Felieton Jacka Sowy. Kwarantanna na stoku - podhale24.pl
Środa, 01 maja
Imieniny: Józefa, Jeremiego, Lubomira
Zakopane
Clouds
17°
Wiatr: 7.56 km/h Wilgotność: 46 %
Clouds
17°
Wiatr: 3.24 km/h Wilgotność: 57 %
Clouds
17°
Wiatr: 14.76 km/h Wilgotność: 41 %
Clear
18°
Wiatr: 12.672 km/h Wilgotność: 43 %
Clouds
18°
Wiatr: 24.804 km/h Wilgotność: 43 %
Clouds
15°
Wiatr: 11.736 km/h Wilgotność: 40 %
Jakość powietrza
52 %
Nowy Targ
54 %
Zakopane
22 %
Rabka-Zdrój
Nowy Targ
Dobra
PM 10: 26 | 52 %
Zakopane
Dobra
PM 10: 27 | 54 %
Rabka-Zdrój
Bardzo dobra
PM 10: 11 | 22 %
21.12.2020, 15:07 | czytano: 3777

Felieton Jacka Sowy. Kwarantanna na stoku

Zimowe restrykcje, coraz dalej sięgające w głąb kieszeni ludzi, boleśnie dotkną tych, którzy w górskich rejonach głównie dzięki zimom żyją. Polemika z decyzją o zamknięciu infrastruktury narciarskiej ma w okresie pandemii sens równy z dostępnością kościołów czy dworców autobusowych. Wszystko jest sprawą arytmetyki wyborczej, a tu elektorat narciarski nie jest najliczniejszy; prezydent i tak pojeździ…

zdj. arch. Długa Polana
zdj. arch. Długa Polana
Jestem przekonany, że nasi górale coś wymyślą, bo nawet w najlepiej ubitym stoku zawsze znajdą się dziury. No właśnie, na stoku. O ile mi wiadomo, zabroniono korzystania z wyciągów, ale nikt zdrowy na umyśle nie postawi na każdej górce, czy oślej łączce zakazu poruszania się. Więc już bym radził, aby właściciele Długiej Polany, Zadziału czy podobnych miejsc z czarnej listy premiera, po odpowiednim naśnieżeniu, wysłali obsługę wyciągu na stok z kwitariuszem lub kolorowymi trytkami i do kabzy kasowali miłośników zjeżdżania z góry na dół, na czym tylko będą chcieli. Jednak z uwzględnieniem faktu, że z wyjściem na górę muszą sobie sami poradzić… A na dole ustawić kocioł z gorącą herbatą i grilla z kiełbaskami, trochę papierowych tacek i kubków i można wypoczywać w plenerze. Z zachowaniem reżimu sanitarnego oczywiście…

To wcale nie jest żadne szyderstwo, tylko obrazek z dawnych lat. Inna rzecz, że dla większości współczesnych narciarzy-amatorów taka wizja byłaby mission imposible. Sięgnijmy więc wspomnieniami ponad pół wieku wstecz.

Nie było jeszcze weekendów zaczynających się już w piątkowe południe i wolnych sobót, w które wówczas chodziło się do szkoły i pracy co najmniej do godziny 13-tej. Popołudnie wykorzystywało się na oporządzenie sprzętu narciarskiego; przede wszystkim sprawdzenie wiązań śpicoków, czyli nart z przedziurawionymi dziubkami na szpicach, służących do wieszania ich w szopie, czy piwnicy podczas lata. Moje jesionowe „Zubki” po ojcu miały półtora metra długości, co było jeszcze wojennym reliktem, gdyż okupant tylko taki rozmiar nart dopuszczał; nie było też mowy o metalowych kantach. Dużym osiągnięciem technicznym było posiadanie sprężynowych, regulowanych wiązań typu Kandahar, które pozwalały na sprawne poruszanie się po płaskim terenie i były bezpieczne przy zjazdach. Ważny element stanowiły buty narciarskie, na które nie każdego było stać. Niestety, ojcowskie klasyczne Romingery z hakami były jeszcze na mnie o parę numerów za duże, więc podbierałem matce jej trochę obciachowe buty z klapami, co jednak miało swoje zalety przy świeżym śniegu, który nie zbierał się na podbiciu. No i jeszcze zbyt długie bambusowe kijki z wiecznie odpadającymi kółkami; o metalowych można było wtedy tylko pomarzyć!

