Dopóki na stadiony nie wkroczyła przemożna chęć wyniku za wszelką cenę, a na lodowisku, głównej arenie miasta od rana do wieczora obijali bandy przedstawiciele nowotarskich rodzin, czuło się w stolicy Podhala ducha sportu. Ale kiedy domorośli "menago" zaczęli hurtem ubierać w koszulki z szarotką Finów, Szwedów, Białorusinów i bodaj to bodaj Kanadyjczyków, w Nowym Targu skończył się hokej. Reszta naszych rodzimych gladiatorów kończy kariery w śląskich klubach, część nieco bliżej w Krakowie, paru wyjechało za Ocean, gdzie słuch o nich zaginie. W parku miejskim pozostała pustka, gorycz porażki zmieszana ze wstydem, który musi brać na klatę garstka młodych, z trudem usiłujących udźwignąć ciężar tradycji miejscowego hokeja. I nie czarujmy się, nawet przy najlepszych programach naprawczych i nawet dużych pieniędzy, solidnego jak dawniej nowotarskiego hokeja, prędko nie będzie!
Wróćmy zatem do podstaw. Ciekawe, ile osób w mieście wie, jak doszedł do niebotycznych wyników nasz nowotarski motocyklowy super champion, Tadeusz Błażusiak, bo są tu jeszcze tacy, którzy o nim nie słyszeli. To przeważnie te puste łby, zakute w kolorowe kaski, popisujące się jazda na jednym kółku z rykiem silnika na prostej drodze i kręcące manetką gazu pod oknem swej panienki.
"Taddy" mając 11 lat, był już mistrzem Polski na rowerku, aby potem piąć się po kolejnych szczeblach kariery najlepszego motocyklisty świata. Mimo 40 lat na karku utrzymuje niesamowitą formę, wciąż szukając nowych wyzwań. Cena wyrzeczeń jest wysoka, a przez dekady zbierał doświadczenia i blizny, którymi naznaczoną ma całą wspaniałą karierę. Ale aby osiągnąć sukces trzeba mieć mocny organizm, a przede wszystkim psychikę; pod tym względem Błażusiak jest sportowcem kompletnym.
I pod tym kątem dopatrywał bym się kandydatów do miana Talentu Sportowego Roku; mamy takie perełki w mieście. Szymon Kus, zawodnik AMK "Gorce" błyszczy w motocyklowym trialu. Przy absencji "Taddy?ego" w Grand Prix Superenduro, bronił honoru nowotarskich motocykli na wertepach siedmiu aren w kategorii juniorów i jako najlepszy z Polaków wywalczył piąte miejsce na świecie!
Inny kandydat, Hubert Guzik, ma zaledwie 16 lat i na swoim koncie więcej wywalczonych medali i pucharów, niż wiele dorosłych gwiazd strzelectwa. Jego trofeum to złoty medal zdobyty indywidualnie podczas Pucharu Świata Compak Sporting w Grecji. W Pucharze Świata indywidualnie należy do czołówki, w mistrzostwach Polski regularnie sięga po złote medale, jego osiągnięcia i potencjał to już materiał na sążnisty artykuł; pozostawiam to kapitule.
Kogóż zatem wybierać na sportowca minionego roku? Ano, jest taki człowiek, któremu wiatr świszcze za uszami, gdy biegnie przez mury, druty kolczaste, przeszkody wodne, błoto i Bóg wie co jeszcze wymyślą na całym świecie, gdzie już znają Roberta Krzystyniaka, wojownika z Nowego Targu, który zawsze walczy do upadłego.
Skoro mówimy o wojownikach, to któż może na to miano bardziej zasłużyć od piłkarzy NKP Podhale? Równo rok temu, na początku rundy wiosennej, za sprawą wielu czynników (także i pogodowych) nasi trzecioligowcy szorowali po dnie tabeli, praktycznie bez boiskowego zwycięstwa. Sytuacja klubu była nie do pozazdroszczenia; po roku drużyna szykuje się do drugoligowego awansu. Ten przypadek jest godny kumulacji, gdyż aspiruje do laurów w trzech kategoriach: Trenerem tej bez wątpienia Drużyny Roku jest Tomasz Kuźma, a bez mecenatu Wiesława Wojasa trudno byłoby o tak spektakularny wynik.
Dobrze byłoby rozejrzeć się także po salach sportowych, gdzie grają nowotarskie unihokeistki i pingpongiści i wstąpić na basen, na których śrubują wyniki najmłodsi pływacy.
Hokeistów zostawiam na koniec, bo to przecież sól nowotarskiego sportu, niestety roztapiająca ostatnio lodową taflę. W tym miejscu chylę czoła przed determinacją naszej hokejowej młodzieży i ich szkoleniowców; to nasza Sparta sprzed kilkudziesięciu lat, a ubiegły sezon to prawdziwe Termopile. Szkoda, że nie wydzielono kategorii Fair Play... Podobnie jak nie przewidziano kategorii Kibica Roku, gdzie Artur Zamarło wraz ze swą rodziną przemierzył kilka tysięcy kilometrów za niemiłosiernie kaleczonymi "Szarotkami".
Podobno na poczekaniu powstała kapituła, mająca rozstrzygnąć tegoroczne nominacje; szkoda że nie znalazł się w niej żaden przedstawiciel lokalnych mediów; chyba, że o czymś nie wiem... Bo obawiam się, że znów górę wezmą partykularne interesy i osobiste sympatie osób, które podejdą do sprawy zbyt subiektywnie, nie bacząc na realne zasługi sportowe. I może ktoś nieopatrznie pokusić się o wytypowanie sportowego wydarzenia roku, którego po prostu nie było, jeśli nie liczyć dwudniowych eliminacji mistrzostw Polski w trialu, czy nikomu niepotrzebnego mordobicia za pieniądze.
Mam nadzieję, że pół tysięczna widownia MCK wypełni się przed majówką do ostatniego miejsca i zasiądzie na niej pełna reprezentacja nowotarskiego sportu, od uczniów szkół podstawowych, poprzez zawodników miejscowych klubów, aż po ikony dawnych, dobrych lat. Że będzie to merytoryczne spotkanie sportowców, a nie popisy polityków przed kolejnymi wyborami, jak miało to miejsce na 90-lecie KS "Podhale"...
10 marca, minął, zgodnie z przyjętym regulaminem (według mnie nieco kulawym!) termin składania wniosków plebiscytowych, które w najbliższym czasie zostaną przepuszczone przez tryby miejskiego konklawe, oby sprawiedliwie, sensownie i bez protestów, co do czego mam spore wątpliwości.
Sportowa gra nie toleruje błędów i szycia grubymi nićmi, o czym przekonali się ostatnio narciarscy potomkowie Wikingów, a i nasz niemłody już skoczek ostatnio obniżył loty. Spotkania laureatów ubiegłorocznego sezonu sportowego nie traktowałbym jako pompatycznej gali, raczej jako trzeźwy osąd stanu kultury fizycznej w mieście. Bo na dziś nie mamy sportowców na miarę Tadka Błażusiaka i dawnej plejady czołowych motocyklistów czy hokejowego teamu z Ziętarą, Chowańcem i Batkiewiczem i całej potem paczki. I wielu, wielu innych...
Szanujmy wspomnienia, ale na bazie tradycji trzeba postawić na nogi nowotarski sport i zacząć od nóg i rąk tych najmłodszych; także głów tych starszych, którzy powinni się tym poważnie zająć. Bo do prawdziwej gali sportu w Nowym Targu jeszcze daleko...
Jacek Sowa