- Jacek Sowa: Podhalańskich kółek czar… Na wyboistych drogach
- Jacek Sowa: Podhalańskich kółek czar… Komu w drogę…
Bliskość aglomeracji krakowskiej i przychylność władz wiedeńskich oraz niezaprzeczalne walory górskich terenów (z powstającym Zakopanem w tle), a przede wszystkim mądrość i kreatywność nowotarskich samorządowców spowodowały, że liczący pięć i pół wieku gród nad Dunajcem stał się niekwestionowaną wówczas stolicą Podhala.
Wiek XX wiek zastał go z pokaźną już murowaną zabudową, z ważnymi gmachami publicznymi takimi jak szpital, dworzec kolejowy, gimnazjum czy budynek „Sokoła”, które wieńczyły okazały rynek z ratuszem. Plac powstały na przecięciu szlaków handlowych, wpisany był w krzyż ulic Świętej Anny i Szaflarskiej, Kolejowej i Waksmundzkiej; dopóki odbywały się na nim tradycyjne targi, pobocza były zapchane głównie furmankami, potem zaś i samochodami. Widok tych okolic w czwartkowe popołudnia był obrazem nędzy i rozpaczy, zawsze jednak pozostawał to centralny plac, na którym odbywało się wiele ważnych wydarzeń.
Nas to miejsce interesuje jednak od strony komunikacyjnej. W 1880 roku nie widać jeszcze tu automobilów, jednak bez wątpienia pojawiały się w Nowym Targu już na przełomie stulecia pierwsze Adlery, Benze czy Daimlery albo robiące wówczas karierę Doktorwageny Opla.
Rynek rok 1880 / arch. Muzeum Podhalańskiego
Na pocztówce z 1917 roku widoczne są trzy automobile, każdy innej proweniencji; z lewej jest to spacerowy pojazd typu pheaton trudnej do ustalenia marki, w środku to zapewne dorożka Ford T, prawy pojazd wygląda na sportowy kabriolet Peugeota, jednak nie jest wykluczone, że przy uwiecznianiu owych pojazdów ówczesnego grafika poniosła trochę fantazja…
Automobile przed Ratuszem r. 1917 / arch. A. Nowak
Fantazja motoryzacyjna ponosiła także prezydenta Rzeczpospolitej, Ignacego Mościckiego, którego pasją były samochody i polowania, najczęściej wspólną. Tym razem głowa państwa zahaczyła o Nowy Targ w drodze do Kościeliska, gdzie miało się odbyć otwarcie sanatorium wojskowego. 24 października 1928 roku na Rynku witał go cały miejscowy establishment, podziwiając przy okazji prezydenckie limuzyny, zwłaszcza zaś ośmiocylindrowego, ponad stukonnego amerykańskiego Packarda, ozdobionego Białym Orłem; wiwatom nie było końca.
Prezydent Mościcki w Nowym Targu 1928 r. / zdj. J. Stec
W latach trzydziestych limuzyny przed nowotarskim ratuszem nie były czymś niezwykłym, czego dowodzi fotografia odkrytego Adlera i Mercedesa z lat trzydziestych.
Adler i Mercedes przed ratuszem 1930 r. / zdj. NAC
Jednak kilka lat później widok niemieckich samochodów na opustoszałym Rynku, przemianowanym na Adolf Hitler Platz budził już zgoła inne emocje…
Rok 1939 wjazd Niemców / zdj. Muzeum Podhalańskie
Rynek za okupacji / zdj. NAC
Po kilku następnych latach plac wokół ratusza otrzymał kolejną kontrowersyjną nazwę: Plac Józefa Stalina, który bez większych ceregieli przemianowano po 1956 roku na Plac Pokoju, którą to dzierżył przez kolejne 35 lat. Choć tradycyjne czwartkowe jarmarki przeniesiono na targowicę koło parku, rynek odgrywał w życiu miasta ważną rolę komunikacyjną, administracyjną i handlową.
Rynek lata 60-te / zdj. Fotopolska
Plac Pokoju lata 70 / zdj. Fotopolska
Plac Pokoju lata 70-te / zdj. Marek Bełciak
W 1973 roku przejechała tędy kawalkada kolarzy i samochodów, towarzyszących XXVI Wyścigowi Pokoju na etapie ze słowackiej Tatrzańskiej Łomnicy do Krakowa. Na parę godzin zamknięto ulicę Szaflarską, Kościuszki i Świętej Anny oraz wschodnią część rynku. Nasza śp. babcia Michasia Rapacka, otulona w chustę (owego 16 maja było dżdżysto i zimno, a na Obidowej sypał śnieg!) zapytała milicjanta, dlaczego nie może przejść do rynku. Ten wyjaśnił staruszce : - Bo jest Wyścig Pokoju! Ona na to zdumiona zapytała: - A po co?! W domu wraz ze starszymi kuzynami-bliźniakami usiłowaliśmy jej wytłumaczyć, że to jest ważny sportowy wyścig kolarzy. – Niech se będzie, co chce, a przez waszych „kolejarzy” nie kupiłam mąki…- gderała nasza poczciwa babcia. Swoją drogą dziesięć dni później wspaniała polska szóstka z Szurkowskim i Szozdą triumfowała w Berlinie, dokładając Ruskim prawie 13 minut…
Był to też czas ważnych decyzji dla nowotarskiego rynku, z którego po pół wieku wyprowadzono autobusy PKS na nowopowstały dworzec w rejonie Alei Tysiąclecia.
Autobusy na Rynku r. 1971 / zdj. J. Sowa
Centrum miasta jednak nie odetchnęło z ulgą, gdyż miejsce śmierdzących wyziewów diesli zajęły spaliny stada osobówek, czatujących na miejsce parkingowe. Wokół ratusza przybyło trochę zieleni, o charakter której toczyli zacięte spory Jacek Sękiewicz i Maria Fuchs, architekci miejskich klombów; ale przedmiotem sporów był dereń czy śnieguliczka, nie zaś wstążki na drzewach…
Nie mogli też zaznać spokoju niesforni kierowcy, na których nieustannie polował w Rynku sierż. Tutaj, gorliwy funkcjonariusz MO, podobnie jak taksówkarze, którym ciągle szukano nowych miejsc postojowych. Pozostały autobusy, ale tylko te miejskie, co i dobrze; być może niedługo już będą elektryczne.
Po transformacji ustrojowej Plac Pokoju znów stał się Rynkiem, może i ładnym, ale zanadto betonowym. Może, gdy wyprowadzi się zeń samochody na piętrowy parking na „Polanie Dudowej” (kto pamięta tę nazwę?), stanie się znów ulubionym miejsce spacerów gimnazjalistów (kto pamięta A-B i z powrotem?) i mekką turystów, zjeżdżających już niebawem z obwodnicy miasta do centrum na lody, może też chętnych do odwiedzenia podhalańskiego muzeum. Miło byłoby przed ratuszem posłuchać latem tylko szumu fontanny a zimą nastrojowego walca na lodowisku. Niechby nawet jakiś kiermasz od czasu do czasu… A może znów, w miejsce betonu, na Rynek wróci dereń i śnieguliczka?
Jacek Sowa