Remedium miało być powołanie spośród radnych miejskich - komisji doraźnej, która ma za zadanie "obiektywnym okiem" przyjrzeć się problemowi, znaleźć rozwiązanie (w skrócie - zdecydować jak rozwiązać problem komunikacyjny) i swoje rekomendacje przekazać burmistrzowi - a ten postanowi co dalej.
Radni pytani o powód trwających od miesięcy posiedzeń, które nie przynoszą efektów - winą obarczają urzędników, tłumacząc że zwlekają oni z przekazywaniem im dokumentów, protokołów, ustaleń, notatek z wizji lokalnych itd. Ale zdaniem pp. Lejów i sami radni nie są bez winy.
- Najpierw mówiono nam, że wszystko zakończy się jeszcze w 2024 roku. Potem - że do końca stycznia tego roku. Teraz radny Maciej Tokarz (przew. wspomnianej komisji doraźnej - przyp. red.) mówi, że do końca marca. Pojawiają się kolejne terminy, a w tym czasie składane są nam przez radnych propozycje, na przykład żebyśmy sprzedali nasz dom. A gdy się zgodziliśmy to radni słowa nie dotrzymali i nawet nie chcieli już o tym publicznie, na komisji rozmawiać - mówi poirytowany Paweł Leja. I dodaje, że "teraz to i tak jest nieaktualne, bo nie zamierza Miastu sprzedać swojego domu". Ma inną propozycję, ale o tym za chwilę.
- Ja niczego od Miasta, burmistrza, czy radnych nie potrzebuję. Nie trzeba mi łaski. Zrobiono nam krzywdę tym, że z propozycji przedstawionej przez nas lata temu, ówczesny radny Lesław Mikołajski wyciągnął tylko jedno zdanie, czyli kwotę 6 mln zł i poszło w świat, że "Lejowie chcą 6 mln wyciągnąć od Miasta". Tymczasem to była część prawdy. Nasza propozycja dotyczyła wyceny nieruchomości i ewentualnej zamiany działek - tłumaczy i zapewnia, że "będzie walczył o swoje".
Jak wyjaśnia - kolejną odsłoną owej walki było zagrodzenie chodnika przed jego posesją, bo jak podkreśla - chodnik znajduje się na jego działce.
Teraz piesi muszą wejść na jezdnię i to na zakręcie - gdzie widoczność jest bardzo ograniczona. Zagrodzenie przejścia nastąpiło w listopadzie ub. roku. Tydzień później referat ds. drogownictwa wysłał pismo wzywające "do usunięcia konstrukcji, która ogranicza widoczność i uniemożliwia przejście chodnikiem, co stwarza realne niebezpieczeństwo", a jeśli Paweł Leja tego nie zrobi - UM zapowiedział "działania zastępcze", czyli zlikwidowanie konstrukcji przez urzędników i wystawienie pp. Lejom rachunku za prace. Terminu usunięcia przeszkody nie podano, a wspomnianych "działań zastępczych" mimo upływu dwóch miesięcy - nie zastosowano.
Od niedawna obok domu pojawia się zakapturzony mężczyzna. - Chodzi człowiek z nożem, co widać na nagraniu z kamer, niszczy nasze mienie. W ogóle ataki na nas się nasilają. Dochodzą do tego groźby śmierci (w Internecie). Już raz nas podpalono... Teraz też zgłosiliśmy to na Policji. Policja przyjęła zawiadomienie i o groźbach, i o niszczeniu mienia. Powiadomiliśmy też o tym radnych, ale... - macha ręką nowotarżanin, chociaż po chwili dodaje, że nadziei na zakończenie sporu nie traci, bo zależy mu na usłyszeniu jakiejkolwiek, ale ostatecznej wersji końca tematu przebudowy skrzyżowania - dlatego o pomoc prosi radnych ... spoza komisji doraźnej, bo w jej możliwości i dobrą wolę już nie do końca wierzy.
Za to ma kolejny plan, który tym razem definitywnie usunie chodnik. Ma zamiar znacznie podnieść poziom działki w części przystającej do jezdni, postawić tam paczkomat (który znajduje się kilka metrów dalej) i zrobić parking, który będzie służyć przedsiębiorcy, który wyraził chęć na wydzierżawienie części lokalu znajdującego się na parterze jego domu.
Wczoraj, na tablicy stanowiącej część konstrukcji zagradzającej chodnik pojawił się wulgarny napis.
Sabina Palka