Od wczesnego rana w niedzielę wypatrywałem przez okno dobrej pogody; na białym tle pól (na których jeszcze nie było MOK-u, urzędu celnego, banku i starostwa), po ciemnej wstędze odśnieżonej starannie „krajowej piętnastki”, sunęły w stronę Zakopanego sznurki syren i wartburgów z przypiętymi do dachów nartami. Szybko pochłonięta jajecznica i wsunięta w kieszeń skafandra kanapka w postaci dużej bułki od Kosteli z kiełbasą od Białońskiego, jabłko i dziesięć złotych kieszonkowego. Co godzinę autobus miejski (były dwie linie!) odjeżdżał z Rynku i dalej spod szpitala w stronę Kowańca, aż pod prewentorium. Dalej już per pedes, można było przypiąć narty i spokojnym krokiem ślizgowym dojechać do Długiej Polany. Teraz tylko usztywnienie wiązań i mozolna wspinaczka na górę, na szczycie której po drugiej stronie rozpościerała się wspaniała podhalańska panorama. Wyjście na górę metodą schodkowania, rzadziej z powodu stromizny jodełką, zajmowało nawet pół godziny, ale przy dużym zaparciu kilkukrotne wyjście za dnia nie było aż tak nadzwyczajnym wyczynem. Za to jazda w dół jakże cudowna; ostrożny telemark przy świeżym śniegu lub bardziej odważna chrystiannia na ubitym zboczu (a do takich Długa Polana najczęściej się zaliczała) to najczęściej spotykany sposób pokonywania kilkusetmetrowego stoku, lecz nie brak było szaleńców, szusujących z góry „na krechę” z donośnym wrzaskiem: „Na bok, patałachy!” Gawiedź miała szczególną radochę kiedy ów kończył zjazd w potoku za drogą, a ten z racji swego wartkiego biegu raczej nigdy nie zamarzał. „Przynajmniej ma na herbatę blisko!” – komentowali obserwatorzy ze stoku. A herbatka w domku u Kalaty była nieodzownym elementem narciarskiego pobytu na Długiej Polanie; gorąca i słodka, z dużym plastrem cytryny, wybornie smakowała do przygniecionej kanapki, dobytej z kieszeni skafandra. Siedziało się na żerdkach płotu przy drodze i patrzyło na profesjonalne wyczyny na zboczu, związanych z GOPR-em narciarskich repów: Lutka Pustówki, Janusza Niemca, czy Tałusia Dąbrowskiego, no i super asa Kazka Rajskiego, który onegdaj plasował się w pierwszej dziesiątce polskich alpejczyków. Kazimierz był szczególnie związany z tym miejscem, a na początku lat 60-tych ubiegłego wieku za jego sprawą powstał tu pierwszy wyciąg tzw. wyrwirączka, ale pozwalająca do zmierzchu zaliczyć tuzin wyjazdów na górę.

Gdy słońce opierało się o korony smreków, czas było wracać do domu, więc darując sobie ostatni szus w dół Długiej Polany, zjeżdżało się urokliwą dróżką przez świerkowy las, aby w końcu ujrzeć wysrebrzoną zachodzącym słońcem Klockowego zbocza i jechać swobodnie aż do Kokoszkowa. A jeśli śnieg dopisał to i na sam dół do miasta, aż do mostu na Kowańcu. Kiedy nie było śniegu, wracało się na poluzowanych kandaharach z powrotem do pętli autobusowej, a gdy została jeszcze chwila do odjazdu, zawsze można było napić się czegoś ciepłego w kiosku u Szczygłowej.

Ech, łza się w oku kręci, gdzie się podziała dziarska młodzież z tamtych czasów. Młodzież, która nie znała takich pojęć jak narty Atomic zapinane na Markery, do których jednym kliknięciem można zapiąć pasowane pianką buty Nordica i węglowe kijki Haed, a wszystko zapakowane w pojemnik Thule na dachu trzylitrowego Audi na cztery koła, którym przeciętny ceper nie jest w stanie wyjechać z parkingu, gdy sypnie trochę śniegu.

No cóż, czasy się zmieniają, tak jak zmieniły się nasze stoki, dziś już okazałe stacje narciarskie. Tylko za chwilę na tych stacjach już nie będzie lokomotyw w postaci narciarzy, którzy tłumnie walili zimą w góry, aby zaznać trochę białego szaleństwa i przemieścić nadmiar grosza do góralskich sakiewek, ku zadowoleniu jednych i drugich. Stoki mają kwarantannę, a cepry mogą sobie pójść na pasterkę i wrzucić nasze dutki na tacę, modląc się o lepsze czasy.

