- Po seansie "Białej Odwagi" - recenzja filmu o Goralenvolku. "Poprawna filmowa czytanka o Podhalu w czasach hitlerowskiej okupacji"
- Bronisław Chowaniec-Lejczyk: "W filmie Biała Odwaga reżyser Marcin Koszałka ośmiesza Polaków w swej radosnej twórczości ku uciesze Niemców, Austriaków i Rosjan".
Zasada ta - przestrzegana w tzw. kulturze masowej (szczególnie widoczne to jest w filmach amerykańskich) sprowadza się do tego, by przekaz medialny nie zawierał treści podsycających napięcia na tle narodowościowym, etnicznym, czy rasowym. Dlatego też twórcy "Białej odwagi" świadomie kreują tak bohaterów filmu, by te oskarżenia nie były tak jednoznaczne. Główny bohater, młody góral - przeżywa na swój sposób zdradę, ma rozterki, a na koniec porywa się nawet na akt odwagi, strzelając do do oficera gestapo, by zapobiec egzekucji niewinnych ludzi. Postać symbolu zdrady - Wacław Krzeptowski - została celowo pominięta w filmie, by oskarżenia te znowuż nie wybrzmiały tak jednoznacznie.
Film M. Koszałki rzetelnie pod względem historycznym opowiada o czasach drugiej wojny światowej na Podhala - nie oczernia naszej lokalnej społeczności, a nawet wręcz do przesady zachwyca się naszym regionem, kulturą, zwłaszcza folklorem.
Piszę o filmie "Biała odwaga " raz jeszcze dlatego, że zdumiało mnie oświadczenie Koła Związku Podhalan z Poronina jednoznacznie potępiające ten film, jako oskarżycielski i nieprawdziwy obraz rzeczywistości Podhala tamtych lat. Z oświadczenia tego wynika, iż jego sygnatariusze po prostu tego filmu świadome nie obejrzeli. Nie warto więc z taką wypowiedzią polemizować. Zaś zamierzona ironia wobec reżysera ("profesor dr habilitowany M. Koszałka") świadczy tylko o kulturze autorów tego oświadczenia.
Jan Gil