- Skarga na działalność burmistrza odrzucona. Przewodniczący nie pozwolił na publiczne odczytanie całego listu nowotarżanki
- Jadwiga Nieckarz: "Chciałabym wyjaśnić kilka spraw"
Wydawało się, że sprawa została zakończona. Tymczasem kilka dni temu wiceburmistrz Joanna Iskrzyńska-Steg pojawiła się w drukarni, chcąc zobaczyć raz jeszcze sporną fakturę. Towarzyszył jej prawnik.
- W tym urzędzie, w kilku wydziałach oraz sekretariacie pana burmistrza - jest dostępny mój adres i numer telefonu - jeżeli zachodzi potrzeba skontaktowania się ze mną w celu udzielenia informacji lub wyjaśnienia jakiejś sprawy. Nie widzę powodu nadużywania stanowiska służbowego przez kierownictwo urzędu w celu zastraszenia pracowników współpracujących ze mną firm. Niedopuszczalne jest, aby wiceburmistrz w towarzystwie prawnika, pod nieobecność właściciela firmy - zmuszała pracownika do wydania, czy pokazania nawet - dokumentów finansowych legalnie działającej firmy! Jest to działanie niezgodne z prawem, narusza ustawę o działalności gospodarczej. Uważam to za wysoce nieetyczne i niemoralne i odbieram jako szykany wobec mojej osoby - mówiła podczas sesji Jadwiga Nieckarz, dodając, że jej zdaniem doszło do naruszenie tajemnicy handlowej.
- Pani Nieckarz uważa, że najlepszą obroną jest atak - skwitowała wiceburmistrz. - Sprawa dotyczy niezapłaconej faktury na 6 tys. zł za materiały promocyjne dotyczące obchodów rocznicy Konfederacji Tatrzańskiej. Pani skarga została odrzucona, ale na poprzedniej sesji odczytany został pani list, w którym szykanowała pani mnie i panią Put (naczelnik wydziału promocji UM - przyp. red.). Napisała pani list, który ukazał się na portalu internetowym, gdzie podważana jest naszą wiarygodność. Próbowałam się skontaktować z panią Nieckarz. Ale niestety nie odbierała telefonu, ani stacjonarnego, ani komórkowego. Chciałam, by udostępniła mi kserokopię tej niezapłaconej faktury. Skoro Rada Miasta uznała sprawę za zakończoną nie było tej faktury już w dokumentach - tłumaczyła i przyznała: - Udałam się do firmy reklamowej. Właściciel firmy nie czuł się szykanowany.
- Nie czuł się, bo go tam wtedy nie było - wtrąciła Jadwiga Nieckarz. - Wydrukował mi fakturę, jaką wystawił na panią Jadwigę Nieckarz - ciągnęła niewzruszenie wiceburmistrz. - Wcześniej była to faktura na Urząd Miasta, ale UM nie zgodził się zapłacić, wiec wystawiono ją na Jadwigę Nieckarz, do zapłaty za plakaty na Konfederację Tatrzańską. Pani Nieckarz żąda 6 tysięcy złotych, a sama zapłaciła 2 tysiące 300 zł. Sprawa jest poważna. To są te rozbieżności, które trzeba wyjaśniać - podsumowała Joanna Iskrzyńska-Steg.
- Kto i kiedy do mnie dzwonił? Tu, proszę - jest mój telefon. Można to sprawdzić. Nie ma pani prawa mówić, że faktura została zawyżona. Nie wiem jaką fakturę pani widziała, bo nie ma takiej na której byłoby napisane "Jadwiga Nieckarz - plakaty i zaproszenia związane z obchodami rocznicy Konfederacji Tatrzańskiej". Takiej faktury po prostu nie ma - mówiła nowotarżanka.
- To nie jest sprawa do omawiania tutaj - starał się mitygować przewodniczący Rady Miasta.
- Oczywiście, że nie. Ja tę sprawę oddam do sądu - zapowiedziała Jadwiga Nieckarz.
s/