Jacek Sowa
Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
Zobacz także
komentarze
Aga20:24, 23 grudnia 2020
Piękne wspomnienie, aż żałuję, że nart nigdy na nogach nie miałam...
szymek11:30, 23 grudnia 2020
Super felieton o prawdziwym narciarstwie i o ludziach którzy kochają ten sport nie za to że jeżdżą podgrzewaną kanapą 6-io osobową a raczej za możliwośc obcowania z przyrodą i sprawdzaniem swoich umiejętniśći w różnych warunkach bez czekania na "sztruks"
Marek D.00:10, 23 grudnia 2020
Milo się wraca wspomnieniami do dawnych czasów. Dziękuję Jacku za pobudzenie struny tęsknoty do niesamowitych drgań
Do tych dobrze smigających slalomem na Długiej ja bym jeszcze dodał Witka Polaka. W zimie szalał na nartach, a w lecie Triumphem po ulicach miasta. Całość rewelacyjna - raz jeszcze dziekuje i przy okazji....... Wesołych Świąt i lepszego nam wszystkim 2021 Roku. Pozdrawiam
Kika22:18, 22 grudnia 2020
Jacku bo jestesmy na Ty,jak to milo czytac wspomnienia z dawnych mlodych lat i kiedy to minelo,dokladnie tak bylo jak piszesz Pozdrawiamkika
sielanka za komuny i ilu to lubi-widać20:44, 22 grudnia 2020
Panie jacku - nie było to jak za komuny . Niektórzy faktycznie mieli sielankę , ale to tylko jednostki , między innymi i pan także
Andrzej19:14, 22 grudnia 2020
Wyjątkowo szczegółowy i zgodny z prawdą opis narciarstwa na Długiej Polanie. Sam w tym uczestniczyłem w młodości. Rzeczywiście wspaniałe czasy które minęły bezpowrotnie. Chciałbym tylko dodać że dojeżdżaliśmy na Kowaniec z Rynku, autobusami Jelcz RTO Mex typ miejskiego z koszem na narty który zamontowany był z tyłu pojazdu. Oczywiście autobusy te należały do jedynego wtedy przewoźnika czyli PKS w Nowym Targu.
Halka09:52, 22 grudnia 2020
Drogi Jacku, nic dodać nic ująć. Super felieton.
Pozdrawiamy serdecznie.
Wiktor i Halina
Ewa06:27, 22 grudnia 2020
wtedy człowiek na prawdę żył. Świetny artykuł.
ski19:04, 21 grudnia 2020
WSZYSTKO się zgadza tylko nie - plaster cytryny - herbata była bardzo słodka i trzeba było odpić i prosić o dolewkę i wtedy nadawała się do kanapki . Cytryny i pomarańcze były nie do kupienia w tych czasach
ech...18:58, 21 grudnia 2020
Buty z NZPS typu narciarki(z rowkiem na podeszwie na wiązania). Ratowały przed złamaniem,po prostu z nich się wypadało na przykład wylatując z wąwozu jak z przetkanej rury w stronę klocka.
Rysiek18:56, 21 grudnia 2020
To były piękne i spokojne czasy.
Super artykuł.
Marek18:28, 21 grudnia 2020
Jacku, pozdrawiam i szacun jak zawsze. Nie wiem czy pamiętasz, żyje i pozdrawiam oraz duuuzzo zdrowia i tyle.
Marek Gałowicz.
com17:13, 21 grudnia 2020
W sumie to autobusy mogą jeździć.. A gdyby narciarze zjeżdżali z góry, później do autobusu, tam herbatka i droga na górną stację i znów zjazd w dół... i tak cały dzień ;) A choćby Kotelnica ma duuużą flotę autobusów :D
RKTS16:46, 21 grudnia 2020
Górole wymyślą !Skuter śnieżny sonecki dlo ludzi i do góry bedom wożić gości narciarzy a wyciągi niek bedom zamkniynte Hej !!! i po kłopocie.Jesce by sie przydały namioty wojskowe podgrzoć zamiast Hoteli i śićko gro.Do sie łobyjść te restrykcje do.Ludziska i bedom dudy.Pozdrowienia dla AUTORA tekstu
3,14jak16:39, 21 grudnia 2020
Jacus , ales sie rozmarzyl. Tak nilo wspominasz te strony i czasy to po...wyjezdzales
jajakobyły16:05, 21 grudnia 2020
Prawda ... narty z Szaflar , kandahary w udoskonalonej wersji wiązania ,,kadra,, z bezpiecznikiem , foki i Klockiem do góry na Długą i potem w stronę Turbacza . Brezentowa ,,kangurka,, skórzane buty , plecak na termos i kanapki. Echhh ...........
Stary15:21, 21 grudnia 2020
Aż miło powspominać. To były piękne czasy.
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas