Opowiadania Andrzeja Finkelstina na Podhale24.pl: "Filozofowie z ławki, czyli Ex-podbudkowiec i upadek dziennikarstwa" - podhale24.pl
Rabka Zdrój
Clear
19°C
Clouds
19°C
Clear
20°C
Clear
20°C
Clear
19°C
Clouds
18°C
Kartka z kalendarza
03.06.2025, 07:58 | czytano: 493

Opowiadania Andrzeja Finkelstina na Podhale24.pl: "Filozofowie z ławki, czyli Ex-podbudkowiec i upadek dziennikarstwa"

Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. "Nokaut" i "Moje podróże autobusikiem". Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś "Filozofowie z ławki, czyli Ex-podbudkowiec i upadek dziennikarstwa".

Portret Andrzeja Finkelstina autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk
Portret Andrzeja Finkelstina autorstwa Sylwii Marszałek-Jeneralczyk
Nokaut _ Filozofowie z ławki, czyli Ex-podbudkowiec i upadek dziennikarstwa
/Fantástico Chico Blanco/

W sierpniowe przedpołudnie, kiedy powietrze pachniało świeżo skoszoną trawą i niskoprocentowym napojem chmielowym, dwóch lokalnych celebrytów ławkowej scenerii zasiadło na swoistym tronie; ozdobionej wielobarwnym graffiti miejskiej ławce. Najbardziej widocznym dziełem grafficiarskiej sztuki był napis o treści STOP ZUS. Jeden z gwiazdorów spał niczym profesor anatomii po trudnym semestrze w pozycji godnej emerytowanego embriologa, drugi zaś z miną Sherlocka Holmesa wertował lokalną gazetę, którą wyciągnął z gustownego niegdyś buta, stylizowanego na czasy Jaruzelskiego, których to parę wyłowił z wystawki garażowej. Tryb życia obu obiboków był tak ustabilizowany, że nikt już nie pamiętał czasów, gdy jeszcze nimi nie byli. Wydawali się obywatelami ulicy od zawsze, niepisanymi patronami miejskiej zieleni.

- Te... patrz, co za pojeby te pismaki. Jedno wielkie g**no! Czy oni w ogóle myślą? Czego oni się chwytają? Czy naprawdę są tak głupi, czy tylko udają kretynów? - Rzucił siedzący, wymachując gazetą nad głową leżącego, wbijając mu łokieć w plecy przy okazji.
- Gdzie pchasz ten łokieć, bury cycu?! Nie widzisz, że człowiek właśnie dochodzi do siebie? - Odezwał się śpiący, próbując uciec do pozycji embrionalnej. - Co ci się w tej dyni roi? Zostaw tych redakcyjnych proroków i daj pospać! Weź, daj na luz! Akurat teraz musisz się do nich przypieprzać?
- To ty wyluzuj! Ja chciałbym coś z tym zrobić. Ty jak tak będziesz wszystko olewał, to kiedyś wybuchnie ci to prosto w twarz. Chcesz, śpij, ale jak przyjdzie ci ochota na browca, to z kim pójdziesz? Nie zemną. Jak się teraz na mnie wypinasz, to ja się na ciebie wypnę innym razem! I nie mów do mnie "bury cycu"! Ja czuję, że muszę coś zmienić! - Perorował z ogniem rewolucji w oczach. - Jak dalej tak będziemy wszystko olewać, to się obudzimy jako ogrodowi regenci! Ministrowie z rezerwatu!
- Chyba jako ministranci! Tobie się, k**wa, gęba nigdy nie zamyka, a metafory masz żałosne. Dajże człowiekowi chwilę pospać! A na browca i tak nie pójdziemy, bo nie mamy kasy. - Odparł przytomnie leżący, podciągając nogi pod brodę i dodał. - Chyba, że dostaniesz grant od Narodowego Funduszu na detoks.

Niezrażony łajaniem obibok, dalej przeglądał gazetę a gęba się mu nie zamykała.

