Mniemam, że reklamy na ścianie bloku umieszczono kiedyś na ścianie bloku legalnie i są od tego uiszczane opłaty do miejskiej kasy. Wspólnota, która jest właścicielem budynku, czerpie z nich korzyść społecznie uzasadnioną, jako że pozyskane środki są zapewne pożytkowane na potrzeby eksploatacyjne i remontowe posiadanych zasobów mieszkaniowych. Czy Miasto zechce przejąć na siebie ten obowiązek, a niebawem stanąć w oko z mieszkańcami, których będą czekać nieuchronne podwyżki czynszu; chyba nie! No i kto miałby za ten kontrowersyjny mural (i jego utrzymanie) zapłacić...
A tak na marginesie, przy obecnym statusie starej zakopianki i funkcji dworcowej Dekady, tablice informacyjne skierowane raczej do okolicznej ludności są bardziej uzasadnione. Kwestia ich estetyki to już sprawa miejskich architektów, którzy przy okazji mogą się przyjrzeć konturom skrzydlatego konia po drugiej stronie Alei.
Zrewitalizowany ongiś ogromnym kosztem, a przyozdobiony karykaturą skrzydlatego konia, to moim zdaniem obiekt, który bardziej nadaje się do upamiętnienia postaci Mistrza, choćby z racji jego częstej tu bytności. A i ekspens nieporównanie mniejszy...
Wniosek o estetyczne wzbogacenie przestrzeni miejskiej, a także będący wyrazem uznania dla artysty i jego niezwykłego wkładu w kulturę oraz przypomnieniem o związkach artysty z naszym Miastem - jak argumentuje go radna - mógłby zostać skierowany w inny pomysł, ale też, niestety, kosztowny.
Przyczynkiem projektu mogłoby stać się pismo, skierowane niespełna dwa miesiące temu do Burmistrza Nowego Targu przez Ziemowita Pawluśkiewicza, brata Jana Kantego, a pełnoprawnego właściciela domu przy ulicy Harcerskiej 13. Dom ten został zbudowany ponad siedemdziesiąt lat temu przez Stanisława Pawluśkiewicza, cenionego nauczyciela zawodu w nowotarskim Technikum Mechanicznym. To tam wychowywali się czterej bracia (z których dwóch już nie żyje), pod troskliwym okiem matki Zofii, wielce szanowanej osoby w miejscowej społeczności.
Dom, wpisany do ewidencji obiektów zabytkowych, zachował w całości swój mieszczański charakter dawnych nowotarskich domostw. Parterowy budynek postawiony w trzyizbowej amfiladzie, ze strychem, przejezdną bramą, piwniczką i komórką, to relikt tamtych czasów. Dodajmy, świetnie zachowany, bo okresowo użytkowany przez rodzinę Pawluśkiewiczów, której część na stałe zamieszkuje w stanie Washington (USA).
Rodzina rozważa odsprzedaż obiektu na rzecz Miasta, z zamiarem docelowego urządzenia tam jednej z filii miejskiego muzeum, zintegrowanego z Ratuszem, Muzeum Drukarstwa czy Wieżą Wodną. Bracia bez wątpienia przyczyniliby się swoim sumptem do adaptacji muzealnego obiektu, wszakże Jan Kanty jest z zawodu architektem, a Ziemowit unikalnym lutnikiem. Zgromadzenie pamiątkowych artefaktów i wykonanie tematycznej ekspozycji byłoby już bułką z masłem. Ciekaw jestem biegu tej sprawy, którą zainteresowano także prezydium miejskich rajców...
Przekonanie pani radnej o inspiracji właścicieli innych budynków w naszym mieście do podjęcia podobnych działań - tworzenia murali, które upiększą przestrzeń publiczną, oddając hołd kulturze lokalnej, historii czy wybitnym postaciom związanym z naszym regionem - pozostawiam bez komentarza.
Będąc za dążeniem naszego miasta wzbogacania estetyki i wzmacnianiem tożsamości lokalnej, częściowo zgadzam się z określeniem obecnego stanu naszej podhalańskiej metropolii jako "negatywnie wpływający na jego estetykę". Poruszając ten temat, jest tu wiele miejsc, na które spoglądając, Jan Kanty byłby wyraźnie poruszony...
Jacek Sowa