Ale obraz tamtych czasów, tamtego lodowiska i tamtego wspaniałego hokejowego królestwa przez minione lata rozmazali ludzie, którzy nie potrafili nawet zaparzyć porządnej herbaty, którą kiedyś przyrządzaną z sokiem i cytryną podawano zawodnikom w szatni w przerwach między tercjami.
Przebiegam wzrokiem treść maila, którego nadesłał mi Tomasz Węglarczyk, człowiek, dla którego alarmowe sygnały są chlebem powszednim. Ten zapaleniec żyje hokejem nie od dziś, a jego synowie poza tym sportem świata nie widzą; gdy starszy zbiera cięgi w MHL, młodszy broni resztek honoru "Szarotek" na olimpiadzie młodzieży.
Gdy Tomasz Dziurdzik, były członek zarządu KH "Podhale", przekazał do MMKS -u za symboliczną kwotę "Maluszka Klubowego", aby tam służył marketingowo w klubie młodzieżowym, Węglarczyk zaopiekował się nim, dbając o marketingowe wykorzystanie tej unikalnej maskotki klubu. Kolorowy, obklejony klubowymi barwami i napisami samochodzik uczestniczył w różnych promocjach "Szarotek", a na imprezach masowych wzbudzał ogromne zainteresowanie, wnosząc jeszcze większą wartość marketingową niż sam pojazd. Mogę to potwierdzić z całą mocą, gdyż wielokrotnie nasze drogi krzyżowały się na zlotach, jarmarkach czy aukcjach, a sam "Klubowy Maluch" stanowił opokę podczas promocji albumu Stowarzyszenia "Podhalańskich kółek czar" i towarzyszącej jej zbiórki charytatywnej. W rewanżu stowarzyszenie objęło opieką autko, które zaparkowane obok strzeżonego parkingu przy ruchliwej stacji benzynowej i stacji kontroli pojazdów na Szaflarskiej, biernie, ale wdzięcznie pełni swą misję, czekając wiosny.
Ale jak grom z zachmurzonego nad klubem nieba spadła wiadomość, że włodarze MMKS "Podhale" wystawili unikalny skarb na sprzedaż! Leszek Tokarz, od niedawna prezes tego młodzieżowego klubu należy do ludzi statecznych, toteż zapytany o przyczynę tego kroku odparł z rozbrajającą szczerością, że nie ma pieniędzy na codzienną działalność, więc szkoda, żeby ta "maskotka" rdzewiała bezczynnie.
Otóż nie, Panie Prezesie, "Klubowy Maluch" nie rdzewieje, bo dbamy o niego i będziemy go bronić jak naszej sponiewieranej poniekąd Konstytucji, bo skoro nie ma wyników, niech choć pozostaną symbole. Czternaście tysięcy nie uratuje MMKS-u, którego dziura budżetowa jest w stanie utopić znacznie większe środki!
Mamy na to pomysł, wiedzą już o tym i w Ratuszu i Za Wielką Wodą. Coś wymyślimy i nazbieramy te parędziesiąt stówek, ale nie damy kasy do ręki, bo prędko wyparuje. Za miesiąc nasi hokejowi oldboye zbierają się w Chicago i mają zamiar kupić sprzęt dla całej drużyny najmłodszych hokeistów, a może w ową sobotę zrobimy licytację online i wykupimy od klubu tego kolorowego misia z parku, który posłuży jeszcze do niejednej akcji.
Póki co, nie damy go w obce ręce, apelując do zarządu MMKS, aby niezwłocznie wycofał ofertę z OLX, zresztą wadliwą; w opisie "Klubowego Malucha" widnieje na końcu informacja, że posiada kierownicę z prawej strony... Albo autko robi za "Anglika", albo Greka udają ci, którzy w klubie powinni kierować prawą ręką.
Ratujmy "Klubowego Malucha"!
Jacek Sowa