- Aktualności, sport, motoryzacja, archiwum, sonda... O, masz! Może jest coś dla nas?
- Błagam, przestań wreszcie wiercić mi dziurę tą pierdołą! Nie boli cię to? Bo mnie zajebiście. - Jęknął leżący, kuląc się jeszcze bardziej.
- Co takiego? Jaką pierdołą?
- Nijaką, k**wa!
- O popatrz! Posłuchaj! - Skanował gazetę z miną wykładowcy politologii. - Blok przy placu Wolności twierdzi, że ma zatrutą wodę! Że rak żołądka! Że zbrodnia! Niektórzy nawet obawiają się, że kilka osób, które zmarły, zachorowały właśnie z powodu tej wody.
- A niech to chudy byk... Znalazł się higieniczny Jasio. A ty to, jaką wodę pijesz? U nas ta sama woda, i co? My zdrowi jak ryby w kisielu. Masz raka? Nie. No widzisz. Nie ma żadnej różnicy.
- W czym?
- Aleś jest tępy! Gdzie ty masz rozum?
- Dobra, zmieńmy temat. - Westchnął niezmordowany i obrócił gazetę. - Słuchaj, nasz starosta znów jest w opałach. Regionalna Izba Obrachunkowa zrobiła audyt i wygląda na to, że wódz naruszył dyscyplinę finansów publicznych.
- Ciszej! Nie drzyj tej mordy, nie jestem głuchy. Naprawdę nie masz nic innego do roboty? Daj wreszcie spokój tej gazecie! Wypierdol ją albo wsadź z powrotem do buta!
- Stary, jak czytam te teksty, to naprawdę, nie czuję się aż tak biedny. Można w kieszeni nie mieć nic, ale przynajmniej nikt nie robi z nas wała. Posłuchaj. - Zachichotał. - Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko jakiemuś Arturowi S., wysoko postawionemu oficerowi w AWB. Podobno składał fałszywe zeznania i nakłaniał podwładnych do montowania fikcyjnych spraw. Wszystko dla wyniku! Są jaja, co? Ciekawe, czy dopadną go? Może chociaż dostanie mu się za niewyraźność moralną.
- Od kogo?
- Od prowokatury umysłu. Gazeta pisze, że brakuje mu przyzwoitości. A reklamował się fiutek jako egzaminator z etyki w szkołach średnich! I masz babo placek...
- Nie rozumiesz? Człowieku, przecież oni sami sobie zlecają takie śledztwa, żeby odwrócić uwagę od istotnych rzeczy. Mydlą oczy. Teraz na chwilę zrobią z niego kozła ofiarnego, dadzą mu niby po łapkach, sprawę ukręcą, a reszta drani dalej będzie miała się świetnie, łącznie z nim. Jak zwykle. On tymczasem będzie spijał śmietankę ze swojej działalności na emeryturze mundurowej i dorabiał na uczelni jako wykładowca.
- Jakże to?

Leżący zignorował pytanie. Uznał, że i tak nie wpłynie to na poziom rozumowania kumpla. Po chwili rozległo się ciche chrapanie. Zasnął. Tymczasem ten siedzący włożył sobie do ust snusa, rozwinął gazetę i już bezgłośnie wtopił się w lekturę pomiętego dziennika. Fart, że snus nie jest w czopkach. Na jednej ze stron przykuł jego uwagę artykuł zatytułowany: "Dlaczego zawsze nas pomijają?".

Choć wiek już nie ten, wzrok miał jak sokół, może dlatego, że nigdy nie pracował przy komputerze, nie operował wyrostków ani nie pilotował samolotów. Generalnie nigdy nie pracował. Zespolił się z lekturą i przesiąkł tekstem. Gazeta z maniakalnym dążeniem przedstawiała siebie jako tytuł należący do dziennikarskiej elity. Tymczasem wylewała z siebie brudną frustrację niegodną miana dziennikarskiego establishmentu, żaląc się, że nikt jej nie zaprasza do "banku pomysłów", że nikt z nią nie rozmawia. Po ostatnim napadzie na kasyno tylko ich redakcja nie została dopuszczona autoryzowanego wywiadu. Żółć wylewała się ze stron jak z zatkanych rynien podczas ulewy.

