Miasto w widłach Dunajca miało w swej historii nie tylko epizody z widłami; z boksem także.
W 1909 roku urodził się tu Stanisław Piłat, legendarny bokser z tytułami, olimpijczyk, trener. Jak pisano o nim: „jedna z najbarwniejszych postaci w historii polskiego boksu, nigdy się nie poddawał”. Syn Stefana i Marii z Głąbińskich od najmłodszych lat przywiązywał uwagę do edukacji i sprawności fizycznej; jako młody chłopak należał do „Sokoła”, dużo ćwiczył i uprawiał wiele dyscyplin sportowych. Niemal dwumetrowy olbrzym, niezwykle sprawny jak na swój wzrost i wagę, określany był mianem „Apolla z Nowego Targu”. Co ciekawe do boksu trafił przypadkowo, ale szybko zwrócił na siebie uwagę trenerów tej dyscypliny sportu, którzy docenili jego sportowy potencjał w postaci niezwykle silnego ciosu. Wyjazd do Poznania, związany z kursem instruktorów sportowych „Sokoła” zaważył na losach Piłata. Zauważony przez legendarnego dziś, Feliksa Stamma, rozpoczął szkolenie bokserskie w barwach tamtejszej Warty, notując stałe postępy w karierze.
W drużynie narodowej Piłat zwycięsko zadebiutował 8 października 1933 roku w meczu z Czechosłowacją. Reprezentował nasz kraj na berlińskiej olimpiadzie w 1936 roku. przegrywając jednak walkę w ćwierćfinale. Niektóre jego pojedynki obrosły w legendę, jak ten stoczony z czarnoskórym Amerykaninem Thomasem, podczas meczu z USA w 1934 roku (25 maja) w Chicago. Piłat przegrał walkę po ciosie rywala, który ponoć miał w rękawicy... podkowę. Czy to prawda, tego nie wie nikt do dziś.
Na krajowych ringach niepodzielnie panował w wadze ciężkiej, a w 1934 roku zdobył pierwszy tytuł mistrza Polski i jako 20-krotny reprezentant kraju był nim do 1939 roku, trzykrotnie występując na mistrzostwach Europy, w sumie stoczył 170 walk z czego 143 wygrał, 3 zremisował, a 24 przegrał.
Ponieważ z samego boksu wyżyć się nie dało, Stanisław Piłat w 1936 roku wstąpił do Policji, gdzie pracował jako posterunkowy w Wiśle. Gdy wybuchła wojna, o boksie nie mogło być mowy. Piłat po różnych wojennych perypetiach, zbiegł po internowaniu na Litwie i wrócił w rodzinne strony, gdzie podobnie jak inni funkcjonariusze przedwojennej Policji, został zmuszony do podjęcia służby w tzw. policji granatowej.
Mimo tej pracy wspierał ruch podziemny oporu na Podhalu, co jednoznacznie potwierdzali mieszkańcy Podhala. Po wojnie pomyślnie przeszedł proces „weryfikacji”; nie stwierdzono działania na szkodę kraju. Jego kolejne losy za sportową metą związane były z nowotarską młodzieżą szkolną, którą darzył ciepłym ojcowskim uczuciem. Przez wiele lat, aż do emerytury, był nauczycielem wychowania fizycznego w Technikum Skórzanym. Był sędzią narciarskim i lekkoatletycznym, a wśród „wielkiej czwórki” nauczycieli wuefu w mieście (LO – Kazimierz Kaczmarczyk, TMech. – Ludwik Dworski, TWet. – Lucjan Pustówka) brylował w innej dyscyplinie, podnoszeniu ciężarków, najczęściej 50-gramowych. Ale to już inna historia…
Złote lata polskiego boksu zawdzięczamy pracy legendarnego trenera Feliksa Stamma (z którym los zetknął także bohaterów naszego felietonu). W maju 1953 roku w stołecznej hali „Gwardii” odbyły się słynne mistrzostwa Europy w boksie. W dziesięciu finałowych walkach wystąpiło na warszawskim ringu siedmiu Polaków; pięciu zdobyło złote medale: Henryk Kukier (waga musza), Zenon Stefaniuk (kogucia), Józef Kruża (piórkowa), Leszek Drogosz (lekkopółśrednia) i Zygmunt Chychła (półśrednia). Srebrne medale wywalczyli – Tadeusz Grzelak (półciężka) i Bogdan Węgrzyniak (ciężka). Brązowymi medalistami zostali, weteran polskiego pięściarstwa, brązowy medalista IO 1948 r. z Londynu – Aleksy Antkiewicz (lekka) i późniejszy czterokrotny mistrz Europy - Zbigniew Pietrzykowski (lekkośrednia). Sukces ten, choć niechętnie powielany przez komunistyczne władze, gdyż nasi pięściarze przeważnie lali rywali z ZSRR, odbił się szerokim echem w kraju. Oglądaliśmy ich na żywo, bo miał swoje bokserskie pięć minut także i Nowy Targ, gdy staraniem Stanisława Piłata zorganizowano tu w lecie pokazowy mecz bokserski na kortach w parku. Nasza kadra przebywała wtedy na obozie w Zakopanem, przygotowując się do igrzysk olimpijskich 1956 w Melbourne, więc daleko nie było.
