Założenia ideowe separatystycznego tworu na Podhalu znalazły swe odbicie w systematycznej machinie niemieckiej biurokracji już wiosną 1940 roku
W czerwcu odbył się pierwszy okupacyjny spis ludności, poprzedzony jednak masowymi aresztowaniami w kręgach miejscowej inteligencji. Wtedy po raz pierwszy wprowadzono do rubryk ewidencyjnych określenie: narodowość góralska. Uzasadnieniem była akcja zakładania szkół góralskich, co spowodowało ogromna dezorientację wśród rdzennej ludności, od której nietrudno w tym przypadku było uzyskać oświadczenie, że jest się …góralem, co odpowiadało przecież prawdzie.
Od początku wojny Podhale było obszarem zamkniętym i prawo przebywania na jego terenie miała tylko ludność zamieszkała tu na stałe. Niezadeklarowanie góralskiej przynależności groziło niebezpieczeństwem wydalenia, o czym grzmiał na zebraniach Wacław Krzeptowski: „Kto nie ma góralskiej karty, będzie musiał wziąć 20 kilo na plecy i won z Podhala!” Efekty były jednak mizerne, po Kennkarte w Zakopanem w pierwszych dniach zgłosiło się zaledwie 7 osób, a w Kościelisku raptem 4. Zmodyfikowanie systemu wydawania kart z literą „G” jeszcze bardziej spotęgowało chaos w urzędach. Protesty mieszkańców przybierały różne formy uchylania się od odbioru dokumentu, którego brak mógł mieć fatalne skutki; winowajcy trafiali na czarną listę, z której zsyłce do Rzeszy było najbliżej… Naciski i represje robiły swoje, ludzie byli zastraszani i szykanowani, ale i tak dysproporcje były wysokie. Często też góralskie karty odbierali ludzie z tzw. nożem na gardle.
W Zakopanem wydano 2689 kenkart góralskich wobec 8500 z polskim identyfikatorem. W innych częściach regionu, głownie tam, gdzie urzędy wójtów i sekretarzy gmin sprawowali ludzie dzielni i uczciwi, proporcje były na korzyść rozdziału polskich kenkart.
W gminie Szaflary, liczącej 8432 mieszkańców wydano tylko 167 dokumentów z literą „G”, z czego ponad połowa byli to obywatele innych narodowości, m.in. Cyganie. W Łopusznej na 2330 kart polskich, kenkart „G” wydano tylko 180. W Czorsztynie na 2176 – 62 były góralskie, w Krościenku na 2598 – 63, w tym kilkunastu analfabetów i 16 baptystów z Grywałdu. W Ludźmierzu na 1925 – 210, podobnie było w Chochołowie, Białym Dunajcu, Poroninie, Odrowążu czy Ochotnicy. W większości gmin odsetek góralskich kenkart nie przekraczał 5 %. W ośrodkach miejskich, gdzie był większy wpływ ludności napływowej, uległość wobec okupanta była większa, dokonywano też więcej oszustw spisowych.
W Cichem uzyskano wynik 90-cio procentowy, a w Szczawnicy jeszcze wyższy. Miasto nad Grajcarkiem było miejscowością przygraniczną z komisariatem grenzschutzu, silną placówką gestapo i przez pewien czas szkołą żandarmerii, pozostając podczas okupacji pod ostrym terrorem. Tam właśnie działał aktywnie Tadeusz Kęsek, członek Komitetu Góralskiego, wraz ze swym bratem, zatrudnionym w miejscowym urzędzie gminy. Argumentów im nie brakowało: klęska gradobicia i sąsiadująca opodal kolonia łemkowsko-ukraińska, tylko czekająca na lepsze gospodarstwa. Chlubnym, lecz tragicznym wyjątkiem był miejscowy ksiądz Matras, który za swą postawę trafił za druty obozu koncentracyjnego.
W Rabce kenkarty „G” stanowiły jedną trzecią, ale w tym czasie przy okazji spisu wymordowano 200 Żydów; w Nowym Targu stosunek ten był jeszcze wyższy, na 5326 polskich kart, „G” było 2280.
Ogółem na obszarze objętym akcją „G” na ogólną liczbę wydanych około 150 tysięcy kenkart, góralskich odebrano około 27 tysięcy, co stanowi 18 %. Jednak gdyby pominąć wykazane statystyki i uwzględnić wszystkie uwarunkowania, należałoby przyjąć jako właściwy pięcioprocentowy wynik tej separatystycznej akcji. Niewiele…
Innym perfidnym sposobem realizacji zamierzeń Gorallenvolku była akcja „oświatowa”, czyli zapisywanie góralskich dzieci do szkół niemieckich. Nie wypadła ona pomyślnie, gdyż na 355 dzieci tylko 67 wykazano jako „góralskie”. Szkołę dla nich w Zakopanem otwarto na jesieni w willi „Szarotka” u zbiegu ulicy Nowotarskiej i Sienkiewicza. Mimo agitacji za pomocą mąki, nafty i innych artykułów pierwszej potrzeby, akces zgłosiło zaledwie 11 uczniów; za mało, żeby rozpocząć jakiekolwiek zajęcia dydaktyczne.
Młodzi górale kuszeni byli także werbunkiem do służby u Niemców. Już w listopadzie 1939 roku kilku dało się namówić na wyjazd do Krakowa, gdzie przez trzy tygodnie paradowali w strojach portierów na służbie w dawnym pałacu Potockich, zamienionym w niemiecki lokal. Pewnego dnia, ku ich przerażeniu, zostali umundurowani i wcieloneni do formacji SS. Przy pierwszej okazji zwiali, ale dwójce nie udało się uciec i zostali w charakterze zakładników. Bardziej brzemienną w skutkach była pod koniec 1942 roku próba utworzenia góralskiego legionu SS na bazie kenkart z literą „G”. Ochotnikom obiecywano znaczne ulgi dla rodziny, przydziały żywności itp. Ponieważ tacy się nie zgłosili, wyznaczono liczbę poborowych z każdej miejscowości do stawienia się przed komisją w Zakopanem. Zjawiło się ich około 300, z których wybrano blisko dwustu i wysłano do obozu szkoleniowego w Trawnikach na Lubelszczyźnie. Lecz do miejsca przeznaczenia dotarła tylko część powołanego kontyngentu, kolejna grupa uciekła już z samego obozu, w którym pozostali od razu pobili się z przebywającymi tam już Ukraińcami. W efekcie przymusowi kandydaci do Gorallen SS wylądowali w obozie koncentracyjnym, bądź na robotach w Rzeszy. W Trawnikach pozostało tylko kilku i to ponoć z kryminalną przeszłością. Koncepcja góralskiego legionu upadła, podobnie jak wszystkie inne działania, związane z ideą separatystycznego tworu o nazwie „Gorallenvolk”.
(cdn)
Jacek Sowa
Skontaktuj się z nami
- +48 796 024 024
+48 18 52 11 355 - redakcja@podhale24.pl
- m.me/portalpodhale24
Adres korespondencyjny
Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Informacje
Obserwuj nas