Obiektem szczególnej nienawiści był komisarz Leszek P. Nie dziwiło to jednak nikogo, bo to nadęty konus, łysiejący pasibrzuch, co zadyszki dostaje po trzech schodach i boi się każdego podejrzanego. Nigdy nikogo nie złapał, poza zamroczonymi ćpunami na głodzie. Niby policjant, a bardziej przypomina błazna w policyjnym uniformie. Redakcja próbowała go zdyskredytować, by siebie zaproponować jako alternatywę i zestawić jako naturalne przeciwieństwa. On zły, oni dobrzy. Autor nie silił się na dyplomację. Pisał bez ceregieli, żeby nie mieć mu za złe, że w niekorzystnym świetle stawia komendanta, bo ten żałosny człowiek, policyjny pionek osadzony w playlowym pastiszu, nie dość, że dedukuje dziewiętnastowiecznymi stereotypami, to jeszcze nieustannie zalicza wtopy i jest jedynie tablicą na której błyszczą zamysły jego szefów.

- Pewnie jego IQ można by zmierzyć suwmiarką. - Mruknął do siebie żul.

Kiedy gazeta rzygała zniewagami, że komendant to dętka, a cały system to kartonowy teatrzyk, z kontekstu miał wyłonić się dziennik szczery, odważny i mądry ale również krytyczny. Niestety balans nie był zachowany, co skutkowało tanim cynizmem podlanym ściekiem hipokryzji, szczególnie w aspekcie walki o rynkowy sukces.

I gdy tak delektował się tanimi wersami brukowca, trafił na nową rubrykę. Nowa rubryka miała demaskować błędy innych gazet. Czytelnikom obiecano premie za dostarczanie kompromitujących materiałów na inne redakcje. Z jednej strony "Ex-podbudkowiec" reklamuje się jako prasa uczciwa, z drugiej zaś zyskując na kablowaniu, prowadzi podłą grę, często mijając się z prawdą. Dziennik, którego stronice okazały się być zadrukowane frustracją i przeterminowaną ambicją, prowadził klasyczną krucjatę przeciwko rzeczywistości. "Ex-pobudkowiec" sam kreślił swój portret jako ostatni bastion uczciwości i jednocześnie ogłaszał nową rubrykę "Kabluj, a będzie ci dane!". Jakież to podłe.

- Szuje i dranie! - Wrzasnął głośno rozwścieczony żul, aż parkowy gołąb zerwał się z gałęzi. - Te, obudź się! Wiesz, co oni kombinują? Będą płacić za kablowanie na inne redakcje! Będą płacić za donoszenie na inne gazety! To już nie dziennikarstwo, tylko reality show z etyką na ogonie!
- No to bierz się, k**wa, do roboty. Poszukaj czegoś, bo trzeba browca na odklinowanie, a kasy jak nie było, tak nie ma. Może ci zapłacą za pisanie tych twoich mądrości i na browar coś skapnie - Odparł zaspany towarzysz, przewracając się na drugi bok.

I tak dwóch miejskich filozofów nowej ery, uzbrojonych w gazetę z głowami pełnymi światłych myśli i sakiewkami wypełnionymi powietrzem, rozwiązało na parkowej ławce problem mediów, etyki i moralności. Może, gdyby "Ex-pobudkowiec" ich zatrudnił, stworzyliby nową linię redakcyjną: "Nie masz nic do powiedzenia? Powiedz to głośno. Trafi na okładkę." Dwóch ulicznych filozofów i przysłowiowe wiadro pogardy, rozwikłało moralny dylemat. Redakcja "Ex-pobudkowca" mogłaby ich zatrudnić, w końcu mieli więcej do powiedzenia niż niejeden felietonista na etacie. Tymczasem? Cóż? Jeden znowu zasnął, a drugi zgubił gdzieś za duży but. Nie ma się jednak o co martwić, jutro będzie nowy dzień, a ławka w parku znowu przyjmie swych wiernych proroków. Przechodząc obok warto pamiętać, żeby mieć przy sobie jakieś drobne. Na browca i gazetę. No i jak ktoś ma zwyśne buty, to też może je przynieść. Jutro będzie też nowa gazeta. A ławka. Ławka czeka. Zawsze wierna. Jak pies. Tylko mniej kudłata.

***
Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
komentarze
2
miejscowy12:14, 3 czerwca 2025
Lipa Jędruś, lipa !
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
Co, gdzie, kiedy
Nie przegap!
14
06.2025
Nie przegap!
13
06.2025
Nie przegap!
07
06.2025
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Aplikacja mobilna
Obserwuj nas
czerwiec
5
Czwartek
Imieniny:Waltera, Bonifacego, Dobromira
Kliknij po więcej