W latach pięćdziesiątych Stanisław Piłat założył sekcję bokserską w tutejszym KS „Start”(później SRzKS „Gorce”), która w rozkwitła w chwili oddania do użytku hali sportowej, wybudowanej w 1961 roku. Tam też pojawili się młodzi chłopcy z nowotarskich podwórek, aby swoja energię spożytkować w duchu sportowej walki.
Jednym z nich był nasz hokejowy as, Walenty Ziętara, jednak pod koniec podstawowej edukacji szkolnej jego kariera na lodzie zawisła na włosku. Walek chętnie zaglądał do hali przy Alei Tysiąclecia aby popatrzeć, jak sobie poczynają przywdziani w rękawice lub podskakujący na skakance starsi koledzy, tacy jak Nunek Taborski, bracia Wielkiewiczowie, czy Adam Polakiewicz. Oczywiście sam nie omieszkał ukradkiem spróbować salta na batucie, gdy dostrzegł go z boku ówczesny trener bokserów Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski. Legendarny pięściarz i więzień KL Auschwitz zainteresował się nieźle prezentującym się młokosem i zaproponował mu przystąpienie do bokserskiego grona. Gdy założył rękawice, szybko wypunktował kilku rówieśników i urzekł trenera swoim talentem.
Zabierał go więc po szkole do domu przy ulicy Kolejowej, gdzie partnerka trenera, pani Irena, na zapleczu swej drogerii wygospodarowała kącik na siłownię i wiszącą na haku bokserską gruszkę, która Walek obijał bez opamiętania. W nagrodę za sumienny trening „Teddy” dał mu swoją obozową koszulkę gimnastyczną, w której stoczył słynną walkę z komendantem hitlerowskiego obozu. Na szczęście Ziętara zamiast rękawic wybrał łyżwy i kij hokejowy.
Tadeusz Pietrzykowski (ur. w 1917 roku), wychowany w warszawskiej rodzinie inteligenckiej, karierę bokserską rozpoczął jako gimnazjalista, trenując także pod okiem Feliksa Stamma w warszawskiej Legii. Był wicemistrzem Polski i mistrzem Warszawy w wadze koguciej.
Po wybuchu wojny uczestniczył w obronie Warszawy. Po kapitulacji próbował przedostać się do Francji i wstąpić do formowanego tam wojska polskiego. Aresztowany w pobliżu granicy węgiersko-jugosłowiańskiej został przekazany Niemcom. Przetrzymywany kolejno w więzieniach w Muszynie, Nowym Sączu oraz Tarnowie, 14 czerwca 1940 trafił z pierwszym transportem więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Do historii przeszedł jako pięściarz, toczący pojedynki w obozach koncentracyjnych (Auschwitz-Birkenau, Neuengamme, Bergen-Belsen). Pierwszą walkę w KL Auschwitz stoczył w marcu 1941, z niemieckim kapo Walterem Dunningiem, przedwojennym wicemistrzem Niemiec w wadze średniej. Tam los zetknął przypadkiem obu bokserów, co stało się kanwą wielu opracowań literackich i filmowych. Jako pierwszy napisał o tym w latach pięćdziesiątych Józef Hen w swej noweli „Bokser i śmierć”, w którym Pietrzykowski był pierwowzorem bohatera i na podstawie której, słowacki reżyser Peter Solan, zrealizował w 1962 roku film fabularny o tym samym tytule. W 2020 Maciej Barczewski wyreżyserował film fabularny „Mistrz” o obozowych losach Pietrzykowskiego, którego rolę odtwarzał Piotr Głowacki.
