyle ważne, gdyż od dziecka zmagała się z astmą oskrzelową. Te w miarę beztroskie lata brutalnie przerwała wojna?
Ojciec Basi brał czynny udział w kampanii wrześniowej, aż do jej zakończenia, wykonując zadania rozpoznawcze na rzecz grupy operacyjnej ?Polesie? generała Franciszka Kleeberga. Zorganizował oddział konspiracyjny ?Brochwicz?, a okres okupacji niemieckiej to czas pracy konspiracyjnej w strukturach Armii Krajowej, zwieńczony stopniem podpułkownika WP. W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego był komendantem Rejonu Dolnego Mokotowa pułku ?Waligóra?, przemianowanego na 30 pułk piechoty AK. ?Waligóra? pozostał jego pseudonimem operacyjnym.
Wiele by pisać o perypetiach rodziny Grocholskich, ale kilkunastoletnia już wówczas dziewczyna na swój sposób odbierała czas okupacji, pełen ograniczeń, konspiracyjnej nauki, nadmiaru obowiązków w wieloosobowej rodzinie, w atmosferze łapanek, rozstrzeliwań, wojennej grozy. Równolegle do konspiracyjnej małej matury, Barbara ukończyła kurs sanitarny, aby 1 sierpnia 1944 roku, w godzinie ?W?, znaleźć się pod ogniem kul. Pierwsza akcja, pierwsi ranni, pierwsi zabici. Każdy dzień przynosił chwile zwątpienia podczas pełnej poświęcenia, często nie dającej nadziei, służby.
Powstanie upadało, rodzina była rozproszona, była niepewność o losy bliskich. Miała co prawda wsparcie brata, choć niewiele starszego, no i potem była też tam mama, szukająca ciężko rannego męża w najgorszym miejscu Powstania, czyli na Starówce?. Ale ojciec, dowódca odcinka ?Baszta?, ciężko ranny 25 września, dwa dni później został wyprowadzony z Mokotowa w cywilnej kolumnie. Im pozostała ewakuacja ze Starówki kanałami; dziś ciężko jej o tym rozmawiać?
Grocholscy mieli wiele szczęścia, gdyż ich cała rodzina przeżyła i jakoś się poznajdowali, już po wojnie. Co prawda brata wywieźli do obozu w Sandbostel niedaleko Bremy w Niemczech; po wyzwoleniu obozu przez aliantów, pozostał na Zachodzie, w Belgii. Ale wrócił ojciec, cała gromadka wylądowała na Ziemiach Odzyskanych w Szklarskiej Porębie, jednak wróciła też astma, więc należało poszukać Basi lepszego miejsca pobytu.
Wybór padł na Zakopane, na Liceum Gospodarcze w Kuźnicach, tu można było kontynuować naukę, przerwaną przez wojnę. Rodzice w wielkiej konspiracji zawieźli tam córkę i zostawili w internacie. Uśmiechnięta i pogodna, pełna empatii dziewczyna z kędzierzawą czupryną, szybko pozyskała sympatię otoczenia; lecz Basią zawładnęły bez reszty góry a jej pasją stały się narty.
Uprawianie sportu wobec czyhającej astmy było wielkim wyzwaniem, ale o dziwo, tylko w Zakopanem choroba ustępowała, a jej postępy w sztuce jazdy na nartach wprawiały nawet zakopiańczyków w zdumienie.
Debiut w Pucharze zakopiańskich Kolei Linowych skończył się na podium zawodów, a talent w połączeniu z agresywnym stylem jazdy spowodował, że Barbara Grocholska już w 1950 roku znalazła się w krajowej czołówce zawodniczek, rok później zdobyła swoje pierwsze tytuły mistrzyni Polski. I tak zaczęła się niezwykle bogata kariera sportowa jednej z naszych najlepszych narciarskich alpejek.
Grocholska swoje sukcesy na stokach budowała dzięki wszechstronnej zaprawie sportowej, bowiem formę budowała także latem, uprawiając lekkoatletykę. Będąc osoba bardzo wrażliwą, niezwykle przeżywała swoje wszystkie starty, a zwłaszcza międzynarodowe, którym towarzyszył nieprawdopodobny stres. To był skutek patriotycznego wychowania, do którego dołączyła wojenna trauma i mroczne lata powojennej Polski. Od ponurej rzeczywistości uciekała w góry, na narty?
24 razy zdobyła tytuł mistrzyni Polski ? z tego ośmiokrotnie w swej koronnej konkurencji - biegu zjazdowym, pozostałe w slalomach i kombinacji alpejskiej. Zdobywała medale na Akademickich mistrzostwach świata: w1951 złoty w zjeździe i srebrny w slalomie specjalnym, a w 1953 brązowy w slalomie gigancie. Uczestniczyła w mistrzostwach świata w 1958 w Bad Gastein i startowała w igrzyskach olimpijskich w 1952w Oslo i 1956 w Cortina d?Ampezzo; we wszystkich, niezwykle silnie obsadzonych konkurencjach plasowała się w drugiej dziesiątce zawodniczek. Ale tuż za podium znalazła się w roku 1957, podczas prestiżowych zawodów w szwajcarskim Grindelwald; zdobywając uznanie zachodniej prasy, trafiła na okładkę tamtejszego ?Die Woche?.
Była już wtedy Barbarą Grocholską ? Kurkowiak, po ślubie z Robertem, zakopiańskim narciarzem alpejskim, z zawodu architektem. W tym czasie też urodziła dwie córki, wyczyn to nie lada, w połączeniu z wyczynowym narciarstwem?
Po zakończeniu kariery zawodniczej, będąc już absolwentką studiów trenerskich w krakowskiej Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego, w 1968 poświęciła się pracy trenerskiej głównie z młodzieżą zakopiańskich szkół podstawowych; to była druga połowa jej życia.
Życia, w którym znalazło się tak wiele trudnych momentów, że można by nimi obdzielić pół tuzina osób. Od lat postrzegana w środowisku jako osoba niezwykle ciepła dla otoczenia, swoją wrażliwość potrafiła także przelać na papier. Tak powstały, jeszcze w wieku dziewczęcym wiersze, a potem proza i wspomnienia olimpijskie.
Drewniana skrzyneczka z pamiątkami Barbary Grocholskiej ? Kurkowiak wypełniona jest po brzegi odznaczeniami, wśród nich Krzyż Walecznych, Krzyż Powstańczy, Krzyż Armii Krajowej, Złoty Krzyż Zasługi. Są odznaki Zasłużonego Mistrza Sportu, także inne, za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego czy miasta Zakopanego.
Ale dla Pani Barbary najważniejszym jest krzyż na Giewoncie, na który codziennie patrzy z okna. Napisała o nim wiersz:
?A w moim oknie obraz doskonały zimy:
biel podkreślona czarną kreską, zastygłe w drew koronach wrony
i sierp księżyca zawieszony.
Siwy las podchodzący skośnie ku człekokształtnej skale,
wykrojonej w niebie, ku posągowi niezmiennemu,
w tle zmieniających się pór roku, pogodzie, kolorycie, świetle ku górze,
co w mym oknie mieszka, zawsze obecna, wierna tak, jak nikt na świecie??
A w innym wierszu nawiązała do swojej kariery: ?... krawędzią wibrującą narty natrafię na przeszkodę, której pokonać już nie zdołam..?
Jak na razie Barbara Grocholska ? Kurkowiak, mimo swoich 97 lat, nie wypada z trasy swego wiekowego slalomu giganta - to chyba najbardziej trafne określenie jej bogatego, ale i niełatwego życia.
Jacek Sowa