W Auschwitz Teddy stoczył około pół setki walk i przegrał tylko raz z holenderskim mistrzem wagi średniej Leenem Sandersem. W obozie Tadeusz Pietrzykowski utrzymywał bliski kontakt z rotmistrzem Witoldem Pileckim i został członkiem założonego przez niego Związku Organizacji Wojskowej. W 1943 został przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Neuengamme; w dniu wyjazdu Dunning wręczył mu dwie pary bokserskich rękawic jako wyraz szacunku.
W Neuengamme stoczył około 20 walk bokserskich, między innymi z niemieckim bokserem Schallym Hottenbachem, a wyzwolenia przez żołnierzy brytyjskich doczekał 15 kwietnia 1945 w obozie Bergen-Belsen. Bez namysłu wstąpił do 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, gdzie zajmował się prowadzeniem ćwiczeń sportowych dla żołnierzy, kontynuując też występy na ringu w swej dywizji.
W roku 1946 powrócił do kraju, lecz wobec trwałej utraty zdrowia w obozach koncentracyjnych nie osiągnął już przedwojennego poziomu w pięściarstwie. Także w życiu prywatnym nie wiodło mu się najlepiej; w 1958 roku wyjechał z Warszawy i trafił do Nowego Targu, gdzie w latach 1958–1962 był trenerem w klubie KS Gorce. Jednak i tu długo miejsca nie zagrzał, wojenna trauma dawała o sobie znać. Podhale opuścił niespodziewanie na rzecz Bielska-Białej, z którego pochodził inny słynny pięściarz, Zbigniew Pietrzykowski, jednak obaj panowie nie byli ze sobą spokrewnieni.
W Nowym Targu pozostała po nim córka i wspomnienie nielicznych o wielkim sportowcu i patriocie. Pamiętam tego charyzmatycznego człowieka z hali sportowej „Gorce”, na której graliśmy w koszykówkę; treningi trzy razy w tygodniu wypadały właśnie po bokserach. „Teddy” opuszczał salę ostatni, dopiero wtedy, gdy zapanował na niej idealny porządek, wówczas przekazywał klucze naszemu „Puciowi” Pustówce, witając się z nim serdecznie.
Po latach mało kto pamięta o nowotarskim boksie, uprawianym na parkiecie hali „Gorce”. Akcesoria takie jak bokserskie gruszki, czy skakanki zapleśniały w klubowych piwnicach, czas zatarł pamięć o Piłacie czy Pietrzykowskim, jeszcze tylko Walek Ziętara pamięta sparringowe potyczki ze swym przyjacielem, Frankiem Pajerskim.
Dziś dobrze ma się inny nowotarski boks, którego epizody regularnie trafiają do wiadomości publicznej. Stałym miejscem wielorundowych potyczek jest pewien, bynajmniej nie sportowy obiekt przy ulicy Krzywej, zaś ich odgłosy słychać często nawet dalej, niż na Rynku. Ale jak już wcześniej zauważyłem, to już zupełnie inna historia…
Jacek Sowa
Zbigniew miał syna i córkę w Nowym Targu
Za moich czasów hokeiści darzyli się wzajemnym szacunkiem i byli szanowani przez mieszkańców. Teraz jako dziadek hokeisty wiem że tego szacunku nie ma, ani miedzy nimi ani do trenera a równowieśnicy patrzą na nich z politowaniem i pogardą.
Bardzo miło mi się czyta te wspominki z lat mojej młodości Jacku.
Pozdrawiam